statystykiśląjag

Remis, który boli obie strony

Rzadko się zdarza, aby drużyna, która zdobywa punkt w ostatniej akcji meczu, mogła czuć niemały niedosyt. Jagiellonia jednak ma do tego pełne prawo. Przyjezdni w drugiej połowie zupełnie zdominowali rywala. Jednak do 92. minuty to Śląsk wygrywał i gdyby nie błąd Jarosława Przybyła, to ekipa Mamrota nie wywiozłaby nawet tego punktu.

Pierwsza odsłona do najciekawszych nie należała. Na początku lepiej wyglądała Jagiellonia, potem do gry włączyli się gospodarze. Prowadzenie WKS-owi mógł dać Erik Exposito, ale jego strzał z rzutu w wolnego w kapitalnym stylu obronił Xavier Dziekoński. Hiszpański supersnajper Śląska dopiął swego w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Exposito wykorzystał zawahanie Dziekońskiego i wpakował piłkę obok słupka strzeżonego przez młodego golkipera „Jagi”. Przy tej akcji warto pochwalić Krzysztofa Mączyńskiego, który popisał się idealnym zagraniem do strzelca gola.

Po przerwie zobaczyliśmy zupełnie inną Jagiellonię. Podrażniony, zdeterminowany i agresywny zespół z Białegostoku zdominował ekipę Jacka Magiery. Efektem tych wysiłków było wyrównanie stanu meczu w 54. minucie. Po rzucie rożnym bezpańską piłkę poza polem karnym otrzymał Tomas Prikryl, a ten mocnym, płaskim strzałem pokonał Szromnika.

Jagiellonię w ogóle to nie zadowalało. Już chwilę po strzelonej bramce przed niezłą szansą stanął Imaz, ale Szromnik tym razem nie dał się pokonać. Następne bardzo dobre okazje miało dwóch Bartoszów. Bidzie zabrakło ułamka sekundy do tego, by bramkarz Śląska nie zdążył z interwencją. Kwietniowi zaś zabrakło precyzji w strzale głową z bliskiej odległości. W obu akcjach kapitalnym zagraniami popisywał się Pospisil, który grał jak w czasach świetności, o których można było zapomnieć. Jeśli to nie były stuprocentowe okazje, to sytuacja z 76. minuty już na pewno taką była. Najpierw Bojan Nastić uderzył w słupek, a następnie Jesus Imaz kapitalnie ograł obrońców, ale fatalnie uderzył na bramkę.

Do tamtej pory przewaga Jagiellonii była niepodważalna i wydawało się kwestią czasu strzelenie przez białostoczan drugiego gola. Zrobił to jednak…Śląsk. Drużyna, która została zupełnie stłamszona przez rywala, zadała zaskakujący cios w 82. minucie. Marcel Zylla zagrał do wbiegającego do bramki Adriana Łyszczarza, a ten strzelił swoją trzecią bramkę w ciągu tygodnia.

Drużyna Ireneusza Mamrota nie poddała się. Po wrzutce Bojana Nasticia, Jesus Imaz dał wyrównanie w ostatniej akcji meczu. Obóz Śląska Wrocław miał pretensje do arbitra o to, że nie podyktował rzutu wolnego po faulu Romanczuka na Exposito. Jacek Magiera jednak powinien być niezadowolony z postawy Szymona Lewkota, który już po tym zdarzeniu w prostej sytuacji fatalnie przyjął piłkę, przez co ją stracił. Ogólnie akcja bramkowa Jagiellonii powstawała „w bólach” i nietrudno było się oprzeć wrażeniu, że defensywa Śląska Wrocław fatalnie zachowała się przy tej akcji.

Po przerwie reprezentacyjnej, Śląsk zagra z Pogonią w Szczecinie, a Jagiellonia na własnym stadionie podejmie Wisłę Kraków.