statystyki

Wyrachowana i skuteczna Cracovia daje Arce bolesną lekcję

Airam Cabrera w niedawnym wywiadzie dla weszło.com  mówił o tym, że kwestią czasu jest to kiedy bramki dla Cracovii zaczną padać regularnie. Okazało się, że długo nie trzeba było na to czekać. Sam Cabrera to strzelanie zaczął, zakończył jego rodak i partner z ataku Javi Hernandez. Cała Cracovia z kolei dała Arce bardzo bolesną w skutkach lekcję wyrachowanego futbolu.

Początkowe ustawienie Cracovii było niemal identyczne do tego z meczu z Lechem, jedyną wymuszoną zmianą była obecność Milana Dimuna w miejsce kontuzjowanego Damiana Dąbrowskiego. Mogłoby się wydawać, że ta sama sztuczka dwukrotnie zadziałać nie może, ale nic bardziej mylnego. Piłkarze Pasów znów bardzo sumiennie wykonywali swój plan przeszkadzając Arce w grze na tyle na ile to tylko było możliwe. Sami z kolei byli konkretni jak jeszcze nigdy w tym sezonie. W pierwszej połowie potrzebowali tak naprawdę jednego celnego strzału by zdobyć dwa gole. Trudno bowiem za bezpośredni strzał uznawać dośrodkowanie Mateusza Wdowiaka, które po bardzo nieudolnej próbie interwencji Maricia znalazło się w bramce.

Znów świetnie zafunkcjonowała defensywa, która zalicza piąte czyste konto w ostatnich 7 meczach. Dzisiaj na duży plus zasłużył Oleksij Dytiatjew, który po raz kolejny dobrze dowodził blokiem obronnym. Do tego raczej zostanie zapisana mu asysta za wyśmienity przerzut, po którym padł gol Mateusza Wdowiaka. Jeśli dodamy do tego porządnie dogadującego się z nim Niko Datkovicia to przestaje dziwić fakt, że Michał Helik od kilku dobrych tygodni jest przyspawany do ławki rezerwowych.

Cracovia znów skutecznie podcinała rywalowi skrzydła. Dosłownie. Co prawda Zarandia próbował szarpać, oddał nawet kilka celnych strzałów, ale większość z nich była wymuszona tym, że obrońcy Pasów skutecznie wybijali mu z głowy próby wejścia w pole karne. Arka starała się prowadzić grę, ale z każdą minutą co raz mocniej widać było jak bardzo się męczy z co chwila wyrzucającym ją z rytmu rywalem.

Kibice Cracovii mogą czuć małe deja vu. Znów drużyna zupełnie odmienia swój styl gry po domowej porażce w derbach. Mówiąc pół żartem, terminarz był tym razem nieco bardziej przyjazny dla zawodników Probierza, bo pozwolił tę porażkę odbębnić kilka tygodni wcześniej niż przed rokiem. Wracając do powagi, to ostatnie wyniki Pasów zasługują na szacunek. Miejsce w czołowej ósemce powoli przestaje być cichym pragnieniem, a zaczyna być konkretnym celem.