11303636_835030829885971_850583675_n

Ostatnia prosta: gdański opór kontra machina Berga

Finisz rozgrywek, emocje sięgają zenitu, żołądek skacze do gardła. Pewnie właśnie w tej chwili wszyscy ci, którzy delikatnie mówiąc Ekstraklasy nie trawią, pukają się w czoło. No bo jak można się emocjonować taką denną ligą, której poziom pozostawia wiele do życzenia? Można. I to wcale nie jest masochizm. Do końca sezonu nie pozostał nawet tydzień, a sprawa mistrzostwa wciąż jest otwarta. Do próby jej rozstrzygnięcia dojdzie równolegle na dwóch stadionach: w Zabrzu, gdzie wybiera się Lech i w Gdańsku, który odwiedzi Legia. Lechiści już udowodnili, że potrafią przeciwstawić się machinie Berga i pokrzyżować jej plany. Środowy mecz będzie wyglądał jednak nieco inaczej. Oba zespoły zderzą się ze sobą w zmienionych składach, bowiem żaden z nich nie jest wolny od kontuzji. Ranga konfrontacji – ona też jest inna. Bądź co bądź, to starcie może okazać się kluczowym w kontekście Mistrza Polski.

Defensywa w szpitalu – skąd nadejdzie pomoc?

Chyba jeszcze tak nie było, żeby trener Brzęczek miał wolną głowę i mógł całkowicie dowolnie skompletować skład. Bez żadnego łatania dziur, bez zbędnej gimnastyki. Przed meczem z Legią ponownie staje przed ciężkim zadaniem. Nie obejdzie się bez migreny. Z gdańskiej obrony wypadło kilku kluczowych graczy i kibice Lechii muszą oczekiwać na błysk geniuszu swojego szkoleniowca. Albo na łut szczęścia. Wciąż wykluczony jest występ Wawrzyniaka, bez którego biało-zieloni potrafili sobie radzić. W takich chwilach zwykle dochodziło do przesunięcia Wojtkowiaka i skorzystanie z usług Lekovicia. Teraz sprawa jest nieco trudniejsza. Co prawda Serb wraca, ale narodziły się problemy związane z drugim stoperem. Gerson ma pękniętą kość mostka po ostatnim starciu ze Śląskiem i jest wyłączony z treningów na najbliższy miesiąc. W jego miejsce mógłby wskoczyć Rudinilson, którego jest to nominalna pozycja, ale 20-latkowi daleko od pewności w defensywie. Zawsze istnieje możliwość cofnięcia Vranjesa, ale on już raz przyznał, że sam sobie nie życzy kolejnego występu na stoperze. No cóż. Przy okazji, urazy wciąż leczą Garbacik, Dźwigała oraz Bougaidis. W odwodzie pozostaje jeszcze Możdżeń, ale Brzęczek coś mu nie ufa.

Nieco lepiej ma się kwestia innych partii formacji. Do składu po przymusowej pauzie za kartki wraca Mila, który jest w stanie poukładać szeregi gdańszczan i napsuć krwi legionistom. Kwestia, czy akurat w tym momencie wzniesie się na wyżyny własnych umiejętności.

Problemy ze skutecznością vs. warszawska twierdza

Nie od dziś wiadomo, że gdańszczanie mają problemy z seryjnym strzelaniem bramek. Potrzeba im wielu sytuacji, żeby piłka w końcu znalazła ujście w siatce. A to strzały z dystansu trafiają w trybuny, a to ktoś źle obliczy tor lotu futbolówki. Co więcej, teraz większość odpowiedzialności za atak będzie spoczywała na Colaku. Friesenbichler nie zagra do końca sezonu. Teraz trener Brzęczek nie będzie miał już możliwości manewru zamiany na linii Chorwat-Austriak, co może się odbić na grze zespołu. Wiele będzie zależało również od dyspozycji Nazario, który dobrym podaniem potrafi obsłużyć kolegów w taki sposób, że mają łatwą drogę do bramki.

Bergowi zrzedła mina – kluczowi zawodnicy z urazami

Żeby nie było tak kolorowo, to i w obozie Legii pojawiają się problemy. Norweg może pożyczyć od Brzęczka leki na migrenę, bowiem również będzie musiał skompletować jedenastkę w nieco inny sposób niż czynił to zwykle. A to wszystko wynika z absencji dwóch z najważniejszych piłkarzy Wojskowych. W Gdańsku na pewno nie zagra Rzeźniczak, który w meczu z Wisłą zobaczył 8. żółtą kartkę oznaczającą przymusową pauzę. Teoretycznie w kadrze nie powinien się znaleźć również Duda, narzekający na uraz kostki. Jego występ nie jest wykluczony, ale szkoleniowiec musi przemyśleć wiele za i przeciw zanim zdecyduje się na ryzykowny występ Słowaka. W odwodzie pozostają powracający Masłowski oraz Sa, z których usług Berg może spokojnie skorzystać. Pozostaje jedynie kwestia sympatii do obu tych graczy.

Element presji i jego wpływ na wydarzenia boiskowe

Lechia swój ostatni mecz (przeciwko Śląskowi) przegrała i mocno skomplikowała swoją sytuację w tabeli, tym samym walkę o miejsce premiowane eliminacjami do europejskich pucharów. Choć we Wrocławiu radziła sobie naprawdę dobrze, to nie potrafiła tego wykorzystać i po raz kolejny zabrakło jej wykończenia. Najbliżej strzelenia gola był zdecydowanie Vranjes, ale po jego uderzeniu piłka trafiła w słupek. Bośniak jest jednym z kluczowych elementów formacji Brzęczka i na pewno jego siła ogniowa przyda się w ofensywie.

Wojskowi wcale nie mogą by tacy pewni zwycięstwa. W ostatnich meczach mieli problemy z przeciągnięciem szali zwycięstwa na swoją korzyść i często wynik rozstrzygały kuriozalne sytuacje lub jakiś łut szczęścia. Gdańsk jest dla nich szczególnie trudnym terenem i będą musieli podwójnie się zmotywować, żeby wywieźć z niego korzystny rezultat. Jedynym takim są oczywiście 3 punkty. Każdy inny może wykluczyć ich z walki o Mistrza Polski. Może, ponieważ równolegle swoje spotkanie rozegra poznański Lech, mający punkt przewagi nad warszawiakami.

Walka o każdą kępkę murawy

Choć na PGE Arenie już uporali się z problematyczną trawą, to i tak możemy się spodziewać lotów jej kępek. Bynajmniej nie z jej winy. Walka na pewno będzie rozgrywać się w każdym, nawet najmniejszym sektorze boiska. O każdy centymetr murawy. Pozostaje jedynie kwestia: kto pierwszy ulegnie? Lechiści pewnie od pierwszych minut będą chcieli narzucić swój rytm gry tak, aby toczyła się ona pod ich dyktando. Podopieczni Brzęczka lubią grać wysoko, spychać rywala w okolice jego szesnastki i tam próbować zawiązać jakiś składny atak. Oczywiście, często się to nie udaje. Mimo wszystko, Wojskowych czeka ciężka przeprawa. Jeśli zależy im na 3 punktach (a to więcej niż pewne), to będą musieli dusić gospodarzy już w środku pola i nie pozwalać im na dłuższy fragment gry piłką. Wtedy są najgroźniejsi. Jestem więcej niż pewna, że sama otoczka spotkania zrobi potężną atmosferę, a wydarzenia boiskowe tylko ją dopełnią. W końcu, takie mecze zawsze budzą ogromne emocje!