80919KAS0029

Rusza Serie A. Czy Polacy będą grali o najwyższe cele?

Już w ten weekend Serie A znów zagości na naszych telewizorach, komputerach czy telefonach. Wraz ze światem Calcio na boiska powróci liczna grupa naszych rodaków. Część z nich będzie gwiazdami w swoich zespołach. Część będzie solidnymi ligowcami. Pozostali będą walczyć o wyparcie kolegów z pierwszego składu. Którzy z nich potrzebują czasu by podbić nasze serca? Którzy będą zachwycać nas od początku? 

 

Polska bramkarzami stoi 

Właściwie to coś oczywistego. Nawet, gdyby w meczu nie mogli zagrać Szczęsny i Fabiański to wciąż mamy kilka nazwisk, o które są gwarancją jakości i spokoju między słupkami. Dwa z nich pojawiają się w przedmeczowych jedenastkach we Włoszech. Starszy Skorupski na co dzień broni barw Bologni. Choć jest solidny wykonawcą swojej roboty to do najlepszych sporo mu brakuje. Co jakiś czas słychać narzekania, że mógł zachować się lepiej. Część kibiców uważa, że jeśli w Bolonii chcą osiągnąć coś więcej i powalczyć o grę w Europie to powinni znaleźć lepszego golkipera. Argumentem dla fanów mogą być statystyki. W 77 występach Łukasz wpuścił 120 strzałów zachowując czyste konto ledwie 14 razy. Te liczby do najlepszych nie należą, a w minionych rozgrywkach tylko dwa razy schodził z boiska niepokonany. 

Z goła inaczej może wyglądać przygoda Bartka Drągowskiego. 23-latek miał trudny początek, ale w ostatnim sezonie był pewnym punktem Fiorentiny. Obserwując go można dostrzec zmianę na plus i coraz większą dojrzałość w grze. Dlatego nie ma się co dziwić, że jest on rozważany jako zastępca Handanovicia w Interze. Słoweniec pogra jeszcze trochę na wysokim poziomie, więc Polak pozostanie co najmniej na ten sezon we Florencji. Jeśli przynajmniej grał jak przez ostatni rok to w okolicach EURO możemy być świadkami kolejnego transferu piłkarza z nad Wisły do dużego klubu. 

Jak wymieszać by mieć mocny beton? 

By wygrywać mecze trzeba zdobywać bramki. Te jednak nie dadzą nic, jeśli defensywa nie istnieje i przeciwnik strzela więcej. Stąd też budowę wielkich drużyn powinno zaczynać się od obrony, a nie iść drogą Arsenalu. Na szczęście w reprezentacji nie trzeba przeprowadzać transferów, a jedynie wybierać najlepszych zawodników (choć jak wiemy i tu bywa problem). Z tych grających na Półwyspie Apenińskim można stworzyć całą naszą obronę, która będzie gwarantować co najmniej przyzwoity poziom. 

Najbardziej znane nazwisko to oczywiście Kamil Glik. Wicekapitan naszego kraju wraca do Italii po kilku latach w Monaco. Choć pewnie część osób bardziej widziała go w brązowej koszulce klubu z Turynu, tak on będzie bronił dostępu do bramki beniaminka Serie A, Benevento. Choć jeszcze nie tak dawno klub ten spadał z dosyć sporym hukiem z najwyższej ligi to dziś jest to zupełnie inna drużyna. Glik trafił do zespołu, który zamierza zrobić coś więcej niż bronić się do ostatniego momentu. Po zdominowaniu Serie B i przeprowadzeniu sensownych wzmocnień podopieczni Filippo Inzaghego mogą skończyć rozgrywki nawet w środku tabeli. Nasz kadrowicz ma w tym pomóc. 

Natomiast na Sardynii o bycie kluczowym zawodnikiem będzie walczył Sebastian Walukiewicz. Stoper naszej młodzieżówki miał dobre wejście do drużyny. W minionym roku wystąpił w 14 spotkaniach włoskiej ekstraklasy, a debiut przypadł na mecz z Juventusem, gdzie zaprezentował się dobrze pomimo wysokiej przegranej. W nadchodzącym sezonie powinien już być podstawowym zawodnikiem, a dodatkowo jego partnerem (według plotek) może zostać sam Diego Godin. Tydzień temu w sparingu przeciwko Romie zdobył bramkę na 2:0, więc teraz czekamy na debiutanckie trafienie w lidze. To jak zagra w tym sezonie może mieć duże znaczenie dla jego kariery. Może to będzie kolejny Polak, który za rok znajdzie miejsce w jednym z największych klubów Italii. 

A to oni tam grają? 

Liga włoska sama sobie nie jest jakoś popularna w Polsce, a co dopiero mecze tych słabszych drużyn. Te jednak nie tyle są ciekawe i często na dobrym poziomie, co w kilku z nich występują nasi rodacy, którzy wcale nie tak dawno pukali do reprezentacji. Teodorczyk, Stępiński czy Dawidowicz. Pierwszy z nich miał być zmiennikiem Milika, gdy był w niezłej formie jako piłkarz Anderlechtu. Dzisiaj dawny zawodnik Polonii Warszawa grzeje ławę w Udinese. W całym zeszłym sezonie na boisku spędził ledwie 210 minut i zaliczył jedną asystę. Trudno powiedzieć co będzie dalej. We Włoszech nie ma za wielkich szans na grę, a dla polskich klubów jest prawdopodobnie zbyt drogi, by nawet rozważać opcję ściągnięcia go do Legii czy Lecha. Ba, na ten moment nie ma nawet takiej potrzeby, więc przed Łukaszem zapowiada się kolejny ciężki sezon we Włoszech. Może jednak uda mu się wystrzelić jak kiedyś w Belgii. 

Sytuacja pozostałej dwójki wygląda już inaczej. Mariusz Stępiński ma wyrobioną markę na Półwyspie Apenińskim i choć minione rozgrywki nie należały do zbytnio udanych to wciąż wzbudza zainteresowanie klubów z ekstraklasy. W sierpniu mówiło się o dołączeniu do Benevento, ale mamy już połowę września, a Sieradzanin wciąż pozostaje w Hellasie Verona. Jeśli do końca okienka nie zmieni klubu to prawdopodobnie pozostanie mu rola rezerwowego. Problemem może być też to, że trener raczej nie widzi w nim pomocy dla klubu. Czy uda mu się przekonać szkoleniowca do zmiany zdania? Dowiemy się niebawem. 

W Weronie gra też Paweł Dawidowicz. Środkowy obrońca rok temu zaliczył fatalny start rozgrywek. Już w pierwszej kolejce musiał opuścić boisko z powodu czerwonej kartki w 13 minucie. Na początku bieżącego roku wywalczył sobie kolejną szansę i zaczął coraz częściej pojawiać się na murawie. Niestety okres post pandemiczny, gdzie mógł liczyć na sporą ilość szans, musiał spędzić u lekarza. Najbliższy czas pokaże, czy jest w stanie być kimś więcej niż zmiennikiem w średniaku Serie A. 

Lewa obrona – zmora reprezentacji 

Jedna z największych kontrowersji polskiej kadry to wybór lewego obrońcy. Najpierw Jerzy Brzęczek stawiał na niegrającego Arkadiusza Rece, by potem przestawić tam Bartka Bereszyńskiego. Obaj mogą się okazać pierwszymi wyborami na swoich pozycjach i zapewne trudno będzie to podważyć. 

Za wychowankiem Chojniczanki bardzo dobry sezon w SPAL. Wystąpił w 25 spotkaniach zbierając prawie dwa tysiące minut. Choć jego zespół spadł to Polak pokazał się z tej lepszej strony i powinien znów regularnie grać przed przyszłorocznym EURO 2020. Nie wiadomo jednak jeszcze w jakich barwach miałby występować. Ćwierćfinalista Ligi Mistrzów wydaje się zbyt jakościowym klubem, by nasz rodak mógł wywalczyć sobie miejsce w wyjściowej jedenastce. Atalanta nie zamierza też oddawać go za bezcen. Cena powinna oscylować koło 8 mln euro, a więc dużo jak na zespoły z dołu tabeli. Do końca okienka jeszcze 2 tygodnie i miejmy nadzieję, że Arek znajdzie odpowiednie miejsce do grania, bo lewonożny zawodnik grający regularnie na lewej obronie to rzecz potrzebna naszej kadrze. 

Stabilność formy Recy czy Rybusa powinna mieć pozytywny wpływ na pozycję Bartka Bereszyńskiego. Na dziś dzień wyżej w hierarchii wydaje się być Tomek Kędziora, a boczny obrońca Sampdorii gra głównie po drugiej stronie boiska. Jest to o tyle dziwne, że to właśnie wychowanek Lecha gra w mocniejszym klubie i jest tam pierwszym wyborem trenera. Nie byle jakiego zresztą, bo samego mistrza Anglii sprzed czterech lat.  W ostatnim roku Ranieri wystawiał go w 29 spotkaniach, dając mu na boisku łącznie 2500 minut. I choć klubowi z Genui nie zawsze idzie tak jak powinno to wciąż jest to średniak Serie A, który potrafi zaskoczyć większe ekipy. 

Polacy jako kręgosłup zespołu 

W rozpoczynającym się sezonie we Włoszech, paru zawodników będzie walczyć o miano lidera w środku pola. Najtrudniej może mieć Filip Jagiełło. Jego pozycja w całej lidze nie jest jeszcze aż tak mocna jak Zielińskiego i Linettego, ale końcówka sezonu może napawać optymizmem. Wystąpił w 5 ostatnich spotkaniach dwa razy notując asystę. Niewiele brakowało, a miałby i swojego debiutanckiego gola, lecz piłka po rzucie wolnym przeleciała niedaleko słupka. Są podstawy by sądzić, że już w niedziele zobaczymy go w wyjściowym składzie. Crotone nie jest wymagającym przeciwnikiem, ale beniaminek będzie dla Genoi rywalem w walce o utrzymanie. Zapowiada się więc dosyć ciekawe spotkanie. 

Inną sytuację ma Karol Linetty, który z Sampdorii przeszedł do Torino i powinien mieć pewną pozycję w 16 zespole minionego sezonu. Rywal Juve zza miedzy ma w planach znów powalczyć o górną połówkę tabeli, a transfer Karola to potwierdza. Czy tak się stanie? Raczej tak, choć wszystko się okaże kilku miesiącach, bo rywale wydają się być bardzo mocni. 

Podobną rolę, tylko w większym klubie, będzie odgrywał Piotr Zieliński. Gattuso chce opierać na nim swój zespół, który ma wrócić do walki o Scudetto. Niedoceniany w Polsce pomocnik jest niepodważalną gwiazdą drużyny, a i pewnie całej ligi, co potwierdza nowy kontrakt. Napoli będzie też występować w Lidze Europy i być może tu pójdzie im lepiej. Na pewno będą chcieli powalczyć o krajowe trofeum, lecz i to europejskie powinno ich zachęcić do jeszcze większego wysiłku. 

Koniec sagi Milika? 

Wygląda na to, że już dzisiaj Arek Milik oficjalnie opuści Neapol. Według włoskich dziennikarzy Polak ma dzisiaj przejść testy medyczne i podpisać kontrakt z AS Romą. Klub ze stolicy Italii ma za napastnika zapłacić 18 milionów euro plus bonusy. Będzie on następcą Edina Dzeko, który ma się przenieść do Juve. Rzymianie chcą jak najszybciej doprowadzić do skutku, aby Milik był dostępny w meczu 1. kolejki.  

Tym samym kończy się jedna z najgorętszych sag transferowych dla polskich kibiców tego lata. Do Włoch może się też przenieść Michał Karbownik. Kiedy i czy dojdzie to do skutku pozostaje wciąż niewiadomą. 

Ten rok może być wyjątkowy dla mieszkańców Półwyspu Apenińskiego. Po 9 latach może zostać przerwana passa Juve, a po tytuł będą walczyć jeszcze co najmniej trzy zespoły: Inter, Atalanta i Lazio. Do tego grona dojdą kolejne ekipy z ambicjami, by sezon skończyć awansem do europejskich pucharów. W tym będą pomagać Polacy i oby każdy z nich sprostał oczekiwaniom, a nawet dał coś więcej.