Polski antyfutbol w Amsterdamie. Holandia – Polska 1:0

Po bardzo słabym meczu na Johan Cruyff Arena w Amsterdamie Polska przegrywa z Holandią 0:1. Bramkę dla gospodarzy strzelił w 61.minucie piłkarz Tottenham Hotspur Steven Bergwijn.

Napisać, że Polska słabo zagrała w tym meczu, to tak jakby nic nie powiedzieć. Wynik spotkania to najmniejszy wymiar kary jaki spotkał podopiecznych Jerzego Brzęczka. Jedyną okazją biało-czerwonych wartą odnotowania, była ta z 32. minuty, kiedy Klich zagrał piłkę na prawą stronę do Tomasza Kędziory, który zagrał piłkę w pole karne do Krzysztofa Piątka. Napastnik Herthy Berlin uderzył w górny róg bramki, lecz Cillessen wybronił ten strzał. I to tyle jeśli chodzi o polskie ataki. Im dłużej trwał mecz, tym przewaga gospodarzy była coraz bardziej widoczna. Pierwszą groźną sytuacją Holendrów była ta z 21. minuty, kiedy Promes uderzył obok bramki. Chwilę przed przerwą Oranje mogli wyjść na prowadzenie po strzale Frenkie de Jonga, lecz trafił w słupek.

Po przerwie ataki gospodarzy narastały z coraz większą intensywnością. Chwilę po wznowieniu gry, wrzutkę z prawej strony próbował wybijać Jan Bednarek, który strącił piłkę pod nogi zaskoczonego Depaya  i piłka wyszła za końcową linię. W 61. minucie wyczerpaliśmy limit szczęścia i po podaniu Hateboera z prawej strony padł strzał na bramkę z najbliższej odległości w wykonaniu Bergwijna, który mógł cieszyć się z bramki. Po stracie bramki na boisku pojawili się Arkadiusz Milik, Kamil Grosicki, oraz debiutant Jakub Moder zmieniając odpowiednio Piątka, Jóźwiaka i Zielińskiego, Lecz ten manewr także niewiele wniósł do naszej gry. Holendrzy stworzyli jeszcze kilka dogodnych sytuacji, lecz fragmentami widać było, iż bawią się piłką niż myślą o dobiciu rywala.

Podsumowując. Wiadomym było, iż jeśli chcemy wywieźć korzystny wynik z Amsterdamu nie możemy pójść na wymianę ciosów, lecz ustawić się defensywnie. W długim wymiarze czasowym mieliśmy korzystny wynik, lecz nie to martwi najbardziej. Broniliśmy się w przyzwoitym stylu przez długą część meczu, lecz nie mieliśmy kompletnie pomysłu jak zagrać z przodu. Piłki z formacji obronnej były wybijane na chaos, byle dalej od własnej bramki. Brak składnego wyprowadzenia piłki, aby stworzyć szybką kontrę. Praktycznie każda piłka kończyła się stratą w okolicy linii środkowej, gdzie nasi piłkarze odbijali się od Van Dijka i pozostałych defensorów. Jedni powiedzą, że 10 miesięcy kadra nie grała, ale przecież nie jesteśmy wyjątkiem w skali Europy czy Świata. Nie jest też wytłumaczeniem brak Roberta Lewandowskiego, ponieważ w tym meczu nominalne 9 jakimi byli Piątek, a później Milik, piłkę przy nodze mieli tylko okazjonalnie. Kolejny mecz z Bośnią będzie okazją do rehabilitacji, ale znacznie ważniejszym od wyniku tego meczu, będzie poprawa gry, ponieważ na tą chwilę wygląda to po prostu blado.