statystykilech

Poznańska lokomotywa rozjeżdża Słonie – Lech Poznań vs Termalica

Lech Poznań rozpoczyna 4. kolejkę pokonując Termalice wynikiem 3-1. Na papierze wygląda, to na całkiem gładkie zwycięstwo drużyny z Poznania, ale w praktyce Bruk Bet postawił Lechowi bardzo ciężkie warunki do gry i gdyby nie ich błędy oraz brak skuteczności w niektórych sytuacjach mogliby nawet wygrać to spotkanie.

Nie da się lepiej rozpocząć spotkania, niż zrobił to dzisiaj Lech. Już w 2. minucie Barry Douglas pięknym strzałem z rzutu wolnego trafił w samo okienko bramki i pozostawił Tomasza Loskę bez najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Kibicom po tym strzale na pewno przypomniały się gole, które zdobywał Szkot przed wyjazdem do Anglii. Tym strzałem oficjalnie powiedział trybuną „Wróciłem do domu!”. Miejmy nadzieję, że bramki tego typu będzie zdobywał z taką samą częstotliwością, co kilka lat temu. Rozproszony blok defensywny Termaliki był bardzo elektryczny. W 4. minucie dało się to we znaki więc, aby uspokoić grę obrońca ,,Słoni” oddał piłkę do bramkarza. To co zrobił Tomasz Loska w tej sytuacji to piłkarski kryminał. Źle wymierzył odległość i zamiast do obrońcy podał piłkę wprost pod nogi Joao Amarala. Portugalczyk nie zastanawiał się zbyt długo, szybko wbił się w pole karne i wykończył akcję strzałem tuż przy słupku. Po 4 minutach Termalika przegrywała już 0-2 i sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie. Ekipa Mariusza Lewandowskiego nie zwykła się jednak łatwo poddawać i od razu ruszyła do ataku. Już w 10 minucie po pięknym podaniu z piętki w wykonaniu Mesanovicia, Grzybek miał świetną sytuację strzelecką. Nie zakończyła się jednak ona golem, ponieważ znakomitym refleksem wykazał się brakarz Lecha – Mickey Van der Hart. Bruk Bet atakował i atakował, ale tak, jak zwykle brakowało wykończenia. W 30. minucie trener Termaliki dał wędkę Wiktorowi Biedrzyckiemu, który wrócił do pierwszego składu po meczu z Jagiellonią Białystok. Była to raczej decyzja taktyczna, trener potrzebował kolejnego piłkarza w ataku, ale trzeba też przyznać, że środkowy obrońca Termaliki grał w tym meczu nie najlepiej. Był bardzo niepewny, a w dodatku w 7 minucie złapał żółtą kartkę. Strata piłkarza to ostatnie czego potrzebował Mariusz Lewandowski. Zastąpił go Paweł Żyra i okazało się to być strzałem w dziesiątkę. Termalika niesamowicie przecisnęła Lecha i z minuty na minuty coraz bardziej pachniało golem kontaktowym. W końcu po rzucie rożnym (który został zresztą wywalczony przez wypuszczonego wcześniej Żyre) Mikael Ishak faulował w polu karnym Grzybka i sędzia podyktował jedenastkę. Szwed nie ma nic na swoją obronę, faul był ewidentny, kuriozalny, a nawet głupi. Kapitan Lecha najzwyczajniej w świecie złapał zawodnika Termaliki i próbował posłać go na ziemie. Takie przewinienia w erze VAR-u są po prostu skrajnie nieodpowiedzialne. Karnego z łatwością wykorzystał Piotr Wlazło.

Praktycznie przez całą pierwszą połowę Lech kusił los. Oddał miejsce do gry Termalike i próbował atakować z kontry, ale brakowało dokładności w ich akcjach. Ogromne wrażenie zrobił za to Joao Amaral, który świetnie rozgrywał piłki i stwarzał swoim kolega sytuacje  bramkowe.

Od początku pierwszej połowy koncepcje na grę zmienił Maciej Skorża. Jako iż Alan Czerwiński nie radził sobie w tym meczu z zadaniami defensywnymi, postanowił dać Lubomirowi Satkę szansę pokazania się na prawej obronie. Decyzja dobrze się obroniła, ponieważ Słowak poza zadaniami stricte defensywnymi, dobrze wykonywał pracę w ofensywie, często schodząc do środka pola nawet na pozycje 10. Mimo wszystko Lech wciąż przegrywał walkę o środek boiska. Nic w tym dziwnego, ponieważ Termalika miała sporą przewagę liczebna właśnie w tej tercji boiska. Aby naprawić ten problem, z boiska zszedł świetnie grający Amaral, a zameldował się bardziej defensywny Nika Kvekveskiri. Gruzin momentalnie rozwiązał problemy w środku pola. Był bardzo aktywny w odbiorze, brał na siebie ciężar gry oraz bardzo często rozgrywał piłkę. Od momentu jego wejścia na boisko Lech ponownie zaczął kontrolować spotkanie. Piłkarz Lech, do którego można mieć pretensje po tym meczu to Michał Skóraś. Młody skrzydłowy był bardzo spóźniony. W 56. minucie dostał idealną piłkę na główkę z rożnego, ale zamiast uderzać, schował głowę między nogi, a piłka przeleciała ponad nim. W 59. minucie dostał idealną piłkę tym razem od Mikaela Ishaka, musiał jedynie dołożyć nogę, ale niestety nie trafił w piłkę.W 71 minucie cierpliwość trenera Skorży się skończyła, ściągnął Skórasia, a na boisku zameldował się Filip Marchwiński. Wielki talent akademii Lecha nie często grał na skrzydle, ale dzisiaj wychodziło mu to naprawdę dobrze. Już w 72. minucie miał szansę zaliczyć asystę. Wystawił prawdziwą patelnię do Pedro Tiby, ale po strzale Portugalczyka piłkę zablokował Putivtsev. Ukrainiec mógł się podobać najbardziej z całej linii obrony Termaliki w tym spotkaniu jednak nie jest to wielkie wyróżnienie. Termalika miała swoje okazje, kilka razy była bliska zremisowania, a Lech wciąż nie potrafił dobić swojego oponenta. W końcu w 82. minucie Kvekveskiri dośrodkował z rożnego w pole karne rywala, Antonio Milić zgrał piłkę wprost do Mikaela Ishaka, a ten pewnie wykończył i zamknął to spotkanie. Termalika próbowała strzelić jeszcze, chociaż gola kontaktowego, ale nie dała rady tego zrobić.

Termalika po raz kolejny zagrał mecz, po którym rywale mogą powiedzieć: „Mielibyśmy kłopoty gdyby byli bardziej skuteczni”. Z jednej strony to dobrze, że drużyna potrafi stwarzać sobie sytuację bramkowe, z drugiej martwi ciągły brak umiejętności do wykańczania wykreowanych akcji. Na samej renomie drużyny, której  brakuje tylko wykończenia nie zdołają utrzymać się w lidze. Lech ten mecz może traktować jako przestrogę. Momentami było naprawdę gorąco i to, że mecz zakończył się dla nich wygraną, mogą zawdzięczać w pewnym stopniu zwykłemu szczęściu. Nie zagrali dobrego spotkania, mieli dobre momenty, ale nie potrafili zdominować rywala, przez co mogli mieć potem spore kłopoty. Widoczne było u nich pewne rozluźnienie po strzeleniu 2 bramkę na samym początku spotkania. Takie coś nie może się zdarzać w drużynie, która zaczyna realnie bić się o najwyższe lokaty w tabeli.