bjelica

Bjelica dał impuls, ale ciągle potrzebna jest przebudowa

Lech wygrał w ubiegły weekend z Pogonią Szczecin 3:1 i wlał sporo nadziei w serca kibiców przy Bułgarskiej. Kolejorz znowu zagrał solidnie – jak za starych, dobrych czasów; było więcej walki niż zwykle, ale było też więcej szczęścia. Tego często brakowało drużynie Jana Urbana, która w słabym stylu traciła kolejne punkty w rozgrywkach ligowych. Pewność siebie, jaką od początku pracy przy Bułgarskiej przekazuje swoim zawodnikom Nenad Bjelica, przełożyła się na dobry wynik. Jednak wciąż jest sporo do poprawy, zawodzi przede wszystkim defensywa, która przy nieco większym szczęściu rywali mogła „przyjąć” 2-3 bramki więcej.

Jednak jak to mówią – „szczęście sprzyja lepszym”, ale to szczęście też trzeba przekuć w dalsze sukcesy. Kolejne spotkanie – z Lechią w Gdańsku – będzie weryfikacją możliwości drużyny. Wiele z was pewnie ciekawi, jak poradzi sobie zespół pod wodzą nowego trenera podczas debiutu w meczu wyjazdowym – i to na tak trudnym terenie. Nad morzem będzie można zobaczyć preludium do tego, co czeka zespół z Poznania zimą. W najbliższą niedzielę w defensywie Kolejorza na pewno nie wybiegnie Jan Bednarek, który był jednym z solidniejszych punktów poznańskiej obrony. Nowy trener będzie musiał naprędce budować linię obronną; podobny zabieg czekać go będzie zimą, kiedy z zespołu odejdzie drugi filar środka defensywy – Paulus Arajuuri. Bjelica już po sparingu z Olimpią „wyleczył” się ze stawiania na Macieja Wilusza, ten zimą być może również odejdzie z Lecha. Jak więc będzie wyglądać defensywa? Na mecz z Lechią wybiegnie na pewno Lasse Nielsen, Duńczyk pozyskany latem. Po dobrym występie w debiucie – przy Łazienkowskiej – kolejne spotkania nie były tak udane, teraz ponownie dostanie szansę na grę.

Trwająca runda to czas, w którym Nielsen będzie musiał wkomponować się w zespół, by zimą stanowić o jego obliczu. Trudno sobie wyobrazić, by Lech pozyskał gracza, który od razu zagrzeje miejsce w pierwszej jedenastce na tak ważnej pozycji, jaką jest środek obrony. Przebudowa powinna też dotyczyć innych miejsc na boisku, takich jak prawa czy lewa obrona. Z Kolejorzem pożegnać się też może Tamas Kadar, braki widoczne są też na prawej obronie, która po odejściu Kebby Ceesaya nie została wzmocniona, klub zapewne będzie starał się też pozbyć wspomnianego Wilusza. Suma ubytków może być spora, na czterech nowych graczy nie ma co liczyć, zwłaszcza że Bjelica na prawej obronie chce dać szansę Marcinowi Wasielewskiemu. Jednak by poważnie myśleć o walce o tytuł, trzeba mieć w drużynie nieco poważniejsze nazwiska, i na to kibice Lecha liczą.

To nie koniec problemów kadrowych drużyny z Poznania. Braki widoczne są też w ofensywie. Przez niemal całe okienko transferowe fani poznańskiego klubu upierali się przy sprowadzeniu bramkostrzelnego napastnika. Przyznam szczerze, że byłem jedną z niewielu osób poza zarządem klubu, która za priorytet uznawała wzmocnienia innych formacji, jak choćby wspomnianej linii defensywnej. Marcin Robak pokazuje z meczu na mecz, że jeszcze będzie z niego pożytek. W obwodzie jest też Dawid Kownacki, na którego bardzo liczy trener Bjelica, a także Nicki Bille Nielsen. Duńczyk przecież nieraz pokazał, że ma spore umiejętności. Zadaniem szkoleniowca będzie dotrzeć do zawodnika i sprawić, aby nieco poważniej zaczął podchodzić do wykonywanej pracy – wtedy nowy napastnik nie będzie potrzebny, a kibice w Poznanie będą zadowoleni z trójki, która jest obecnie w klubie.

Dziury w ofensywie są przede wszystkim na skrzydłach i w środku pola. Po odejściu Karola Linettego brakuje w zespole typowej ósemki. Jan Urban kombinował z obstawieniem środka pola dwoma defensywnymi pomocnikami, Bjelica do Tetteha dorzucił Majewskiego, który lepiej spisuje się za plecami napastników. Podobnie jest w przypadku Jevticia i Gajosa, którzy rzucani są na skrzydła, gdzie widać kolejne braki. O ile odejście Linettego może nie być aż tak odczuwalne, to brak lewonożnego skrzydłowego już tak. Formella w Lechu chyba nigdy nie będzie grał tak, jak w Gdyni, Jóźwiak jest jeszcze młody, Pawłowski mimo pracy, jaką wykonuje w ofensywie, jest coraz bardziej przewidywalny, słaba lewa noga ogranicza jego możliwości na tej stronie boiska. Makuszewski? Dobrze, że zdecydowano się tylko na wypożyczenie. Z sezonu na sezon ten piłkarz gra coraz słabiej i nie należy się dziwić, że w Gdańsku pozbyto się go bez zastanowienia. Na skrzydle mogą grać też Gajos lub Jevtić, lecz nie jest to ich nominalna pozycja. Widać, że bardzo się męczą, nie grając w środku pola.

Czy do rewolucji dojdzie? To chyba pierwsze pytanie, jakie należy zadać sobie przed zimowym okienkiem. Letnia ofensywa transferowa, tak hucznie zapowiadana przez włodarzy klubu z ulicy Bułgarskiej, zakończyła się klapą. Wpływ na decyzje będą zapewne miały wyniki, przy dobrych widokach na rundę wiosenną w Poznaniu być może zdecydują się na podjęcie ryzyka i sprowadzenie kilku ciekawych grajków. Warto pamiętać, że zimą pole manewru będzie nieco ograniczone. Liczba dostępnych graczy na rynku jest wtedy zdecydowanie mniejsza niż latem. W tym momencie, przy odejściu Arajuuriego, należy pomyśleć o dwóch obrońcach, do tego przydałby się skrzydłowy potrafiący posługiwać się lewą nogą. W przypadku odejścia Kadara czy Wilusza potrzebne będą kolejne wzmocnienia. Nie liczyłbym na ściągniecie nikogo do środka pola. Sam trener obiecał, że będzie grał ryzykownie, skupiając się na ofensywie – wtedy taki piłkarz nawet nie będzie potrzebny.

Trzy transfery? Możliwe. Czwarty w przypadku odejścia Kadara – pewnie też. Na więcej jednak nie ma co liczyć. Czy wymiana czterech graczy to już przebudowa? Chyba wciąż nie. Oby obyło się bez kolejnych zawodów na trybunach.

[Redakcja językowa – Małgorzata Broszko]