statystykiwpłjag

2:0 to niebezpieczny wynik. Dziś o tym przekonała się Jagiellonia.

Kultowe słowa Czesława Michniewicza sprawdziły się w tej kolejce po raz drugi. Wczoraj Piast Gliwice w spotkaniu z Lechią Gdańsk roztrwonił dwubramkową przewagę i to na chwilę przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Dzisiaj dokładnie tego samego dokonała Jagiellonia. Oznacza to dla niej pogrążenie się w ligowej mieliźnie. Za to Wisła Płock dopisała cenny punkt w kontekście walki o utrzymanie.

Tak zwany efekt nowej miotły w postaci dopiero co zatrudnionego przez Wisłę Macieja Bartoszka działał od pierwszych minut tego spotkania. Drużyna z Płocka weszła w mecz bardziej agresywna i konkretna. Brakowało jednak wykończenia. To co było bolączką Wisły, to nie było problemem u rywali. Pierwsza groźna akcja „Jagi” zakończyła się golem. Taras Romanczuk szybko zagrał rzut wolny, oddając piłkę Martinowi Pospisilowi. Czech przebiegł pół boiska, po czym zgrał na skrzydło gdzie czekał już Makuszewski, a ten świetnie podał do Jesusa Imaza, który strzelił swoją 10. bramkę w tym sezonie. Była to kapitalna kontra białostoczan. Do przerwy prowadziła Jagiellonia, choć to „Nafciarze” byli lepszą drużyną.

Sygnał do ataku swojej drużynie dał Kocyła, który wykorzystał lukę w obronie rywali, jednak rok młodszy Dziekoński nie dał się pokonać. Jagiellonia w 57. minucie mogła podwyższyć prowadzenie za sprawą Tarasa Romanczuka, jednak Krzysztof Kamiński świetnie obronił strzał z dystansu kapitana gości. To co się nie udało wtedy, wydarzyło się w 61. minucie. Jakov Puljić dobrze przetrzymał piłkę w polu karnym przeciwnika, w dodatku zgrał do wbiegającego Imaza. Strzał Hiszpana Kamiński jeszcze obronił, ale przy dobitce Bidy był już bez szans. Maciej Bartoszek nie zamierzał się poddać, czego dowodem było wpuszczenie napastnika Cilliana Sheridana, w miejsce pomocnika Filipa Lesniaka. Najciekawsze miało jeszcze się wydarzyć. Wszelkie nadzieje rywalom mógł odebrać Wdowik, jednak końcówkami palców zdołał wygarnąć piłkę Kamiński. Chwilę później płocczanie cieszyli się z gola kontaktowego. Mateusz Szwoch zagrał marne dośrodkowanie, które…zakończyło się golem. Piłka skozłowała tuż przed oczami Dziekońskiego, odbiła się od słupka i wpadła do bramki. W takich okolicznościach młody golkiper „Dumy Podlasia” puścił gola. O tym, jak to kuriozalna bramka była świadczy bardzo kwaśna mina jego autora po jej strzeleniu. Na bramkę wyrównującą niewiele wskazywało, nawet przez chwilę ekipa Rafała Grzyba odzyskała prowadzenie. Gol Imaza został jednak słusznie nieuznany z powodu pozycji spalonej. Kolejną szansę na przypieczętowanie zwycięstwa miał były piłkarz Wisły Płock Ariel Borysiuk, jednak znowu Kamiński stanął na wysokości zadania. Mimo tego, drużyna Bartoszka zdołała w ostatniej akcji meczu wyrównać stan rywalizacji. W wypracowaniu tego gola niebagatelną rolę odegrali byli piłkarze Jagiellonii. Sheridan zgrał głową do Tuszyńskiego, ten umiejętnie przetrzymał piłkę i w odpowiednim momencie podał do Urygi, który strzał z dystansu zapewnił punkt walczącej o utrzymanie Wiśle Płock. Bramka uradowała „Nafciarzy” tym bardziej, że remis z przebiegu gry im po prostu się należał. Jest to już jednak ósme spotkanie bez wygranej, o które już w środę powalczą na stadionie przy ulicy Józefa Kałuży z Cracovią. Jagiellonia tego samego dnia na własnym stadionie podejmie Stal Mielec.