podolski-lukas-8-960x640

Górnik Zabrze punktuje po raz pierwszy w tym sezonie

Patrząc na poprzednie spotkania w wykonaniu Stali oraz Górnika Zabrze nikt nie spodziewał się fajerwerków w starciu między tymi dwoma ekipami. Niestety, ale przewidywania te w pewny, sensie się spełniły. Na stadionie im. Ernesta Pohla odbył się dzisiaj festiwal nie poradności zarówno ze strony gości, jak i gospodarzy.

Pierwsza połowa została całkowicie zdominowana przez drużynę Jana Urbana. Od samego początku goście nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Górnik ustawił się dość wysoko i rozprowadzał atak pozycyjny na połowie Stali. Mecz od początku rozpoczął nowy nabytek gospodarzy – Lukas Podolski. Momentami widoczna była dysproporcja jakości na tle jego kolegów z drużyny, a idealnym jej przykładem jest jego „współpraca” z Robertem Dadokiem. Od samego początku widać, że panowie nie potrafią znaleźć wspólnego języka, a doskonale obrazuje to stały fragment gry z 8 minuty spotkania. Podolski chciał zaskoczyć rywala krótko podając piłkę po ziemi do swojego kolegi, zamiast wrzucać ją w pole karne, ale zdezorientowany Dadok nie był w stanie jej przyjąć . W efekcie dostaliśmy jeden z najgorzej wykonanych stałych fragmentów gry w tym sezonie. Całkowicie odwrotnie wyglądała współpraca na linii Podolski – Janza. Słoweniec kilkukrotnie dostawał bardzo celne, długie piłki na skrzydło, które zamieniał na (niestety już mniej celne) dośrodkowania. Nie zwalałbym jednak całej winy na Janze, ponieważ jego koledzy z drużyny nie kwapili się do wykorzystywania jego wrzutek. Jednym z nich był Jesus Jimenez, który często grał nieco niżej i kilka razy zdarzyło mu się nie nadążyć za akcją. Generalnie Hiszpan w pierwszej połowie był bardzo niewidoczny, a gdy już zaznaczał swoją obecność, robił to niezbyt mądrymi faulami.

Gdy Górnik spokojnie przejmował inicjatywę, Stal Mielec nie bardzo naciskała, żeby ją odzyskać. Starali się raczej blokować wszelkie próby ataku ze strony przeciwnika. Gdy już próbowali konstruować jakąś akcję ofensywną, brakowało im polotu, dynamiki i wyglądało to po prostu monotonnie. Drużyna trenera  Majewskiego bała się jakkolwiek zaryzykować. Marcin Flis, środkowy obrońca Stali w przerwie wspominał, że w założeniu mieli się bronić i szukać kontrataków. O ile to pierwsze wychodziło im w miarę solidnie, to nie widziałem ani jednej solidnej próby kontrataku z ich strony. Najlepszą okazją Stali w pierwszej połowie był strzał z dystansu Tomasiewicza po indywidualnym rajdzie. Sporo to mówi o poziomie, jaki prezentowała ekipa z Mielec.

W przerwie trener Urban stracił cierpliwość i postanowił ściągnąć Roberta Dadoka, który zalicza 3 fatalne spotkanie z rzędu. Poza nim boisko opuścił także zaledwie 18-letni młodzieżowiec – Adrian Dziedzic. Na boisku pojawił się Mateusz Cholewiak oraz Krzysztof Kubica.

Przez kilka pierwszych minut drugiej połowy można było odnieść wrażenie, że Stal powoli zaczyna brać się w garść. Ustawili się nieco wyżej i próbowali agresywniej zaatakować Górnika. Jednak trwało to jedynie kilka minut. Po krótkiej chwili gospodarze szybko wrócili na właściwe tory i zaczęli znów dominować drużynę trenera Majewskiego. W 53 minucie Lukas Podolski miał szansę otworzyć wynik. Jesus Jimenez wypuścił byłego reprezentanta Niemiec, a ten w sytuacji sam na sam położył Gliwe, ale trafił jedynie w boczną siatkę. Następne minuty w wykonaniu Górnika wyglądały jeszcze lepiej. Ofensywne trio Podolski-Jimenez-Nowak pokazało nam, jak potrafi grać drużyna z Zabrza. 55 minuta Nowak podaję górą do Podolskiego, ten przyjmuje i wrzuca idealną piłkę na Jimeneza, ale ten niestety nie jest w stanie dołożyć nogi i wciąż utrzymuje się remis. W 76 minucie atakowany przez kilku rywali Jimenez przebił się samotnie w głąb pola karnego i silnym strzałem po długim słupku w końcu pokonał bramkarza Stali. Większość napastników w takiej sytuacji szukałoby karnego, dlatego warto pochwalić Hiszpana za jego zawziętość i ciąg na bramkę. Po zejściu z boiska Podolskiego gra Górnika nie wyglądała już tak dobrze. Erik Janza w 5 minucie doliczonego czasu gry wywalczył rzut wolny, po którym gola strzelił Krzysztof Kubica, ale po interwencji VAR-u bramka została anulowana ze względu na zagranie ręką młodego pomocnika. Cichym bohaterem tego spotkania jest wychowanek FC Barcelony – Alasana Manneh. Gabończyk świetnie pracował w odbiorze i w wyprowadzeniu piłki. To między innymi dzięki niemu Górnik całkowicie zdominował środek pola.

Stal dzisiaj nie istniała. Zespół z Mielca był chwalony za to, że zwykle mimo bycia dominowanym potrafii stworzyć swoje sytuacje. Dziś tego nie było. Dziś Stal nie pokazała kompletnie nic, zero inicjatywy, czy determinacji do pogoni za wynikiem gdy przegrywali. Wyglądali, jakby grali sparing, a nie ligowe spotkanie, które może zaważyć o ich utrzymaniu. Górnik za to wygrał mecz, który w ich sytuacji musiał wygrać. Brakowało im dzisiaj dokładności i gdyby grali z rywalem pokroju Legii, Rakowa, czy Jagielloni nie mieliby większych szans na zwycięstwo.

Górnik Zabrze 1:0 Stal Mielec

Bramki: 75′ Jesus Jimenez