Śląsk Wrocław – jak roztrwonić dobry początek dekady

Śląsk Wrocław to klub nietypowy. Usytuowany w mieście zamieszkałym przez ponad 600 tysięcy ludzi i posiadający piękny, nowoczesny stadion, a jednak nieprzyciągający tłumów. Niezachwycający swoim stylem gry, a jednak będący w stanie osiągać dobre wyniki. I przede wszystkim – nieprzewidywalny, o czym świadczy fakt, że w trwającej dekadzie trzykrotnie zajmował miejsce na ligowym podium i tyle samo razy był pretendentem do spadku. Przyjrzyjmy się bliżej poczynaniom wrocławskiej drużyny na przestrzeni ostatnich siedmiu lat.

Sezon 2010/2011: 2. miejsce

Choć początek rozgrywek nie wróżył niczego dobrego, zmiana na trenerskim stołku zdziałała cuda. Kiedy Ryszarda Tarasiewicza zastąpił doświadczony Orest Lenczyk, postawa drużyny zmieniła się diametralnie. Ostatecznie, po intensywnie przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym, skazywanemu na spadek zespołowi z Dolnego Śląska, pomimo spotkań rozgrywanych w niedzielę o 17:00, kiedy pogoda grze w piłkę nie zawsze sprzyja, udało się zakończyć sezon na drugim stopniu podium i zagwarantować sobie start w eliminacjach do Ligi Europy.

Szczególnie imponująca była ówczesna druga linia Śląska z Sebastianem Milą, Rokiem Elsnerem, Piotrem Ćwielongiem i Przemysławem Kaźmierczakiem. Liderem był ten ostatni, popisujący się nie tylko dobrą postawą w defensywie, ale także mocnym i precyzyjnym strzałem z dystansu, który pozwolił mu zanotować aż osiem trafień. Ten sezon był również początkiem świetnej dyspozycji Waldemara Soboty, który szybko podbił serca wrocławskich kibiców.

Sezon 2011/2012: 1. miejsce

Pomimo zaskakująco dobrego wyniku w poprzednich rozgrywkach oraz dużego zainteresowania graczami Śląska na rynku transferowym, klub postawił na rozsądek i dzięki temu udało się zachować trzon drużyny, a nawet wzmocnić kadrę o takie nazwiska jak Cetnarski, Mraz czy Voskamp. Szkoleniowcem pozostał Orest Lenczyk, z którym przedłużono kontrakt.

Stabilizacja pozwoliła Śląskowi ponownie dołączyć do walki o najwyższe cele, tym razem jednak bez wyraźnych kryzysów i konieczności odbijania się od dna tabeli. Choć stawka była wyrównana i jeszcze na dwie kolejki przed końcem rozgrywek aż pięć drużyn miało szansę na mistrzostwo, finisz sezonu nie był zbyt emocjonujący. Ekipy z czołówki gubiły punkty, a tytuł trafił do tej, której udało się stracić ich najmniej, czyli właśnie Śląska.

Postawa drużyny z Wrocławia w europejskich pucharach również nie była imponująca, jednak trzy remisy i jedno zwycięstwo przy dwóch porażkach pozwoliły na dotarcie do IV rundy eliminacji Ligi Europy.

Sezon 2012/2013: 3. miejsce

Pierwsza połowa sezonu okazała się bardzo burzliwa. Klub z Dolnego Śląska regularnie lądował na czołówkach gazet, jednak nie ze względu na imponujące wyniki. Zaczęło się od wysokich porażek w dwumeczach z Helsingborgiem (1:6 w eliminacjach do Ligi Mistrzów) oraz Hannoverem 96 (4:10 w Lidze Europy). Następnie posadę stracił trener Orest Lenczyk, który był w konflikcie z niektórymi zawodnikami i zarządem. Potem przyszedł czas na aferę ze skacowanym Patrikiem Mrazem na treningu, a wszystko przypieczętował komornik, który ściągnął z konta klubu zaległe pieniądze dla Ryszarda Tarasiewicza.

Mimo sporego zamieszania, zespół wciąż utrzymywał względnie stabilną dyspozycję i przez większość sezonu plasował się w górnej części tabeli. Ostatecznie rozgrywki zakończył na najniższym stopniu podium i po raz kolejny otrzymał szansę na występ w europejskich pucharach.

Sezon 2013/2014: 9. miejsce

Trzy sezony rozgrywek zakończone w pierwszej trójce pozwoliły myśleć o Śląsku jako o zespole czołowym w lidze polskiej, który regularnie będzie zdobywać doświadczenie w Europie i pretendować do tytułu Mistrza Polski.

Początek pierwszego sezonu w systemie ESA-37 okazał się jednak dla WKS-u bardzo słaby i po raz kolejny wróżono mu spadek. Podobnie jak trzy lata wcześniej, postawa drużyny uległa polepszeniu po zmianie szkoleniowca. Tym razem na trenerskim stołku zasiadł Tadeusz Pawłowski, który zastąpił Stanislava Levego. “Teddy” w efektowny sposób uratował zespół przed degradacją do niższej ligi, a zespół pod jego wodzą przegrał zaledwie jedno z czternastu spotkań. Mimo tego, szczytem możliwości Śląska była pozycja lidera grupy spadkowej.

Sezon 2014/2015: 4. miejsce

Kolejny rok – kolejna huśtawka formy. Po imponującej końcówce poprzednich rozgrywek, znów pojawiły się głosy, że WKS może liczyć się w walce o najwyższe cele. W obliczu poważnej kontuzji Marco Paixao, wypowiedzi ludzi związanych z klubem były jednak ostrożne i zakładały walkę o miejsce w pierwszej ósemce.

Po kilku kolejkach posuchy, wrocławianie zaczęli seryjnie zdobywać punkty, dzięki czemu przezimowali na drugim stopniu podium. Wraz z wiosną pojawił się kryzys. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego prezentowali się tragicznie, a swoje pierwsze zwycięstwo w 2015 roku odnieśli dopiero w 28. kolejce. Zdobycz punktowa z jesieni pozwoliła jednak na występy w grupie mistrzowskiej, a trzy wygrane na koniec sezonu zapewniły Śląskowi czwarte miejsce w tabeli.

Warto wspomnieć także o tym, że wrocławski klub z roku na rok zaliczał coraz więcej wpadek na rynku transferowym. Tylko w tym sezonie WKS pozyskał trzynastu zawodników, z czego w pierwszym składzie regularnie pojawiało się zaledwie trzech z nich, natomiast pozostali okazali się głównie wzmocnieniem trzecioligowych rezerw. Szczególnie nietrafione okazały się zimowe transfery, gdzie sprawdził się tylko jeden gracz – Peter Grajciar.

Sezon 2015/2016: 10. miejsce

Letnia przerwa przyniosła spore zmiany w ekipie z Dolnego Śląska. Z klubem pożegnali się: najlepszy strzelec drużyny, Marco Paixao, oraz skrzydłowy Robert Pich. W składzie doszło do kilku wzmocnień – nowymi piłkarzami Śląska zostali Jacek Kiełb, Marcel Gecov oraz dwójka, która miała już okazję przywdziewać wcześniej zieloną koszulkę, czyli Adam Kokoszka i wychowanek Kamil Biliński.

Inauguracja rozgrywek zakończyła się wysoką porażką wrocławian z Legią, ale w kolejnych meczach WKS regularnie punktował. Nic nie wskazywało na to, że podobnie jak w poprzednich latach, nadejdzie poważny kryzys. Tradycji stało się jednak zadość i od 18 września do 11 grudnia Śląsk ani razy nie zwyciężył, a 6 grudnia wylądował na samym dnie ligowej tabeli. Lepsza dyspozycja przyszła dopiero w marcu, po tym jak zespół objął Mariusz Rumak, a skład wzmocnili Lasha Dvali, Ryota Morioka, Andras Gosztonyi i Bence Mervo. Po sezonie zasadniczym, Śląsk znalazł się w grupie spadkowej i podobnie jak dwa sezony wcześniej, osiągał w niej dobre rezultaty. Postawa w całych rozgrywkach pozwoliła jednak na zaledwie dziesiąte miejsce.

Patrząc z perspektywy czasu, sympatycy wrocławskiej drużyny mogą zaintonować: “A miało być tak pięknie…”. I wciąż istnieje szansa, że będzie. Śląsk jest bowiem klubem z ogromnym potencjałem infrastrukturalnym, a przy dobrym zarządzaniu również sportowym. Kluczem do sukcesu jest jednak stabilizacja, która jak można zauważyć, nie jest mocną stroną wrocławskiego zespołu. Drużynie ewidentnie brakuje także mocnego trzonu podobnego do tego, który posiadała chociażby w sezonie mistrzowskim. Czy Śląsk można nazwać ofiarą systemu ESA-37? Poniekąd tak, ponieważ już dwa razy wrocławianie mogli znaleźć się na wysokiej pozycji, jednak w praktyce nie było to możliwe ze względu na podział na grupę mistrzowską i spadkową. Warto jednak pamiętać, że takie same zasady obowiązują wszystkie zespoły i ten obrót spraw jest przede wszystkim konsekwencją braku równej, dobrej formy WKS-u. Należy mieć zatem nadzieję, że władze klubu pójdą po rozum do głowy i wyciągną z poprzednich lat wnioski, które pozwolą im powrócić do walki o najwyższe cele.