Raków, Atalanta czy Sheffield. Jakie drużyny podbiły serca w minionym sezonie?

To jak poznaliśmy naszych znajomych, kolegów, przyjaciół, często jest dziełem przypadku. Kiedy poznajemy drugą połówkę jest już trochę inaczej. Patrzymy na wygląd, zgłębiamy charakter i przeważnie pociąga nas coś, czego nie mają inni. Tak samo jest z drużynami, z którymi sympatyzujemy nie przez coś co się zaległo za dzieciaka, a oglądanie piłki przez lata. Naszą uwagę przykuwa prezencja zespołu, zwłaszcza na tle reszty ekip, jej DNA oraz wyniki i sposób w jaki są one osiągane. Oto zestawienie ośmiu drużyn, które w sezonie 2019/2020 szczególnie oddziaływały na nasze uczucia. Czy to robiąc niespodziankę, czy dając nam coś, na co inni nie są w stanie.

Raków Częstochowa

Zacznijmy od naszego podwórka. Latem 2019 roku, każdy analizował nowych beniaminków. Po dopiero co skończonej rundzie rozgrywek, kiedy to obydwa kluby spadły w pierwszym sezonie po awansie, pojawiło się ponowne powątpiewanie o poziom drugiego szczebla rozgrywkowego. Smaku tej dyskusji dodawał fakt, że zarówno Zagłębie jak i Miedź nie miały dobrze zbudowanej drużyny. W Sosnowcu obudzili się w zimie, jednak ściągnęli jeszcze większy szrot niż pozostali i stracili ostatecznie ponad 80 bramek w lidze. W Legnicy natomiast nie mieli napastnika. Owszem, można tak grać, ale trzeba mieć resztę pozycji obsadzonych solidnymi grajkami, a z tym był problem.

Tym razem pojawiła się szansa na coś lepszego. ŁKS był beniaminkiem, a zdołał zająć drugie miejsce. Jak wiemy to nie wyszło dobrze i łodzianie w większości pogodzili się ze spadkiem już w marcu. Raków był solidnym pierwszoligowcem. Dodatkowo sprawił kilka niespodzianek w Pucharze Polski i to Legii czy Lechowi. Dochodziła jeszcze postać trenera. Szkoleniowiec niebiesko-czerwonych był bardzo chwalony. Nie tyle za dobre wyniki przez kilka lat, ale i przygotowanie taktyczne. Jak da się usłyszeć, beniaminek ma przynajmniej kilkaset sposobów na rozegranie rzutu wolnego. I o dziwo w Częstochowie podołali presji, a nawet zrobili coś więcej..

W swoim piątym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce otarli się o eliminacje do europejskich pucharów, ale przez brak ligowego doświadczenia skończyli dopiero na 10 miejscu. Czemu dopiero? A no zabrakło im paru oczek by być w tej pierwszej ósemce. Stracili je choćby remisując z ŁKS-em 1:1 czy przegrywając z Białą Gwiazdą 3:2. Gdyby nie to, być może udałoby się zająć czwarte miejsce i liczyć na korzystne rozstrzygnięcia w pucharze, zwłaszcza, że kilka ekip był wyraźnie pod formą. Niemniej z tego sezonu zapamiętamy Raków, jako solidną drużynę, z kilkoma fajnymi zawodnikami, w tym młodzieżowcami oraz tych co grają na trzech obrońców. Oby takich beniaminków jak najwięcej.

 

Atalanta Bergamo

Jeśli zapytamy jakiegokolwiek kibica o rewelację tej edycji Ligi Mistrzów, praktycznie na pewno odpowiedzią będzie Atalanta. To co pod wodzą Gasperiniego wyprawiają Nerazzurri jest wręcz niewyobrażalne. Rewelacja zeszłego sezonu w świecie Calcio, w tym roku jeszcze bardziej zaskakuje. W 34 kolejkach zdobyli już 95 goli, wygrywając nawet 7:0. Są pierwszą ekipą od prawie 70 lat, która była w staniej coś takiego zrobić w Serie A, a jeszcze zostały im 4 spotkania do rozegrania. O tym jak jest to wspaniała drużyna niech świadczy fakt, że rok temu pokonali Juve 3:0, a niedawno zremisowali 2:2, czy też przegrywając dwoma trafieniami potrafili ograć Lazio 3:2. Najlepszym zwieńczeniem sezonu może być zdobycie wicemistrzostwa Italii, które jest praktycznie na wyciągniecie ręki.

Fenomen Atalanty wychodzi jednak znacznie poza Włochy. Choć start w tegorocznej Lidze Mistrzów wyglądał tragicznie, tak powrót i zajęcie pierwszej lokaty dało szansę, na coś niezwykłego. Później ekipa z Bergamo przejechała się przez Valencię, a w sierpniu zmierzy się z PSG. Choć gwiazd nie mają, to powoli zaczynają wyrastać nawet na faworytów tego pojedynku. Zwłaszcza, że we Francji sezon skończył się kilka miesięcy temu. Otwiera się zatem niesamowita szansa, by powtórzyć dokonania Porto z 2004 roku i zaskoczyć Europę, udowadniając, że grając w piłkę, można pokonać każdego.

Sheffield United

Kolejny beniaminek, który oczarował swoją formą. Choć Championship jest przez wielu uważana za 6 ligę, zaraz za TOP5, to przetrwanie w elicie pierwszy sezon po awansie jest niezwykle trudne. Z tego powodu, w Anglii jako kandydatów do spadku, często wymieniało się „Szable” czy Norwich. Szanse na pozostanie w Premiel League przypisywało się raczej Aston Villi, zwłaszcza, że na transfery wydali ponad 100mln funtów. Boisko zweryfikowało jednak inaczej.

Przede wszystkim Sheffield zaprezentowało się jako zespół, który nie zamierza bać się nikogo. Do tego nie gra siłowej piłki, a tą bardziej techniczną. Tym bardziej można to docenić, wiedząc, że zachowali w tym sezonie 13 czystych kont (o 3 mniej od City będącego liderem w tej statystyce), z wypożyczonym z United Deanem Hendersonem. Choć co ciekawe, w ich spotkaniach padły ledwie 74 bramki.

Można powiedzieć, że jest drużyna otwarta, ale i wyrafinowana. Przywitała się z Premier League kończąc w pierwszej 10, choć przez moment była na 4 miejscu. Ta forma mogła powiększyć grono fanów z pod Bramall Lane, a na pewno wpłynie na ambicję tych doświadczonych kibiców.

Real Sociedad

Patrząc na przygotowania do skończonego już sezonu oraz zapowiedzi i wyznaczone cele, można było się spodziewać, że już nie tylko Real Madryt będzie jedynym Realem występującym w europejskich pucharach. W zielonej części Sevilli były spore oczekiwania, które skończyły się wielką porażką. Betis skończył sezon aż na 15 miejscu. Jednak ekipa z kraju Basków postanowiła spełnić zapowiedzi kończąc na 6 pozycji gwarantującej udział w Lidze Europy.

Pamiętam jak jeszcze na początku sezonu włączało się mecz, aby móc zobaczyć na własne oczy jak gra Sociedad. Można właściwie powiedzieć: „Piłeczka chodzi”. I chodziła tak aż do ostatniej kolejki. Choć przerwa w rozgrywkach mogła zniweczyć wysiłek z większej część sezonu. Restart nie wyglądał optymistycznie. Zaraz po paru kolejkach wypadli ze strefy Ligi Mistrzów, ale udało im się wrócić do formy utrzymując puchary.

Jak większość drużyn będących w tych zestawieniu, tak i w Realu szczególną uwagę przykuwali nieoczywiści zawodnicy. Taki Martin Ødegaard był już wcześniej uważany za duży talent, ale nikt nie sądził, że na wypożyczeniu, będzie prezentował się lepiej niż cały środek pomocy Realu Madryt z początku sezonu. Do tego pozytywnie zaskoczył Alexander Isak i to do tego stopnia, że już pojawiły się obawy o mecz Polski ze Szwecją na Euro 2020. Jednak głównym powodem dobrej gry, było to, że cała drużyna wyglądała dobrze i jak ktoś wchodził z ławki to był w stanie wpłynąć na wynik.

Borussia Mönchengladbach

Gdyby ktoś rok temu powiedział, że początkowy lider Bundesligi ostatecznie skończy na 4 lokacie, pierwszą myślą byłby Lipsk czy Bayer, ewentualnie BVB. A jednak to druga Borussia okazała się być sensacją tego sezonu. Choć największe zaskoczenie spowodował Freiburg, to w Gladbach mogą ogłosić sukces. Możliwość gry w Lidze Mistrzów, dla takiego klubu na pewno jest powodem do entuzjazmu. Zwłaszcza, że w kilku spotkaniach zawiedli, a mimo to nie spadli na 5 miejsce.

Wspominając te rozgrywki w wykonaniu źrebaków, na początek przypomina się szybkość. Thuram, Pléa, Embolo, Traoré. Cały atak potrafił w krótkim czasie tworzyć niebezpieczne sytuacje i sprawiać niespodzianki. Na pewno na wyróżnienie zasługuje pierwszy mecz z Bayernem z grudnia. Była to ostatnia porażka Bawarczyków we wszystkich rozgrywkach. W rewanżu było blisko, ale również skończyło się 2:1, lecz tym razem dla ekipy z Monachium. Do tego pokonali między innymi Romę w Lidze Europy.

Ta forma oraz ta Freiburga, a pod koniec i Herthy, sprawiają, że przyszły sezon niemieckiej ekstraklasy zapowiada się niezwykle fascynująco i choć dominacji Bayernu raczej nic nie powinno przerwać, tak walka o podium powinna się toczyć nawet między pięcioma zespołami. I to przyczynia się do tego, że do Niemiec napływają coraz sławniejsi gracze, a to nakazuje coraz częściej spoglądać na tamtejsze boiska.

USS Sassuolo

Choć nazwa Atalanta kojarzy się nam z Bergamo, tak Włosi postanowili stworzyć nazwę „mała Atalanta”. Nadano ją Sassuolo, niepozornemu klubowi, który z każdym rokiem rośnie, a znakomita polityka zaczyna wydawać owoce. Kadra jest młoda, utalentowana i dobra jakościowo. Do tego cieszą się grą co widać zwłaszcza po restarcie. Oni również w meczu z Juve pokazali niesamowity futbol. Remis 3:3, ale można mówić, że to dobry wynik dla Starej Damy. Ta w meczach z dużą i małą Atalantą straciła 4 punkty remisując dwukrotnie. I o żadnych z nich nie można powiedzieć, że to goście mieli szczęście.

Słysząc Sassuolo, nie mamy często pojęcia co to za klub. Jednak ten jest coraz bliżej Europy, a wejście tam nie będzie wiązać się z porażką, lecz szansą na kolejny pokaz siły pięknej piłki. Kiedy jednak zaczniemy rzucać nazwiskami, większości fanów zacznie już coś dzwonić. To właśnie stąd wypożyczony do Interu jest Sensi. Stąd na ratunek SPAL (niestety nieudany) powędrował Di Francesco, który może wrócić na Mapei Stadium. W lecie ma odejść Jeremi Boga, a więc kolejne znane coraz bardziej nazwisko, o którym mówi się w kontekście Napoli. W środku pola brylują Traoré, Obiang, Locatelli, czy Berardi, a na obronie rozwija się między innymi Mert Müldür.

Co by nie mówić o Atalancie, może znaleźć odzwierciedlenie w Sassuolo. Tak rozwijający klub ma szansę powtórzyć wyczyny ekipy z Bergamo w następnych sezonach, a może i włączyć się do walki o Scudetto w niedługim czasie. Niemniej Serie A, jak i cały świat Calcio, coraz częściej oferuje nam niesamowite widowiska w wykonaniu większości zespołów.

Slavia Praga

Na początku tego stulecia, Czechy dumnie reprezentowała Sparta Praga. Niestety w ostatnich latach popadła w lekki kryzys, a ten fakt wykorzystała jej największa rywalka, Slavia. Czeski model budowania drużyny, pieniądze od chińskiego inwestora i coraz lepsze akademie doprowadziły do tego, że po ekscytacji Viktorią Pilzno do Ligi Mistrzów zawitała ekipa Zeszywanych. Choć trafili do grupy śmierci, z Barceloną, BVB i Interem, to zaskoczyli chyba wszystkich. Remis z mediolańczykami, Barcą i pozostałe dosyć wyrównane spotkania, podbiły serca wielu fanów piłki nożnej.

Na rodzimym podwórku Slavia obroniła mistrzostwo, ale wciąż pozostaje historycznie w tyle za Spartą i potrzeba wielu lat by mogła zbliżyć się do wyrównania tych osiągnięć. Zwłaszcza, że na Letnej 2 zaczyna być widać dawny blask potęgi. To u niebiesko-żółto-czerwonych gra jeden z najbardziej rozchwytywanych piłkarzy poniżej 18 roku życia, Adam Hložek. To w tej lidze występy nastolatków są czymś normalnym. To ze Slavii przyszedł Souček do West Hamu, by zapewnić młotom utrzymanie. To czerwono-białymi zachwycano się rok temu w Lidze Europy. To pokazuje jak wilki krok naprzód zrobiły czeskie kluby. I takich przygód jak ta Zeszywanych, będzie coraz więcej.

Śląsk Wrocław

Chyba największe zaskoczenie tych rozgrywek w naszej Ekstraklasie. Zespół który sezon 2018/2019 zakończył na 14 miejscu unikając spadku w ostatniej kolejce, po roku kończy na 5 lokacie. Można powiedzieć, że Wojskowi to taki polski Gladbach. Rewelacyjny początek sezonu, 13 na 15 możliwych punktów po 5 kolejkach. Długo niepokonani i praktycznie do końca walczący o podium. Szukając wyjaśnień tego sukcesu należy przez nowego, ogarniętego prezesa, zajrzeć do wspomnianej wyżej Sparty. Kiedy ostatni raz sięgała ona po tytuł, za jej sterami stał Viteslav Lavička. Do dziś jest on wspominany jako jeden z lepszych szkoleniowców ostatnich dwóch dekad, a kibice Spartan do końca lutego za nim tęsknili.

We Wrocławiu zbudował on ponad przeciętną drużynę z po prostu solidnych ligowców. Golla, Chrapek, Mączyński, Pich, to nie są gwiazdy naszej ligi, a jednak razem potrafili  się tym gwiazdom postawić. I jak w sierpniu najlepszym zawodnikiem wydawał się być Putnocký, tak dzisiaj jest to Przemek Płacheta. Właściwie to był, gdyż niedawno ogłoszono jego transfer do Norwich. Do tego Czech zbudował sobie napastnika. Choć z początku do Exposito było wiele pretensji, tak ostatni czas pokazał, że warto było dać mu szansę. Największym zawodem była kontuzja Brozia, który sezon zaczął z wysokiego c.

O robocie zrobionej w Śląsku niech świadczy fakt, że nawet taki Musonda zaczął naprawdę fajnie wyglądać, a na stadionie frekwencja przekraczała 10 tysięcy osób. Rok temu prawie nie do pomyślenia. A jednak, po przemianie Piasta Gliwice, kolejna drużyna odmienia się z sezonu na sezon. W tym 14 była Wisła Kraków. Pogłębiona w kryzysie, ale odkąd Skowronek ją przejął, to tylko Legia punktowała lepiej. Słysząc jakie nazwiska mają zasilić szeregi Białej Gwiazdy, możemy liczyć na 3 sezon, w którym knypek przemienia się w wojownika. I to jest w naszej lidze piękne.