pods

Sandomierski ratował Cracovię przed wszystkim – przed VAR-em nie dał rady

Jeśli ten mecz miał nam z powrotem wrócić wiarę w naszą ligową piłkę to… no swojego planu na pewno w 100% nie wykonał. Oczekiwania na szczęście zbyt wysokie nie były, więc przynajmniej nie można powiedzieć, że jest się zawiedzionym. Co innego jednak czuć muszą piłkarze Cracovii…

Plusy z całego spotkania można policzyć na palcach jednej ręki. Przede wszystkim Grzegorz Sandomierski, który był blisko wybronienia Cracovii punktu. Najlepszym tego przykładem była kapitalna, trochę jak z piłki ręcznej, interwencja przy strzale Chrapka z kilku metrów. Pokonał go wreszcie kto inny – VAR.

Chyba nawet słynny pan Sławek w tej sytuacji nie wybroni Szymona Marciniaka. Bo tego po prostu wybronić się nie da. Nasz najlepszy międzynarodowy sędzia nie tylko miał czas na zastanowienie się, ale jeszcze korzystał z powtórki video i pomocy kolegi ten sprzęt obsługujący, a mimo wszystko podjął błędną decyzję, która skrzywdziła Cracovię. Najbardziej w tym wszystkim szkoda młodego Sylwestra Lusiusza, któremu sędzia mocno popsuł ekstraklasowy debiut. Jeden plus z tej sytuacji dla niego, mógł zaplusować u trenera Probierza, bo teraz mają wspólnych wrogów.

Wracając do samego spotkania. Śląsk starał się przeważać i dominować, ale chyba najlepszą oceną tych starań będzie to, że najaktywniejszy z przodu był… Djordje Cotra. W końcu jednak udało się przez obronę Cracovii przebić, a Arkadiusz Piech był głównym bohaterem pierwszego odcinka serii o tytule „Jak strzelać gole głową mając 170 cm wzrostu”. To byłoby świetne zwieńczenie połowy dla gospodarzy, jednak chwilę później drugi odcinek tej serii postanowił „nagrać” Mateusz Wdowiak, tylko 4 centymetry wyższy.

Obie drużyny generalnie potwierdziły to, że w tym sezonie grają wyraźnie poniżej potencjału. Od wyrównującego gola Wdowiaka na kilometr śmierdziało już remisem i tak by się pewnie skończyło, gdyby nie spryt(?) Chrapka, na który Szymon Marciniak się nabrał. Abstrahując już jednak od całej tej sytuacji, to szacunek dla Roberta Picha, który wrócił po kontuzji, wszedł z ławki i wziął na siebie bardzo dużą odpowiedzialność. Wrocławianie po trzech z rzędu remisach 1-1 wreszcie wygrywają i wskakują do pierwszej ósemki. Cracovia po tej kolejce na pewno zostanie w strefie spadkowej, a może zostać nawet czerwoną latarnią ligi. Przerwa na kadrę nie mogła przyjść chyba w lepszym dla Pasów momencie.