alebeka

Stan niesamowitych Hiszpanów w Kielcach pozostaje bez zmian. Lech przyjmuje czwórkę od Korony!

4 mecze, 1 punkt, 1 strzelony gol. Tak wygląda bilans najgorszej drużyny w Ekstraklasie. Wiecznie skazywana na spadek Korona wręcz zezłomowała poznańską lokomotywę. Prezes Lecha rok temu mówił, że jego drużyna w końcu odjechała Legii(jak i reszcie ligi). Kolejorz faktycznie odjechał, szkoda tylko że w drugą stronę. A Korona? Korona po raz kolejny wymierza policzek tym, którzy typowali ich jako pewniaka do spadku. Ekipa Wilmana może w tej lidze jeszcze namieszać.

Kibice Lecha nie mieli zbyt wielu powodów do optymizmu przed tym spotkaniem – ostatnie miejsce w tabeli, jedyna drużyna bez strzelonego gola. Co więcej, odpadała podstawowa wymówka – nieumiejętność pogodzenia gry w lidze i w Europie, „pocałunek śmierci” o którym mówił Michał Probierz – tak tłumaczono niepowodzenia w poprzednim sezonie, teraz Kolejorz mógł skupić się tylko na lidze. Z jakim efektem? 0:0 ze Śląskiem, 0:2 z Zagłębiem, 0:2 z Koroną. Można było pocieszać się, że gorzej już być nie może. A jednak mogło. 6.minuta i czerwona kartka dla Tetteha. Przypomnijmy do tego, że kartkę tego samego koloru powinien obejrzeć tydzień wcześniej z Jagiellonią…

Pomimo gry w osłabieniu, to Lech objął prowadzenie. Strzela Majewski, strzał zablokowany, świetnie w polu karnym odnalazł się Robak, który strzelił pierwszego gola dla Kolejorza w tym sezonie. Duże brawa dla strzelca, który tym zagraniem przypomniał, że kilka lat temu był czołowym snajperem ligi. Poznaniacy z prowadzenia cieszyli się… całe 5 minut. Kędziora na chwilę zamienił się w obrońcę z okręgówki, poszedł na raz i ściął w polu karnym Kena Kallaste. Karnego na bramkę pewnym strzałem zamienił Łukasz Sekulski.

W pierwszej połowie to Korona mogła się bardziej podobać, widać było, że są świadomi gry w przewadze i chcieli to jak najbardziej wykorzystać, że nie będą zadowoleni z remisu. 3 minuty po bramce wyrównującej świetnym strzałem z dystansu popisał się Pyłypczuk(bardzo dobry mecz tego zawodnika tak w ogóle), ale jeszcze lepiej interweniował Burić. Mecz był agresywny, z dużą ilością ostrych fauli(sędzia w pierwszej połowie 6 razy sięgał do kieszeni – 1 czerwona kartka i 5 żółtych). Choć gra toczyła się głównie na połowie Lecha, to goście próbowali się odgryźć – najbardziej gorąco było w 33.minucie, kiedy to po zagraniu Możdżenia ręką w polu karnym, sędzia nie wskazał na rzut karny. Arbiter z tej decyzji się wybroni, jednak równie dobrze mógł odgwizdać jedenastkę. Podsumowując – pierwsza połowa mogła się podobać. Nie był to pokaz idealnej realizacji założeń taktycznych, ale działo się na tyle, że ani przez moment nie mieliśmy pokusy przełączenia na inny kanał.

Obawy o poziom drugiej połowy dość szybko okazały się nieuzasadnione – 51.minuta, bardzo dobra wrzutka Kiełba, który po kolejnej nieudanej przygodzie po raz kolejny wrócił do Kielc i jeszcze lepszy strzał głową Sekulskiego, który pokazuje kibicom Korony, że istnieje życie po Airamie. Riposta mogła być natychmiastowa – dwie minuty później w dobrej sytuacji minimalnie pomylił się Marcin Robak. Chwilę potem jeszcze groźniej pod drugą bramką – piłka po strzale Możdżenia z dystansu o milimetry minęła słupek. Szanse na to, że Burić by to wyciągnął były niewielkie. Ogólnie było nawet jeszcze ciekawiej niż w pierwszej części gry. W 71.minucie Miguel Palanca dał sygnał, że stan niesamowitych Hiszpanów w Koronie wcale się nie zmienił po odejściu Airama – człowiek, który debiutował w Realu w Gran Derbi(!) posłał fantastyczną bombę spoza pola karnego i zmienił wynik spotkania na 3:1. Trzy gole strzelone Lechowi? Mało! 8 minut później Grzelak strzela bramkę numer cztery dla złocisto-krwistych.

Lech nie dość że jest czerwoną latarnią ligi, to na dodatek nie robi nic, by tę sytuację zmienić. W Poznaniu mogą bić na alarm, zaś w Kielcach? Sekulski już z trzema golami, Kiełb po kolejnym nieudanym podboju Ekstraklasy w stolicy województwa świętokrzyskiego zapewne znów odpali, dobra forma Pylypczuka, Palanca zaś pokazuje, że w Kielcach pomimo straty Airama wciąż mają w składzie świetnego Hiszpana. Senegalczycy mogą być zadowoleni.