statystykipiawar

Warta strzeliła bramkę! Równowaga wszechświata została zachwiana – Piast Gliwice 0:1 Warta Poznań

W Gliwicach zaskoczenie! Warta sensacyjnie wygrywa z Piastem i strzela swoją pierwszą bramkę po 8 spotkaniach przestoju. Gospodarze byli dziś kompletnie bezradni. Ich grę w ofensywie można określić tylko jednym słowem – piach.

Pierwsza połowa – oczu kąpiel wskazana

Nie będziemy ukrywać, pierwsza połowa tego widowiska była fatalna do oglądania. Zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Warta postanowiła ustawić się dość głęboko w defensywie, a Piast nie był w stanie nawet porysować muru zbudowanego przez defensorów z Poznania. Paradoksalnie był to ich jeden z najlepszych meczy w obronie podczas obecnego sezonu, a w ich ekipie brakowało podstawowych defensorów. Obrona złożona z Dawida Szymonowicza i Mateusza Kupczaka na papierze wyglądała krucho, ale dzięki pomagającym im defensywnym pomocnikom (Łukaszu Trałce i Mateuszu Kopczyńskim) Piast Gliwice miał spore problemy, aby chociaż nieznacznie zagrozić bramce Adriana Lisa.

Jeżeli chodzi o grę w ofensywie ekipa gości także była bardziej konkretna. Może nie dominowali przeciwnika, ale byli w stanie stwarzać sobie o wiele lepsze sytuacje. W 20 minucie Dawid Szymonowicz był niezwykle bliski otworzenia wyniku. Po wręcz idealnej wrzutce z rzutu rożnego na 5 metr obrońca Warty nie trafił czysto piłkę i wylądowała ona na poprzeczce.

Najwięcej krwi piłkarzom Piasta napsuł Jayson Papeau. Francuz miał dzisiaj ciąg na bramkę. Posyłał dobre podania, miał ciekawe pomysły, ale zabrakło konkretów. Poza kilkoma wkręconymi w ziemie piłkarzami Piasta niw wyniósł niczego z tego meczu. Warto jednak nadmienić, że pracował równie ciężko w odbiorze i często skutecznie cofał się do defensywy.

Ofensywa Piasta dzisiaj zawiodła

Ofensywni zawodnicy Piasta ostatnimi czasy regularnie pokazują swoje wysokie umiejętności. Wystarczy popatrzeć na średnią bramek strzelaną przez ekipę Waldemara Fornalika. Dzisiaj zasługują jednak na kubeł zimnej wody.

Skrzydła w drużynie gospodarzy kompletnie nie istniały. Damian Kądzior i Arkadiusz Pyrka byli regularnie gaszeni przez obrońców Warty. Poza kilkoma nieudanymi dośrodkowaniami ciężko było wyczuć ich obecność. To samo tyczy się napastnika, Alberto Torila. Hiszpan nie dostawał wielu piłek przez co nie dawał od siebie kompletnie niczego.

Szkoleniowiec Piasta starał się coś zmienić. W drugiej połowie wpuszczał kolejnych to piłkarzy z nadzieją na poprawę sytuacji. Nawet przy zmianie sytemu na grę 2 napastników okazało się to bezskuteczne.

Warta strzeliła bramkę – równowaga wszechświata została zachwiana

W drugiej części spotkania Warta była bardziej przygaszona. Miała swoje próby, ale nie były one przekonywujące. Sytuacja diametralnie zmieniła się w 79 minucie, gdy ku zaskoczeniu wszystkich kibiców, Warcie udało się trafić do siatki.

Po jednym z kontrataków, przed polem karnym piłkę otrzymał młodzieżowiec gości, Szymon Czyż. Piłkarz wypożyczony z Lazio słynie z niezłego przeglądu pola i zdołał to w końcu dobitnie pokazać. Posłał piękne podanie górą do Adama Zrelaka. Pilnujący go Tomas Huk nie dał rady wykonać dobrze swojego zadania, dzięki czemu Słowak był w stanie posłać atomowe uderzenie pod poprzeczkę. Franciszek Plach nie mógł się nawet ruszyć.

Po 749 minutach Warta w końcu strzela bramkę w ekstraklasie. Wyczynu tego dokonał zawodnik dobry, ale z opinią mało bramkostrzelnego. Wszystko to w meczu, e którym byli skazywani na rażącą porażkę. Ekstraklasowa logika znowu dała o sobie znać, a kibice Wart mogą być z tego powodu zadowoleni.

Warta może być kolejnym przykładam efektu nowej miotły. Drużyna została poukładana przez zastępcę Adama Szałe, ale daleko mi od przeceniania jego roli. W tak krótkim czasie nie był w stanie zmienić znacząco tej ekipy, a jej szkieletem wciąż jest spuścizna Piotra Tworka.

Piast Gliwice 0:1 Warta Poznań – Adam Zrelak 79’