pods

Podróże w czasie istnieją! Wróciła Cracovia z wiosny

Michał Probierz odkąd jest w Cracovii wcielał się w różne role: najpierw ogrodnika pielęgnującego swoją roślinkę, później szamana odpędzającego złe duchy. Meczem z Koroną pokazał jeszcze jedną, chyba najbardziej imponującą umiejętność – podróżowanie w czasie.

Dzisiaj w Kielcach to była Cracovia bardzo przypominająca tą z wiosny tego roku. Wybiegana – przebiegnięte 122 kilometry łącznie, z czego 13 w wykonaniu samego Damiana Dąbrowskieg0. Grająca w sposób dojrzały, trochę też wyrachowany. Ale przede wszystkim mająca to, czego najczęściej jej w tym sezonie brakowało – była do bólu skuteczna. Pierwsza szansa w meczu? Od razu gol Cabrery ustawiający niejako to spotkanie.

Ten sezon nie rozpieszczał trenera Cracovii, ale los powoli zaczyna się odwracać. Posiadanie w środku pola takich piłkarzy jak Janusz Gol i Damian Dąbrowski, przy jednoczesnej możliwości wpuszczenia z ławki chociażby Marcina Budzińskiego, to dosyć spory komfort. To było widać na boisku, bo Jakub Żubrowski i Adnan Kovacević wyglądali dzisiaj przy duecie pomocników Pasów jak juniorzy wpuszczeni do gierki treningowej pierwszego zespołu. Różnica poziomów.

Jeśli do czegoś w występie Pasów można się przyczepić, to na pewno brakowało nieco spokoju przy licznych kontrach jakie prezentowała drużynie Probierza Korona. Cracovia mogła ten mecz przynajmniej kilkukrotnie zamknąć, ale brakowało w tych sytuacjach dokładności i  większej ilości zimnej krwi. To mogło się zemścić, bo Korona co prawda grało bardzo przeciętnie, ale swoje sytuacje też miała. Przy poprzeczce po strzale Soriano z pewnością serce delikatnie szkoleniowcowi Pasów zadrżało.

Korona była dzisiaj totalnym przeciwieństwem tego do czego przyzwyczaiła odkąd prowadzi ją Gino Lettieri. Grała ślamazarnie, chaotycznie, bardzo wolno przedostawała się na połowę Cracovii, sporo piłek oddawała za darmo. Jednym słowem – irytująca. Jeden punkt w trzech ostatnich meczach – mała lampka w głowie trenera powinna się zapalić, bo jeśli Korona chce być pojmowana za drużynę z szeroko pojętej czołówki to nie może pozwolić się dominować w starciu z przedstawicielem strefy spadkowej. Teraz czeka ją mecz z inną mocno podirytowaną ekipą – Zagłębiem Lubin.

Jak dużo może zmienić się w Ekstraklasie w przeciągu kilkunastu dni? O tym może przekonać się Cracovia. Przed meczem z Górnikiem miała przed sobą widmo przepaści, bo w przypadku porażki ugrzęzłaby na dnie ligowej tabeli. Minął niespełna tydzień i już nastroje są zupełnie inne. 6 punktów, wygrany mecz wyjazdowy na ciężkim terenie, a w perspektywie oprócz pucharowego starcia w Niecieczy domowy mecz z Miedzią Legnica, więc jeśli dzisiejsze spotkanie to nie był jednorazowy wyskok to Pasy przy odrobinie szczęścia mogą już doskoczyć bardzo blisko pierwszej ósemki. Ktoś tu chyba nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.