DSC_0679

Legia z Lechem z mocnym akcentem wchodzą w rundę wiosenną – podsumowanie 22. kolejki

Po pierwszych trzech spotkaniach 22. kolejki Ekstraklasy pojawiło się pytanie czy na taką ligę czekaliśmy? 270 minut gry i tylko jedna bramka sprawiały spory niedosyt, ale  kolejne 4 mecze w których łącznie padło aż 19! goli to była już prawdziwa EKSTRAKLASA.  Efektowne bramki, kiksy, czerwone kartki, zwroty akcji niczego nie zabrakło. 

Najważniejsze momenty premierowej kolejki rundy wiosennej: 

  • Nowa dominująca Legia 

Wszyscy dobrze pamiętają jesień w wykonaniu piłkarzy Legii, kiedy to każde zwycięstwo przychodziło z trudem, a styl zaprezentowany na boisku wołał o pomstę do nieba. Dlatego co wydarzyło się w spotkaniu z Jagiellonią mogło zaszokować. To była całkowicie inna Legia, grająca z rozmachem i polotem, nie raz i nie dwa wymieniająca podania na jeden kontakt i przede wszystkim stosująca kapitalny pressing, który miał tu kluczowe znaczenie.

Stanisław Czerczesow już w niedawnym wywiadzie jasno i wyraźnie zaznaczył jak ma grac jego drużyna:

Sportowcy muszą dążyć do tego, by przejąć inicjatywę, a nie czekać na to, że coś dostanie lub coś mu spadnie z nieba…

Już od dawna padały deklaracje, że Legia ma stosować wysoki agresywny pressing, nie czekać na rywala, tylko odważnie wyjść do rywala i jak najszybciej odzyskać piłkę. Ale czy ktoś się spodziewał, że efekt będzie już widoczny w pierwszym meczu nowej rundy? Być może tak, ale to wyglądało lepiej niż dobrze. Piłkarze Michała Probierza zostali całkowicie przytłoczeni, mieli ogromne problemy z rozegraniem piłki już na własnej połowie, a pierwszy kwadrans tego meczu..

peodnw

Jak zaznaczył Michał Zachodny Legia była niebywale skuteczna, Aż 38 z 65 piłek odzyskanych przez gospodarzy było na połowie gości, podobnie jak 22 z 56 przechwytów. W sumie, zawodnicy Jagiellonii aż 34 razy tracili posiadanie na własnej części boiska. Te liczby robią wrażenie. Ogólnie rzecz biorąc w warszawskim zespole nie było, żadnego słabego punktu, ciężkie przygotowania na Malcie pokazały już pierwszy efekt. Kasper Hamalainen, Ondrej Duda to piłkarze na pierwszy skład w każdym zespole naszej ligi, ale nie tu gdzie błyszczy Aleksandar Prijović i ani myśli oddawać miejsca w składzie. Legia ma jakość nie tylko w wyjściowym składzie, ale i na ławce. Jeśli prawdą okażą się słowa, że legionistom jeszcze brakuje świeżości, to Legia może stłamsić jeszcze nie jednego rywala.

A co powiedzieć po tym meczu o Jagiellonii?

No za wiele dobrego raczej powiedzieć się nie da. Na dodatek dwie bramki zostały podarowane Legii przez piłkarzy Jagi. Przy pierwszym trafieniu podanie Prijovicia powinno zostać przecięte przez Maderę niestety piłkarz z Białegostoku się poślizgnął i Nikolić z łatwością trafił do bramki. Przy drugim golu tego samego piłkarza jakby to dziwnie nie zabrzmiało asystował Przemysław Frankowski, który.. ładnie głową odegrał piłkę do Niko. Na dodatek przy prowadzeniu 2-0 Legia popełniła jedyny i poważny błąd po którym mogła stracić bramkę z kontry, mogła ale nie straciła, chociaż trudno w to uwierzyć..

jrhe41

  • Lech przybił piątke Termalice 

Na inaugurację nie zawiódł również wciąż panujący mistrz Polski Lech Poznań. Na dodatek premierowa odsłona rundy wiosennej pod względem ofensywy wyszła im nawet lepiej  niż przedsezonowe sparingi, kiedy to w 5 spotkaniach zdobyli tylko 4 bramki. Gra Kolejorza z przodu wygrała bardzo dobrze, Szymon Pawłowski był jak struś pędziwiatr, Karol Linetty z gracją i elegancją rozdzielał piłki notując trzy asysty, a do bramki też debiutant duński „El Pistolero” Nicki Bille. Martwi natomiast bierność z tyłu bo prowadząc 2-0 nie można pozwolić rywalowi dojść na 2-2. Tym bardziej dla Termaliki z całym szacunkiem dla tego zespołu. Lech bardzo szybko odpowiedział co prawdą trzecim trafieniem, ale jak widzimy arbiter chyba zakręcony dobrym widowiskiem w Poznaniu nie dostrzegł, że Szymon Pawłowski złamał linię obrony..

spalony

Lech zagrał nieźle, ale brawa należą się również Termalice. Zespół Piotra Mandrysza nie ustawił zasieków przed własnym polem karnym i zagrał bardzo odważnie przeciw Lechowi. Tym bardziej, szkoda, że trzeci gol dla Lecha zdobyty z pozycji spalonej został uznany, kto wie jak dalej wyglądałoby to spotkanie.

Zachwytów po tym spotkaniu nie ukrywał Nicki Bille, strzelec drugiej bramki dla Lecha w tym meczu był podekscytowany atmosferą przy Bułgarskiej:

To lepsze niż seks. W momentach kiedy brakowało mi sił, patrzyłem na kibiców i dostawałem więcej energii. To absolutnie fantastyczne. Jestem pod wrażeniem i już nie mogę się doczekać by znów tu zagrać.

Ogólnie rzecz biorąc architektem tej wygranej można uznać Karola Linettego, który wraz z generatorem mocy Szymonem Pawłowskim poprowadził zespół do wygranej. Nie można nie wspomnieć o Dawidzie Kownackim, który wszedł w końcówce i w trzy minuty..strzelił dwa gola, w tym jedną z karnego, który wywołał małą konsternację z powodu wyboru wykonawcy, chciało trzech, podszedł Kownacki i trafił. Ale, żeby nie było zbyt kolorowo po raz kolejny trzeba wypomnieć błędy w defensywie, których jest zbyt dużo.

  • Walec Gdańsk kontra poturbowane Podbeskidzie 

Po spotkaniu Lechii z Podbeskidziem możemy powiedzieć tyle, że nic dalej nie wiemy. Ok Lechia staranowała swojego rywala, ale zrobiła to dopiero gdy miała dwóch piłkarzy więcej w polu, wcześniej ich dominacja nie podlegała dyskusji, ale bramki przyszły dopiero przy grze w przewadze. Kluczowe momenty dla tego spotkania miały miejsce tuż przed przerwą.

s86uj3

Najpierw z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Kohei Kato, a niedługo po nim Marek Sokołowski. Sytuacja Podbeskidzia zrobiła się katastrofalna. Do tego czasu zespół trenera Podolińskiego dzielnie się bronił, ale strata dwóch zawodników ograniczyła ich szanse do minimum. Ale szkoleniowiec gości nie o to miał pretensję do arbitra, a o sytuacje jaka miała miejsce tuż przed zejściem zawodników do szatni:

Sytuacja przy 0:0, gdy faulowany był Damian Chmiel, mogła zmienić przebieg spotkania. Niektórzy biorą pieniądze za swoją pracę, a nie ponoszą konsekwencji. My natomiast ponosimy. Czy kiedyś spotkałem się z sytuacją, że mój zespół grał w 9 na 11? Tak podczas czwartkowej gierki treningowej.

Wracając do Lechii po przerwie Lechia zaczęła swój koncert strzelając gola za golem i gdyby nie zwolniła tempa wynik mógł być jeszcze okazalszy. Gdańszczanie ciągle utrzymywali się przy piłce, bombardowali pole karne Kaczmarka, tylko brakowało skuteczności, szczególnie na zagubionego wyglądał Flavio Paixao, który zbierał sie zbyt długo do oddania strzały, a nawet miewał problem z dokładnym przyjęciem piłki. Świetnie natomiast grał Milos Krasić. Ale czy to spotkanie było miarodajne? Oczywiście, że nie. Ciężko jednoznacznie siłę i możliwości zespołu, który rozbija rywala, który gra w osłabieniu. Wygranej nikt Lechii nie odbiera, ale prawdziwy test czeka ich teraz w Kielcach. To spotkanie może przynieść więcej odpowiedzi na nurtujące pytania.

  • Maszynka Jacka Zielińskiego nadal działa

Walki o czołowe lokaty nie opuszcza Cracovia. Zespół Jacka Zielińskiego w dalszym ciągu cechuje swoboda, luz w grze, efektowne i efektywne akcje i miarę solidna skuteczność. Z dobrej strony pokazał się Bartosz Kapustka, który już w pierwszym wiosennym meczu i to po dwóch minutach cieszył się z gola. Cracovia jak to ma w swoim zwyczaju już od pierwszej minuty skoczyła do gardła Górnikowi Zabrze i bardzo szybko załatwiła sprawę. Tym samym wysłała jasno komunikat do najgroźniejszych rywali, że nic nie straciła od grudnia i mierzy w najwyższe cele.

JENDRISEK

  • Trzy spotkania nie bez emocji, ale z brakiem tego co kochają wszyscy – bramek 

Trudno jakoś bardzo dobrze powiedzieć o spotkaniach Zagłębia z Ruchem, Śląska z Wisłą i Górnika Łęczna z Piastem Gliwice z prostego powodu – padła tam TYLKO jedna bramka. Szczęśliwe zwycięstwo odniósł zespół z Wrocławia, a Wisła mimo dobrych okazji poniosła kolejną porażkę.. Piast nie przypominał w pierwszym meczu lidera Ekstraklasy z jesieni i kto wie może przyszła zadyszka? Trudno powiedzieć, że otwarcie rundy w Chorzowie było nudnym spektaklem szczególnie do przerwy, ale zawiodła skuteczność.

  • Od 0-2 do 3-2 w Szczecinie

W siatkówce obowiązuje złota myśl mówiąca o tym, że kto nie wygrywa 3-0 prowadząc po dwóch setach, najpewniej przegra 2-3. Ta zasada przeniosła się na piłkę nożną i naszą ligę w tej kolejce dwukrotnie i dwukrotnie z różnym skutkiem. Lech Poznań wyszedł ze stanu 2-0 by za chwilę remisować, ale dał radę jeszcze wygrać to spotkanie, gorsze zakończenie spotkało Koronę Kielce. Piłkarze Marcina Brosza niespodziewanie zaskoczyli Pogoń i bardzo szybko zaaplikowali Portowcom dwie bramki. Kibice byli w szoku, a „Twitterowi obserwatorzy” zaczęli już mówić o szybkim sprowadzeniu na ziemię.

Ekstraklasa jednak nie po raz pierwszy nas zaskoczyła i po przerwie to Pogoń zaczęła gonić. I suma sumarum z wyniku 0-2 zrobiło 3-2. Co można powiedzieć po tym meczu? Korona po raz kolejny udowodniła, że jest mistrzem wyjazdów, ale tym razem zabrakło szczęścia, chociaż początkowo wszytko układało się tak pięknie. Pogoń z kolei zaczęła strasznie pod górkę, ale wszystko zakończyło się dla nich szczęśliwie. Autorem zwycięskiej bramki został Adam Gyurcso, który w trakcie meczu przez niektórych serio, przez niektórych dla żartu był już hejtowany. Jednak mimo wszystko to było dopiero pierwsze spotkanie i dajmy czas zarówno dla Węgra  jak i całego zespołu ze Szczecina.