statystyki

Wymęczone zwycięstwo pomimo gry w przewadze. Legia pokonuje Sandecję

Szybka czerwona kartka i gra w osłabieniu znacznie pokrzyżowała plany gości na wywiezienie korzystnego rezultatu ze stolicy. Jednak dopiero w 72 minucie po indywidualnej akcji Kasper Hamalainen przełamał obronę beniaminka.

Legioniści zaczęli to spotkanie z czterema zmianami w składzie w porównaniu z meczem z FK Astana. Szansę gry w wyjściowej jedenastce dostał po raz pierwszy ofensywny pomocnik Cristian Pasquato a na ławce znalazł się Portugalczyk kolejny letni nabytek – Hilderberto. W składzie Sandecji natomiast wystąpiło dwóch ex-legionistów, Tomasz Brzyski oraz Wojciech Trochim.

Mistrzowie Polski od początku ruszyli do przodu jednak beniaminek skutecznie się bronił i starał się nie pozostawać  dłużny. Mimo kilku szarż, Sandecji brakowało pomysłu na wykończenie. W 15 minucie dwa groźne strzały oddawał Pasquato, jednak pomylił się nieznacznie. Co ciekawe, drugi z nich to próba przelobowania bramkarza z okolicy koła środkowego.

W 21 minucie Grzegorz Baran za ostry atak wyprostowaną nogą w Michała Kopczyńskiego obejrzał czerwoną kartkę i osłabił drużynę z Nowego Sącza. Po tej sytuacji Legia zintensyfikowała swoje ataki a zaskoczyć bramkarza próbował kilkukrotnie Sadiku – w 32 minucie trafił w boczną siatkę. Warszawiacy zwiększali posiadanie piłki i wyprowadzali kolejne ataki ale brakowało skuteczności. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0-0.

Po przerwie bez zmian w składzie Legioniści kontynuowali ataki. W 49 minucie Dominik Nagy stojąc na 16-tym metrze minimalnie chybił. W 52 minucie Sandecja mogła wyjść na prowadzenie – Filip Piszczek zgubił krycie i wyszedł sam na sam z Malarzem jednak przegrał pojedynek.

Im dłużej trwał mecz, tym prostsze błędy popełniali gracze Legii. Niedokładne podania, przyjęcia piłki i dryblingi – to wszystko wprowadzało nerwowość w szeregach gospodarzy oraz na trybunach. Nieustanne próby przyniosły jednak efekt w 72 minucie, kiedy to płaskim strzałem sprzed pola karnego  Kasper Hamalainen pokonał Michała Gliwę.

Do końca spotkania gospodarze nie forsowali tempa starając się utrzymać posiadanie piłki na połowie przeciwnika. Dopiero ostatniej akcji meczu strzałem z ostrego kąta wynik ustalił Michał Kucharczyk.