statystykipogzag

Zagłębie wraca do ligi w świetnym stylu! Pogoń wrócić nie zdążyła.

Zagłębie Lubin wchodzi do ligi w pandemicznej rzeczywistości razem z drzwiami. „Miedziowi” zagrali taki koncert, że nawet występ Kasi Kowalskiej w Ciechanowie się chowa. Gospodarze nie ograniczyli się do roli statystowania, jednak to lubinianie pokazali co to znaczy skuteczność, dynamika i luz jednocześnie.

Pierwszy strzał w tym meczu oddał Bartosz Białek, jednak bez większego zagrożenia. Chwilę później szansę miał Cibicki, jednak skutecznie mu przeszkodził jeden z obrońców lubinian. W 7. minucie Zagłębie cieszyło się z gola. Po wybiciu Guldana z „piątki”, Bartosz Białek miał warunki, aby przyspieszyć na prawym skrzydle, a po przepchnięciu Malca, miał ponadto bardzo dużo wolnej przestrzeni. Na tyle dużo, że odbiorca podania Białka – Dejan Drażić mógł zrobić co chciał, czyli okiwać Kowalczyka i przy okazji strzelić pierwszego gola po przyjeździe do Polski. Pogoń mogła wyrównać w 25. minucie, ale piłka po strzale wylądowała Frączczaka na słupku. Ta sytuacja powinna zakończyć się golem, co wzięli sobie do serca goście. W ciągu minuty stworzyli sobie aż 3 sytuacje bramkowe. Najpierw Drażić wystawił Żivcowi piłkę na pustą bramkę, jednak sytuację w ostatniej chwili uratował Matynia. Następnie kąśliwy strzał oddał Starzyński, jednak Stipica stał na posterunku. Starzyński maczał palce też przy trzeciej akcji, kiedy to zagrał prostopadłą piłkę do Bohara, który miał na tyle czasu i miejsca, że tym razem Stipica nie miał nic do powiedzenia. To był już 12. gol Słoweńca w Ekstraklasie. Ze strony Pogoni zagrożenie próbował stwarzać Dąbrowski strzałami z okolic 16 metra. Kiedy wreszcie było blisko i po raz drugi zadrżał słupek, znowu był to symptom nadchodzącego zagrożenia, które notabene sami sobie stworzyli. Benedikt Zech chciał zagrać głową do Mateusza Malca, ale zrobił to tak nieudolnie, że piłkę przejął Bartosz Białek i miał autostradę do bramki. 18-latek z piłką dojechał do celu i podwyższył prowadzenie na 3:0. Bezlitosne Zagłębie i sfrustrowana Pogoń – taki był obraz spotkania po pierwszej połowie.

Sytuacja była jasna – Pogoń musiała, Zagłębie mogło. Z przebiegu gry mogło wydawać się odwrotnie. To „Miedziowi” tworzyli więcej klarownych sytuacji, byli bardziej wybiegani i zdyscyplinowani. Zagłębie powinno wygrać dużo wyżej, jednak w drugiej połowie, gdy już mieli klarowne okazje, wykazywali się sporą nonszalancją. Nie można powiedzieć, że „Portowcy” nie próbowali w ogóle, jednak ich starania dzisiaj były daremne. Goście zupełnie zdominowali boki boiska, zwłaszcza stronę pilnowaną przez Huberta Matynię. Trzeba pochwalić Zagłębie za dzisiejsze spotkanie. Tak ładna i skuteczna gra rzadko się zdarzała w meczach tego sezonu. Czy lubinianie pójdą za ciosem? Jeśli podtrzymają wysoką dyspozycję, szanse na grę w grupie mistrzowskiej staną się realne. Jak przedstawia się terminarz drużyny z Dolnego Śląska? Zagłębie czekają dwa domowe spotkania z Lechem Poznań i Koroną Kielce, a w 30. kolejce wyjazd do Częstochowy. Wydaje się, że Zagłębie ma jeszcze wszystko w swoich rękach. Pogoń z 41-punktowym dorobkiem jest niemal pewna gry z najlepszymi po 30. kolejce, ale po dzisiejszym występie zrobiła wszystko, aby podkreślić słowo „niemal”. Czy wypadnięcie z „ósemki” jest jeszcze realne? Pogoń do 30. kolejki podejmie Cracovię i Lechię u siebie, a także pojedzie do Poznania. Zważywszy na to, że są to drużyny, które mają podobny potencjał – wszystko jest możliwe. Mimo wszystko, gra Pogoni w grupie spadkowej to właściwie zaprzepaszczenie całego wysiłku włożonego w rundzie jesiennej, kiedy to „Portowcom” zdarzało się nawet przewodzić lidze. Mimo osłabień, piłkarze Pogoni mają obowiązek utrzymać miejsce w górnej połówce tabeli. Jak się potoczą losy obu drużyn? Dosyć niedługi czas pokaże. Najważniejsze, że liga już wróciła i oby tak to wyglądało, jak choćby dzisiaj.