Legia remisuje z Rangersami i jest w niezłej sytuacji przed rewanżem. Kibice Szkotów jednak wciąż spokojni o awans

Legia Warszawa sprawiła niemałą niespodziankę, albo i małą sensację remisując u siebie z bardziej doświadczonym i bardziej renomowanym zespołem, i to wcale nie będąc gorszą ekipą.

Wiadomo, że chcemy wygrywać, ale to był trudny mecz. Wciąż mamy dużą szansę w Glasgow. 0:0 nie jest złym wynikiem. W Szkocji postaramy się coś strzelić. Jeśli zdobędziemy bramkę na wyjeździe, zrobimy krok w stronę Ligi Europy – mówi Domagoj Antolić.

Czy było to porywające i emocjonujące widowisko? Nie. Spotkanie wyglądało tak, jakby obu szkoleniowców zadowalał bezbramkowy remis. Teoretycznie z tego wyniku może być bardziej zadowolona Legia, gdyż remis bramkowy da awans wicemistrzowi Polski. Praktycznie? No nie zdziwimy się, jeśli Legioniści na Ibrox będą mieć większy problem. Przekonany jest o tym piłkarz Rangersów, Jon Flanagan, który mówi z uznaniem o Legii, ale jednocześnie przypomina, że doświadczenie jest po ich stronie.

„W meczu z Ufa wyszliśmy z trudnej sytuacji, dlatego doświadczenie jest po naszej stronie. Myślę, że dzięki temu będziemy lepiej przygotowani do spotkania u siebie”

Szkocki obrońca przypomina dwumecz sprzed roku, kiedy to Rangersi mierzyli się z rosyjskim FK Ufa. Szkoci u siebie wygrali 1:0, ale w rewanżowym meczu na sztucznej murawie mieli ogromne kłopoty, kończyli mecz w 9 i zremisowali 1:1.

Podobne nastawienie można wyczuć wśród kibiców Rangersów na Twitterze. Najczęstsze reakcje w komentarzach na oficjalnym profilu klubu to te w stylu: „mecz zaskakująco ciężki, wynik dobry, na Ibrox na pewno wygramy”.

Jakieś akcje były. Była główka Lewczuka, który minimalnie chybił. Były dwie – trzy niezłe parady McGregora. Swoją szansę miał Morelos, który przegrał pojedynek z Majeckim. Generalnie z obu stron panowała jednak niedokładność i delikatna apatia w ataku. Wynik jednak cieszy – Legia na tle najmocniejszego w tym sezonie (nawet i nie tylko w tym) rywala pokazała się naprawdę z dobrej strony. Na tyle dobrej, że przy tym wyniku można prędzej czuć niedosyt, niż wyruszać na pieszą pielgrzymkę do Częstochowy.