modzio

Entuzjazm, nerwy i euforia radości. Lech Poznań w Lidze Europy!

Stało się. Lech Poznań zagra w fazie grupowej Ligi Europy. I to nie po wymęczonych remisach z mistrzem Luksemburga, a po ładnej grze z liderem ligi belgijskiej. W końcu możemy być dumni. 

 

Lech po raz kolejny musiał lecieć za granicę by zagrać swój eliminacyjny mecz. Tu też nie był faworytem, bo podejmował lidera ligi belgijskiej, RSC Charleroi. Jednak Kolejorz już tydzień temu pokazał, że nie ważne jaki przeciwnik on i tak gra swoje. Nie inaczej było i dzisiaj. 

Pierwsza połowa to był miód na oczy polskich kibiców. Choć pierwsze dwa kwadranse skończyły się bez bramek, to mogliśmy obserwować liczne sytuacje bramkowe. Tych więcej mieli goście i w 33 minucie zza pola karnego uderzył Dani Ramirez. Piłka odbiła się jeszcze od obrońcy i wpadła do bramki obok bezradnego bramkarza. Wtedy nasze serca zabiły mocno, a w głowie pojawiła się myśl: ,,To może się udać”. Entuzjazm zdążył wzrosnąć jeszcze przed przerwą, gdy kolejny strzał z dystansu oddał Tymoteusz Puchacz. Piłka jeszcze skozłowała przed francuskim golkiperem i przelatując przy słupku trafiła do siatki. Pierwsza odsłona skończyła się więc 0:2. 

Druga połowa przysporzyła jednak sporo nerwów. Mimo klarownych sytuacji Lech nie był w stanie zamknąć spotkania trzecią bramką. A z upływem czasu coraz więcej do powiedzenia miało Charleroi. W 50 minucie w polu karnym padł napastnik gospodarzy (faul mocno kontrowersyjny), jednak na wysokości zadania stanął Filip Bednarek i obronił strzał z 11 metrów. Mimo to niewiele później było 1:2 po bramce Falla. 

Wtedy zaczęła się wymiana ciosów, która przechyliła się na korzyść Belgijczyków kwadrans przed końcem. W tamtym momencie drugą żółtą kartkę obejrzał Lubo Satka i Lech musiał grać w osłabieniu. Pomimo wielu nerwów, obitych poprzeczek i zmarnowanych kontr, wynik już nie uległ zmianie. I co tu więcej dodawać. Poznaniacy znów zagrali tak jak lubią i osiągnęli wymarzony na ten moment wynik. Udany debiut na lewej obronie zaliczył Kravets. W środku pola rządził Tiba z Moderem, a w coraz lepszej dyspozycji jest Bednarek. Nawet Crnomarkovic wydaje się być pewniejszy. Pozostaje nam się cieszyć awansem i z niecierpliwością czekać na losowanie grup Ligi Europy.