Reprezentacja

Zaledwie kilku piłkarzy z Europy + „azjatycki Mourinho”. Krótkie przedstawienie naszego dzisiejszego rywala

Zaskakująco często spotykałem się na różnych forach, w komentarzach z oceną Korei przez pryzmat mistrzostw w 2002 roku, gdzie na dzień dobry dostaliśmy od nich lanie, a potem drużyna prowadzona przez sędziów Guusa Hiddinka awansowała do półfinału. W tym roku wydaje mi się, że sukcesem będzie każdy urwany punkt.

Wiadomo jak to jest z tym rankingiem FIFA i z jego wiarygodnością. Jest to jednak ranking oficjalny, więc sugerując się tylko i wyłącznie nim można powiedzieć – na mundialu w Rosji są tylko dwie słabsze drużyny od Korei Południowej (59. lokata) – Rosja (63.) i Arabia Saudyjska (69.). Nawet Panama zajmuje wyższą lokatę. Abstrahując od tego rankingu – to nie są złote czasy tej reprezentacji i to pomimo tego, że mają teraz prawdopodobnie najlepszego piłkarza w swojej historii (a jeśli nie, to zdecydowanie TOP3).

Son Heung-Min, bo oczywiście o nim mowa. 25-letni skrzydłowy Tottenhamu ma na swoim koncie 20 goli w kadrze. W tym sezonie 12 razy pokonywał bramkarzy w rozgrywkach ligowych, 4 w Lidze Mistrzów. Wyżej wspomniałem, że jest to z pewnością TOP3 w historii koreańskiej piłki – patrząc po tym, gdzie grał Son i jakie wykręca liczby (a on z pewnością je jeszcze znacząco poprawi), tylko dwóch piłkarzy z tego kraju tak dobrze poradziło sobie w tak poważnej europejskiej piłce. Pierwszy z nich to oczywiście Park Ji-Sung, wieloletni piłkarz Manchesteru United, który zagrał w 153 meczach Premier League, oraz troszkę starsza historia, bo sprzed ponad 30 lat – Cha Bum-Kun, najlepszy strzelec w historii koreańskiej kadry (58 goli), jedna z ważnych postaci w historii Bayeru Leverkusen (w którym grał wcześniej Son). 185 występów ligowych dla Aptekarzy, 52 trafienia (łącznie w BundesLidze w barwach Bayeru i Eintrachtu 92 gole) – no coś dla tego klubu osiągnął.

Wracając do teraźniejszości. Jest oczywiście Son, jednak w kadrze naszych dzisiejszych rywali znajdziemy innego przedstawiciela Premier League, którym jest Ki Sung-Yong, klubowy kolega Łukasza Fabiańskiego ze Swansea. Na europejskich boiskach spotkać możemy jeszcze takich zawodników jak:

Hwang Hee-Chan napastnik, 22 lata, w kadrze zagrał zaledwie 9 spotkań, Red Bull Salzburg),

Kwon Chang-Hun również dość młody, 23 lata, również napastnik, również niedoświadczony na arenie międzynarodowej – zaledwie 7 meczów. Reprezentuje barwy francuskiego Dijon, 6 bramek w tym sezonie Ligue 1

Koo Ja-Cheol, znacznie bardziej doświadczony pomocnik. Od sierpnia 2015 roku reprezentuje barwy Augsburga, łącznie w BundesLidze zagrał 181 spotkań.

I to by było na tyle. Cała reszta gra albo w rodzimej K League, albo w japońskiej ekstraklasie. Ciekawostka – w kadrze znajduje się 5 obrońców z jednego klubu! Klub ten to Jeonbuk Hyundai Motors, zdecydowanie najlepsza drużyna w Korei – zdobyła 3 mistrzostwa w ostatnich 4 latach. Druga ciekawostka – poza tymi 5 obrońcami w kadrze znajduje się zaledwie jeden pomocnik i jeden napastnik z tego klubu.

Selekcjonerem jest Shin Tae-Yong – jego nazwisko również mało mówi fanom w Europie, jednak jego historia jest całkiem ciekawa. Trenerska kariera rozpoczęła się przez… kontuzję. W 2005 roku Shin opuścił swój kraj, by zagrać w australijskim Queensland Roar. Niemal od razu nabawił się jednak urazu kostki, przez co zakończył karierę. Klub zaoferował mu posadę asystenta trenera Bleiberga z której chętnie skorzystał. Ciekawy jest jego przydomek – John Duerden, dziennikarz Guardiana specjalizujący się w azjatyckiej piłce nazywa go „azjatyckim Mourinho”.

W 2009 roku objął Seongnam FC i już po roku wygrał Azjatycką Ligę Mistrzów (wcześniej ta sztuka udała im się tylko raz jeszcze w ubiegłym wieku). „Gdy grałem w piłkę, byłem arogancki. Ale teraz chyba mogę powiedzieć, że jestem naprawdę wielki” – mówił po jej wygraniu. No coś tam z The Special One ma. Zwolniony pod koniec 2012 roku po mało imponującej serii 7 meczów bez zwycięstwa. Po dwóch latach dostał ofertę… z reprezentacji.

Była to co prawda rola zaledwie strażaka – Tae-Yong poprowadził kadrę w zaledwie dwóch meczach towarzyskich, potem jednak został asystentem nowego selekcjonera. Był nim przez 3 lata – w tak zwanym międzyczasie prowadził również koreańskie młodzieżówki (zespół U-20 na zeszłorocznych mistrzostwach świata oraz olimpijską reprezentację w Rio).

W lipcu ubiegłego roku zastąpił na stanowisku pierwszego trenera Uliego Stielike po kompromitującej porażce z Katarem. Cel był jasny – uratować miejsce na mundialu na dwie kolejki przed końcem eliminacji. Cel udało się osiągnąć – co prawda minimalistycznie, bo po dwóch bezbramkowych remisach. Jednak udało. Gra Korei nie napawała jednak optymizmem – przeciętny koniec eliminacji, porażki w sparingach z Maroko i Rosją. W listopadzie szkoleniowiec zmienił jednak ustawienie z trójki defensorów na 4-4-2 i… i zaczęło „żreć”. Wygrany sparing z Kolumbią, potem zdobycie Mistrzostwa Wschodniej Azji w całkiem niezłym stylu – 3 mecze, 7 punktów, rozgromienie Japonii 4:1.