To nie miało prawa się udać, a jednak stało się faktem!

Bogusław Leśnodorski osiągnął to, o czym marzył. Na stulecie klubu udało mu się ustrzelić swoisty hat-trick, bo jak inaczej nazwać zdobycie krajowego dubletu i wejście od Ligi Mistrzów? Rzecz w tym, że zgodnie z logiką to ostatnie nie miało prawa się wydarzyć. Na szczęście dla Legii piłka często bywa mało logiczna.

W punktach postanowiliśmy wypisać błędy popełnione przez albańskiego trenera Legii w trakcie walki o Ligę Mistrzów.

1. Zepsucie atmosfery w szatni
W Albanii chyba nie za bardzo popularne jest powiedzenie o dobrym pierwszym wrażeniu. Hasi praktycznie w pierwszym kroku przy Łazienkowskiej sprawił, że większość drużyny już powoli zaczęła patrzeć na niego jak na wroga, a nie kogoś, kto ma ich poprowadzić do wielu sukcesów. Drużyna pod koniec poprzedniego sezonu dostała pozwolenie od Stanisława Czerczesowa na wyjście na ślub Jakuba Rzeźniczaka. Albańczyk miał oczywiście pełne prawo, aby nie stosować się do zaleceń poprzednika, bo w końcu to on sam pisze swoją historię w Legii. Obrał sobie jednak cel najgorszy z możliwych do pokazania swojej władzy. Zabronił drużynie uczestnictwa w bardzo ważnym momencie w życiu jej kapitana. Przecież właśnie takie wydarzenia świetnie potrafią scalić zespół, co potem z reguły przekłada się na to, co widzimy na boisku. Nie jest to pewnikiem, ale Hasi nie dał sobie nawet szansy, by to sprawdzić, tylko strzelił sobie w stopę.

2. Transfery „swoich” piłkarzy
Hasi nie jest pierwszym trenerem, który postanowił otoczyć się piłkarzami sobie znanymi. Petrescu z Dolhą i Chiacu, Maaskant z Lameyem i Jaliensem i wreszcie Urban w czasie pierwszego podejścia w Legii z Tito, Descargą czy Arruabareną... Wszyscy jednak wiemy, jak to w powyższych przypadkach się kończyło. Belgijski zaciąg Hasiego też na razie nie pokazał się ze zbyt dobrej strony, mimo że Albańczyk konsekwentnie stawia na niego w wyjściowym składzie. Możliwe jest, że cała trójka jeszcze w tej rundzie odpali, bo – koniec końców – Langil, Moulin i Odjidja-Ofoe mieli jakieś przebłyski. Czas jednak ucieka.

3. Bezsensowne rotowanie składem
To kibice Legii przerabiali już za czasów Henninga Berga. Norwega też mocno krytykowano, ale on potrafił przy tych rotacjach postawić na swoje i nawet zdobyć wydatne zyski dla klubu, takie jak chociażby sprzedaż Krystiana Bielika do Arsenalu niedługo po ligowym debiucie. Hasi, rotując składem przed rewanżem z Dundalk, wyszedł na niepoważnego.

4. Zamieszanie po meczu z Arką
W tym punkcie należy też wrzucić kamyczek do ogródka Bogusława Leśnodorskiego. Prezes Legii troszeczkę nie wytrzymał ciśnienia spowodowanego słabiutką grą jego drużyny i wyładował emocje na Twitterze. Sam trener też na pomeczowej konferencji dołożył do pieca i rozpętała się spora burza wokół Jakuba Rzeźniczaka. Kibice nie pomagali, bo nagonka na kapitana legionistów w moment przybrała bardzo dużych rozmiarów. Pożar udało się częściowo ugasić, ale żar wciąż gdzieś się tli.

Patrząc na te punkty, nie trudno odnieść wrażenie, że awans do Ligi Mistrzów jest wynikiem mocno ponad stan. Bardzo zła atmosfera w szatni, średnio trafione transfery i narastający wokół całego klubu ferment… Trudno o budowanie sukcesu w takich warunkach. Udało się go jednak osiągnąć. Przemilczmy styl, bo za niego przecież UEFA nie odbierze Legii ani pół euro.

Radoslaw_Makuch_IMG-0958

Hasi musi być wdzięczny swoim poprzednikom za to, że w bardzo skuteczny sposób ciułali punkty w poprzednich latach. Oczywiście było też sporo szczęścia w losowaniach, ale temu szczęściu trzeba było pomóc – ciężką pracą w minionych sezonach. Albańczyk nie dołożył od siebie ani cegiełki. Nie zaprezentował przecież żadnych nowinek taktycznych. Taki Jodłowiec nagle nie zmienił swojego stylu gry pod niego, raczej korzystał z tego, czego nauczył się od Czerczesowa. Hasiemu udało się tylko nie zepsuć tego, co dał mu los.