statystyki

Sandecja żegna się z Ekstraklasą. Na jak długo? Będziecie tęsknić?

Nie ma co ukrywać – jedyny mecz o jakimkolwiek ciężarze gatunkowym odbywał się w Gliwicach. Pomimo to w Gdańsku obejrzeliśmy całkiem niezłe spotkanie – ostatnie Sandecji w Ekstraklasie. Na jak długo?

Nie ma co ukrywać – poza osobami z Nowego Sącza, oraz sympatykami Cracovii, Korony, oraz „przaśnej ligi”, nikt za Sandecją specjalnie tęsknić nie będzie – to jest jednak temat na podsumowanie całego sezonu. Stricte co do spotkania – Sandecja nie grała źle, na pewno nie zagrała jak ostatnia drużyna ligi, choć początek meczu był ciężki. Ciężki, ponieważ gospodarze od początku narzucili swoje warunki – dość szybko padł nawet gol (strzelcem Haraslin), nawet niezłej urody, jednak sędzia po konsultacji z VARem trafienia nie uznał. Sędzia Dobrynin uznał, że przebiegający w polu karnym Żukowski (który był na spalonym) utrudnił interwencję Radlińskiemu.

Lechia naprawdę dominowała, Peszko nie trafił nawet na pustą bramkę, jednak gola strzeliła Sandecja. Konkretniej – Wojciech Trochim. Gol był dość… parodystyczny. Trochim z tą piłką zabierał się ślamazarnie, dość niezdarnie, jednak żaden z zawodników gospodarzy do niego nie doskoczył. Sympatyczny, łysy jegomość skorzystał z okazji, uderzył spoza pola karnego i pokonał Dusana Kuciaka.

W drugiej połowie goście opadli z sił, zaś gospodarze w końcu zaczęli coś grać. Gola na wagę wyrównania strzelił Paixao. Co więcej – gola uznanego dopiero po interwencji VARu. Czy uznanego słusznie? No do tej pory można mieć wątpliwości.