crax-alechia

„Zerojedynkowa” Lechia przejedzie się po „Pasach”?

Rozpędzeni biało-zieloni z impetem choć niekoniecznie w wielkim stylu wdarli się do pierwszej „ósemki” i przyświeca im jeden cel: utrzymać się w niej aż do końca rundy wiosennej. Potem? Potem przyjdzie czas na wdrażanie kolejnych strategii! Póki co, trener Brzęczek koncentruje się na dniu dzisiejszym. Na wyjeździe do Krakowa, gdzie stawi czoło zranionej Cracovii. „Pasom” zdecydowanie przesilenie nie służy. Punktują rzadko, a wygrywają jeszcze rzadziej. Wiosną udało im się jedynie poprawić swój dorobek punktowy, zwyciężając 3-1 z Piastem Gliwice na własnym obiekcie. Teraz czeka ich nie lada wyzwanie, bowiem gdańszczanie znani są ze swojej całkiem stabilnej defensywy. Jednak… jednak, pojawia się pewna „dziura”, która nieco komplikuje sytuację gości.

Świat ekstraklasy może być pod wrażeniem tego, jak ewoluowała obrona gdańskiej Lechii. Po tej uśpionej nie ma już ani śladu. Teraz w szeregach defensywy panuje twarda dyscyplina. Dwóch solidnych stoperów (Janicki i Gerson) przyjęło cechy podobne do betonowej ściany nie do przejścia, która czasem przyjmuje funkcje ofensywne. Co prawda, póki co częściej możemy widywać tego pierwszego w wyższych sektorach, ale w meczu z Górnikiem i Gerson zaliczył kilka ofensywnych i całkiem udanych rajdów środkiem boiska. To co jednak jest interesujące to boki obrony Lechii. Bo właśnie w ich obrębie narodził się problem. Zgrupowanie reprezentacji nieco skomplikowało taktykę Brzęczka, bowiem z urazem wrócił Wawrzyniak. Boczny obrońca już kilkakrotnie był wybierany najlepszym graczem meczu. I to nie bez przyczyny. Co więcej, do gry nadal nie jest zdolny Nikola Leković. W obliczu takiego splotu wydarzeń trener planuje zagrać va banque, ustawiając w swojej defensywie… 3 graczy. Takie rozwiązanie nie zostało jednak przećwiczone w żadnym z zimowych sparingów, więc wydaje się niemalże nieprawdopodobne. Zwłaszcza, że istnieje możliwość zamiany flanki przez Wojtkowiaka i wrzucenie na prawą obronę Możdżenia. Zdecydowanie lepiej mają się kwestie roszad w obrębie ofensywy. Nawet jeżeli od pierwszej minuty nie wystąpi Sebastian Mila, to w jego zastępstwie możemy ujrzeć chociażby Vranjesa. Wówczas, środek pola okazałby się królestwem dla duetu Borysiuk-Łukasik/Dźwigała. Teoretycznie w odwodzie pozostaje jeszcze Wiśniewski, którego nazwisko tak często skandują gdańskie trybuny, jednak pomocnik zmaga się z anginą. Podobnie Buksa: wrócił ze zgrupowania przeziębiony. Zagwozdki kadrowe na pewno powodują lekki ból głowy u Brzęczka, ale nie stanowią one jedynego problemu. W minionych spotkaniach to właśnie obrona lechistów była najbardziej chwalona, nieco gorzej prezentował się atak, któremu nadal brakuje skuteczności. Co więc stanie się, gdy i linia defensywna nie będzie funkcjonowała tak, jak zwykle?

Tutaj pojawia się szansa dla „Pasów”, które wiosną nie radzą sobie… nie radzą sobie praktycznie wcale. Marne zdobycze punktowe, sromotna porażka z Błękitnymi i wciąż napływające doniesienia o porażkach rezerw(-wcale-nie-takich-rezerwowych!) z zespołami zdecydowanie gorszymi nie zezwalają na choćby cień optymizmu u trenera Podolińskiego. Po przegranej w derbach Krakowa, wisi on wraz ze swoimi podopiecznymi zaledwie na jeden punkt nad strefą spadkową. Cała ta sytuacja jest wynikiem słabej postawy defensorów Cracovii. Szkoleniowiec stara się jak może, próbuje różnych wariantów, ale za każdym razem jakiś element nie może wypalić. Co z tego, że Polczak stale podkreśla, że obrona wymaga jedynie „kosmetycznych” usprawnień, jak chwilę później widzimy fatalną asekurację ze strony Żytki, którego niefrasobliwe zagrania otwierają rywalom drogę do bramki „Pasów”. Nieco lepiej prezentuje się Rymaniak, którego nawet można by było określić dość pewnym filarem krakowskiej obrony, ale traktując to wszystko w kategoriach zdecydowanie nieekstraklasowych. Znikąd nie widać pomocy… z meczowej „18” na dobre wypadł Deleu, który właśnie w szeregach Lechii spędził 5 ostatnie sezony i raczej nie dostanie szansy przeciwko swoim dobrym znajomym z Gdańska. Wydaje się, że największym kłopotem defensywy gospodarzy są oni sami. A raczej panujący między nimi kompletny brak komunikacji. Jako przykład można podać chociażby mecz z Wisłą Kraków, gdy choć w polu karnym znajdowało się aż trzech środkowych obrońców, to żaden nie kwapił się ruszyć do piłki, licząc na kolegę znajdującego się obok. Cóż za błędne koło! W porządku, z pewnością wynika ona z niezgrania poszczególnych elementów defensywy (Rymaniak, Sretenović i Polczak pojawili się w klubie dopiero w tym sezonie), ale chyba to nie jest najlepszy moment na takie wymówki. Migrena szkoleniowca jest za słaba? No to wspomnijmy jeszcze o kilku problemach kadrowych. I to nie byle jakich. W poprzednim tygodniu z urazem zmagał się prawdziwy lider zespołu Budziński, ale on na spotkanie z Lechią ma być gotowy. Wiadomo, że przeciwko gdańszczanom nie zagra podstawowy pomocnik Cracovii Kapustka, który w derbach Krakowa otrzymał czerwoną kartkę i w sobotę jest zmuszony pauzować.

Pojawia się więc zasadnicze pytanie. Czy ofensywa Lechii wzniesie się na wyżyny swoich umiejętności i chociażby za sprawą Colaka wpakuje do bramki Cracovii kilka piłek, czy może jednak „Pasy” widząc lukę wynikającą z absencji Wawrzyniaka poczują w sobie ogień i w końcu zaczną uprawiać sport na ekstraklasowym poziomie? Wszystko się może zdarzyć! Każda seria kiedyś się kończy i choć wszystkie znaki na niebie i ziemi stawiają na Lechię, to polska liga już niejednokrotnie potrafiła nas zaskoczyć!