statystykijaggór

Górnik wypunktował Jagiellonię

Cztery bramki, które padły w spotkaniu Jagiellonii z Górnikiem w pewnym sensie wypaczają rzeczywisty obraz gry. Gra obu ekip nie miała prawa nikogo zachwycić, jednak zwycięstwo przyjezdnym się należało. Swoją siłę oparli na słabości rywala, dzięki czemu zabrzanie wywożą trzy punkty z Białegostoku.

Do momentu strzelenia pierwszej bramki mecz nie nadawał się do oglądania. Próżno było szukać składnych akcji, a nieliczne strzały nie stanowiły zagrożenia dla bramkarzy. Wszystko zmieniło się w 24. minucie, kiedy po wrzutce Manneha Krzysztof Kubica strzelił swojego premierowego gola w Ekstraklasie. Prowadzenie Górnika trwało zaledwie moment. Duet Imaz – Prikryl rozerwał obronę Górnika. Czech strzelił swojego drugiego gola w tym sezonie, a Hiszpan wreszcie dopiął swego zaliczając asystę piętą. Jagiellonia nie wyciągnęła jednak wniosków i straciła kolejnego gola, który był bardzo podobny do pierwszego. Strzelcem znowu Kubica, a tym razem precyzyjnym dośrodkowaniem popisał się Janża.

Po przerwie pierwszą groźną sytuację stworzyli gospodarze. Po strzale Cernycha piłka minimalnie minęła słupek. Chwilę później było już 1:3. Nowak kapitalnie wypatrzył lukę w niezbyt szczelnej obronie białostoczan, dzięki czemu Jesus Jimenez bez problemów mógł strzelić swojego drugiego gola w tym sezonie. Zabrzanie byli niezwykle skuteczni i bezlitośnie wykorzystywali błędy swojego przeciwnika. Mimo, że było jeszcze ponad pół godziny do końca meczu, nie było podstaw do tego, aby wierzyć w odwrócenie losów tego pojedynku. Przez ten czas to głównie Jagiellonia próbowała atakować, ale jej akcje były nieskładne i przewidywalne. Dlaczego zresztą miało się udać, skoro środkowi pomocnicy nie wypełniali swoich zadań? Skuteczność podań obnażyła wszelkie braki „żółto-czerwonych” w tej strefie boiska. Każdy z środkowych pomocników (Pospisil, Romanczuk, Quintana) zaliczyli więcej podań zakończonych stratą, niż tych, które były celne. Hiszpan i Czech nie zbliżyli się nawet do 50% celności podań! Tym bardziej należy oczekiwać zmian, które poniekąd w pomeczowej konferencji zapowiedział Ireneusz Mamrot, deklarując, że w szatni nie ma świętych krów. Jeśli jednak zobaczymy Pospisila i Quintanę w pierwszym składzie z Cracovią, tylko ich cudowny występ nie zamieni tych słów w deklarację bez pokrycia.