Do boju… hejterzy

Kubły zimnej wody już wylane na głowy naszych reprezentantów. Lepiej teraz niż po pierwszym meczu podczas mistrzostw. Wszyscy jednak musimy wspierać naszych zawodników i wierzyć, że tym razem się uda.

Dwa kubły zimnej wody zostały wylane na głowy naszych piłkarzy. Pierwszy w środę – przez zawodników reprezentacji Holandii. Mało który kibic myślał, że ten mecz możemy przegrać, bo przecież Polacy będą grać na Euro o… wysokie cele, a Holandia już trenuje ustawienie na kanapie, przed telewizorem. Tyle było śmiechów, że Holandia przyjeżdża tylko po to, żeby zagrać z kimś, kto na awans zasłużył. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna. Przegrany mecz 1:2 i jakieś 90% „wiernych” kibiców przeszło do ofensywy – kto nie wie, o co chodzi, niech przeczyta kilka komentarzy pod artykułami z tego spotkania. Nie minął tydzień, a drugi kubeł zimnej wody wylali na nasze głowy Litwini. Mecz, który mieliśmy łatwo wygrać, mogliśmy przegrać. Oczywiście, to nie jest tak, że widzę tylko złe strony tego spotkania, bo kilka razy udało nam się zagrozić bramce Litwy, ale to mimo wszystko nie wystarczyło. O sędziowaniu nie będę się wypowiadał.

W swoim poprzednim tekście napisałem, że denerwuje mnie pompowanie balonika przez kibiców i przez… media. Jasne, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a presja rośnie na piłkarzach, bo w eliminacjach graliśmy bardzo dobrze, a tu – bum – 1:2 z Holandią, 0:0 z Litwą i balonik pękł. Niby jestem nauczony, że przed każdym wielkim turniejem wywieramy presję, widzimy naszych w ćwierćfinale już przed startem imprezy i do tej pory dzielnie znosiłem komentarze w każdej gazecie, ale w końcu muszę to dosadnie powiedzieć: sami sramy sobie do swojego gniazda. Przykro to pisać, ale taka jest prawda. Potrafimy wychwalać piłkarzy po meczach z Gibraltarem i potrafimy ich zmieszać z błotem po przegranej z trzecim zespołem świata. Cóż, w końcu taki mamy klimat.

Wiara czyni cuda. Gdybym nie wierzył w umiejętności naszych Orłów, to dalszej części tego tekstu by nie było. Wierzę w nich, bo widzę, jak zżytą rodzinę tworzą. Przecież pokonali mistrzów świata – to najlepszy dowód na to, że ta reprezentacja w piłkę grać potrafi. Wierzę w cały sztab szkoleniowy, a najbardziej w Adama Nawałkę, który zbudował ten zespół od początku. Wieszanie psów na naszych zawodnikach tylko nas pogrąży i utwierdzi mnie w przekonaniu, że jesteśmy najlepsi w dwóch rzeczach… w wywieraniu presji i narzekaniu. Bardzo mocno liczę na to, że Polacy udowodnią wszystkim, że ich wyjazd na Euro to nie jest przypadek.