b3e764fab40f1

Parostatkiem albo Arką w piękny rejs. Szkoda tylko, że w dół tabeli

„Co Wy robicie, Wy naszą Arkę hańbicie”. Takie okrzyki brzmiały z trybun przez sporą część meczu. Nie ma co się dziwić kibicom – gdynianie przegrali wszystkie trzy mecze w tym roku, zaś nie wygrali w żadnym z ostatnich siedmiu spotkań. Ekipa z Trójmiasta zamiast walczyć o górną połowę w tabeli zaczyna coraz bardziej nerwowo spoglądać w dół.

Zacznijmy jednak od wygranych. Gliwiczanie przeciętnie zaczęli rok, przegrywając 1:2 z Cracovią. Podopieczni Waldemara Fornalika jednak szybko się podnieśli – przed tygodniem rozgromili u siebie poznańskiego Lecha, dziś zwyciężyli w Gdyni. Piastunki przyjechały do Trójmiasta jak po swoje – do przerwy gliwiczanie prowadzili 2:0 pokazując dojrzały futbol. Komentatorzy Eurosportu zachwycali się, że to być może „najbardziej wyrachowana i dojrzała drużyna, tylko że nie tak medialna”. Już przed tygodniem gliwiczanie pokazali, że do wysokiego stopnia opanowali dośrodkowania i stałe fragmenty gry – wynik meczu otworzył Czerwiński po wrzutce Hateleya z rzutu wolnego. Żeby nie było tak dobrze – sympatyczny łysy jegomość w końcówce meczu sprokurował rzut karny, obroniony przez gliwickiego bramkarza.

Arka w końcówce w końcu się obudziła, czego efektem był zmarnowany rzut karny oraz gol Damiana Zbozienia z rzutu rożnego.

Nie popisał się jednak przede wszystkim… sędzia Myć, który nie pokazał dwóch czerwonych kartek zawodnikom gospodarzy – należały sięone Adamowi Marciniakowi (druga żółta) oraz Adama Dei, który zdzielił Patryka Dziczka łokciem w twarz.