mks

Jednosezonowa ciekawostka, jak Sandecja, czy ciekawy projekt mogący zagościć w Ekstraklasie na dłużej? W Legnicy zobaczymy chyba drugi wariant

Po kilku latach bycia kandydatem do awansu do Ekstraklasy, Miedź w końcu do niej awansowała. Czy legniczanie będą jednosezonową ciekawostką? Niewiele na to wskazuje.

Przede wszystkim Miedź ma jednego z najciekawszych właścicieli w polskiej piłce. Andrzej Dadełło, człowiek stamtąd, jest właścicielem kancelarii odszkodowawczej Votum. Pochwalić się on może między innymi… wicemistrzostwem Europy amatorów w szachach. Z wywiadów z panem Andrzejem można wywnioskować, że jest to jeden z najbardziej racjonalnych, jeśli nie najbardziej racjonalny właściciel piłkarskim w kraju. Ciekawa jest też osoba (byłej) pani prezes. Martyna Pajączek, która jest pierwszą kobietą zasiadającą w zarządzie PZPN, przestała pełnić funkcję prezesa kilka dni temu – teraz będzie pracować w radzie nadzorczej klubu. Wcześniej była ona dyrektorem ds. marketingu w firmie DSA Financial Group. Niejednokrotnie podkreślała, że oczkiem w głowie klubu jest szkolenie młodzieży – kolejny powód, by temu klubowi po prostu życzyć dobrze.

Jak wygląda sytuacja kadrowo? Dużo, bardzo dużo zawodników znanych ekstraklasomaniakom. Bramka? Łukasz Sapela, ponad 130 występów w Ekstraklasie, wicemistrz Polski z GKS Bełchatów. W obronie Tomislav Bozić (wcześniej Górnik Łęczna i Wisła Płock), Grzegorz Bartczak (mistrz Polski z Zagłębiem Lubin), Rafał Augustyniak (Widzew i Jagiellonia), Frank Adu Kwame (Podbeskidzie). Ważnymi postaciami z przodu są Wojciech Łobodziński, Łukasz Garguła, czyli byli reprezentanci kraju. Główną strzelbą wiosną był Mateusz Piątkowski, który strzelił 8 goli w 15 meczach.

Trener Dominik Nowak w wywiadzie z Weszło zapowiadał, że cztery ruchy transferowe będą na pewno. Ciekawie brzmią też słowa, że „zamierzamy przenieść do Ekstraklasy pierwszoligową Miedź, która potrafi przejąć kontrolę nad meczem i dyktować warunki, niezależnie od rywala. Nie możemy się bać. Strach to największy czynnik paraliżujący w sporcie. U nas go nie będzie”.

O Dominiku Nowaku głośno zaczęło być w sezonie 12/13. Prowadzona przez niego Flota Świnoujście miała KOSMICZNY początek sezonu – 8 ligowych zwycięstw z rzędu, bilans 13-1-1 po 15 kolejkach! Coś się jednak zacięło – ekipa z zachodniopomorskiego przegrała potem 5 kolejnych spotkań i pożegnała się z trenerem. Na kolejną szansę w I lidze mimo dobrych wyników w Flocie musiał czekać 3 lata. W Suwałkach zrobił rewelacyjną robotę. Najpierw po świetnej końcówce sezonu pewnie utrzymał Wigry w I lidze (obejmował je na 11 kolejek przed końcem, gdy drużyna z Suwałk zajmowała przedostatnie miejsce – skończyła na 10.), a sezon później był naprawdę nie tak daleko od sensacyjnego awansu. Historia dokonała się nie tylko w lidze – w Pucharze Polski Wigry doszły do półfinału będąc o krok od wyeliminowania Arki Gdynia – i to pomimo porażki 0:3 u siebie w pierwszym meczu (w Gdyni Wigry wygrały 4:2!). Po udanym czasie w Suwałkach, Dominik Nowak przeniósł się do Legnicy, gdzie już w pierwszym sezonie wywalczył awans i to z solidną zaliczką, tak więc dokonał czegoś, czego nie dokonał Ryszard Tarasiewicz, określany jako specjalista od awansów. Teraz czas na sukces w Ekstraklasie? Jak widać są przesłanki ku temu.