SANDECJA

Wesoło, absurdalnie, niezbyt profesjonalnie. Sezon Sandecji w pigułce

22 mecze bez zwycięstwa, publiczne przepychanki między trenerem, a dyrektorem sportowym, którego ten pierwszy publicznie oskarżył o brak kompetencji, kwiaty od „cichego wielbiciela” dla trenera, komiczna akcja z Adu, niekończąca się historia ze stadionem. Tak, w Nowym Sączu/Niecieczy było wesoło.

Rok temu Górnik Łęczna, teraz Sandecja. Po raz drugi z rzędu z ligą żegna się drużyna, która domowe mecze rozgrywała poza swoją miejscowością. Podobnie jak w przypadku drużyny z Lubelszczyzny – mało który neutralny kibic będzie za nią tęsknił. W Sandecji było absurdalnie, czasami absurdalnie śmiesznie (dla tych patrzących z boku), jednak dla takich drużyn w lidze, która jednak dąży do profesjonalizmu, po prostu nie ma miejsca.

Wyjaśnijmy na początku jedno – sportowo Sandecja w 100% na grę w Ekstraklasie zasłużyła. W sezonie 2016/17 sądeczanie byli bezsprzecznie najlepsi. Awans w praktyce zapewniony na 3 kolejki przed końcem – przewaga nad 3. Chojniczanką wynosiła 9 oczek.

Zacznijmy od tego, co rzucało się w oczy najbardziej. Stadion, a dokładniej jego brak. Odkąd Sandecja stała się naprawdę poważnym kandydatem do awansu, było wiadome, że może to być największy problem, gdyż obiekt na ulicy Kilińskiego nie spełniał wymogów Ekstraklasy.

„Debatowaliśmy, czy lepiej modernizować, czy może budować od postaw. Obliczyliśmy, że lepiej wyburzyć stary obiekt. Łatwiej, szybciej i taniej jest budować, niż dostosowywać do wymogów ekstraklasy ten stadion, który służy piłkarzom obecnie – powiedział prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak przed kamerami RTK.

Jest to wypowiedź z maja 2017. Padały wtedy deklaracje włodarzy klubu, że stadion będzie gotowy pod koniec ubiegłego roku i rundę wiosenną Sandecja zagra już w Nowym Sączu. Rzeczywistość? 28. lutego 2018 – Sądecka Infrastruktura Miejska ogłosiła p r z e t a r g, PRZETARG, na opracowanie i wykonanie projektu budowlanego stadionu Sandecji. Ma on zostać rozstrzygnięty 11 czerwca (według prezydenta miasta). Czyli stadion miał być pod koniec roku 2017, a jeszcze nawet nie było przetargu. Brawo.

Za mało wesoło? Po ostatnim domowym meczu w I lidze, klub pozwolił kibicom na zabranie ze sobą do domu… krzesełek ze stadionu. Z tej okazji kibice chętnie skorzystali – teraz tych krzesełek brak, trzeba kupić nowe i dostosować stadion do warunków pierwszoligowych. Koszt całej inwestycji? Około 700 tysięcy złotych.

Stadion odbębniony, czas na przypomnienie publicznych przepychanek przedsezonowych.

„Jest z nadania miasta. Wzięli go, bo trudno znaleźć w Nowym Sączu kogoś innego. Rozumiem, gdyby to był jakiś facet z doświadczeniem, w sukcesami, mający przejrzystą strategię. Ale bądźmy poważni. To ma być strategia? Jak prosiłem o wzmocnienia, niekoniecznie to miałem na myśli” – tak Radosław Mroczkowski wypowiadał się o… dyrektorze sportowym, Arkadiuszu Aleksandrze (wypowiedź udzielona portalowi sportowefakty).

Jedną z wielu kości niezgody była sprawa Freddy’ego Adu, byłego amerykańskiego wonderkida. O sprawie pisały ESPN, Daily Mail, SkySports, L’Equipe, The Sun – nie ma co, naprawdę znane tytuły. Czy naprawdę testy w Nowym Sączu piłkarza, który kilkanaście lat temu zapowiadał się jako przyszła gwiazda futbolu są aż tak ciekawe? No oczywiście, że nie. Chodzi o cały kontekst. Radosław Mroczkowski publicznie mówił, że… on o niczym nie wiedział i nie ma zamiaru go testować. Porównał go również do starego odkurzacza.

Sandecja zyskała dosłownie światowy rozgłos, jednak czy naprawdę o taki rozgłos chodziło? Możliwe, że tak. Przynajmniej tak wynika z wypowiedzi Arkadiusza Aleksandra: „My swój cel z Adu osiągnęliśmy już pięć minut po jego wylądowaniu na lotnisku”.

Radosław Mroczkowski został pogoniony z Nowego Sącza w grudniu. Czy słusznie? Ciężko stwierdzić. Z jednej strony zaliczył historyczny awans, a i sytuacja w tabeli nie wyglądała najgorzej, z drugiej zaś jednak były trener między innymi Widzewa stał się ponoć bardzo „toksyczny”. Widać to było w jego wypowiedziach – do tych o Adu, czy dyrektorze Aleksandrze można dorzucić też: „ten minimalizm mnie przeraża”, czy „czuję się potraktowany trochę nie fair” (rozmowa z Michałem Trelą z Przeglądu Sportowego). Kilka ciekawych zdań wypowiedział też już po zwolnieniu: „Gdybym wiedział, że po awansie do ekstraklasy w Sandecji nastanie taki marazm, na pewno bym nie podpisał nowej umowy” (wywiad z Izą Koprowiak, również dla Przeglądu).

Jaki to wszystko miało wpływ na boiskowe poczynania sądeczan? Pewnie niemały. Tak jak trzeba było przyznać, że Sandecja na swoją szansę w Ekstraklasie zasłużyła, tak trzeba też uczciwie powiedzieć – na pozostanie w niej już nie.

O sprawach pozasportowych można jeszcze pisać i pisać, czas jednak skupić się na drużynie.

Najlepszy zawodnik: i zarazem największe zaskoczenie: Filip Piszczek

O pierwsze miano może konkurować z Kolewem, jednak nie chciałbym umieszczać nazwiska Bułgara kilkukrotnie, choć zasłużył sobie na to, jak mało kto. Po rundzie jesiennej obie „statuetki” w mojej opinii powędrowałyby na konto Michała Gliwy – człowieka wcześniej kojarzonego wyłącznie z kiksami, człowieka, który w I lidze nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w zespole (bronił przecież Radliński). Jak w pierwszym meczu w Poznaniu (no dobra, bronił też w ostatniej kolejce I ligi) wskoczył do bramki, tak miejsca w składzie niemalże w ogóle nie wypuścił. I do tego jak bronił! W rundzie jesiennej 2017 roku – top 3 ligi na swojej pozycji. Wiosną jednak dość mocno spuścił z tonu (stracił na chwilę miejsce w bramce), przez co obie „nagrody” wędrują do Filipa Piszczka. Najlepszy zawodnik – bo zajął drugie miejsce w klubowej klasyfikacji kanadyjskiej (8 oczek), bo prezentował się na tyle dobrze, że najprawdopodobniej znalazł uznanie trenera Probierza. Największe zaskoczenie? Bo w I lidze bynajmniej się nie wyróżniał – 3 gole w 20 meczach na tym poziomie rozgrywkowym dumy nie przynosi.

Najlepszy transfer: Aleksandar Kolew

Bumtarararara, za oknami noc. Czego chcesz dziewczyno ja wiem – KOLEWA!

Taka przeróbka nigdy nie powstała, a szkoda. Bułgarski napastnik na piosenki na swoją cześć w Nowym Sączu jednak zasłużył. Jedyny piłkarz sądeczan, który w klasyfikacji kanadyjskiej zanotował dwucyfrową liczbę. 7 bramek, 3 asysty – mając tak mało kreatywnych partnerów, stwarzając sobie tak mało okazji – jest to wynik naprawdę dobry. W przerwie zimowej miał oferty z Lecha, Wisły i Zagłębia. Spadek w CV co prawda jest, jednak jest to jeden z tych piłkarzy, którzy nie będą mieli problemu ze znalezieniem nowego pracodawcy.

Największe rozczarowanie: Mateusz Cetnarski

Maj 2016: ogólnopolska dyskusja pod tytułem: „Dlaczego Mateusz Cetnarski nie jedzie na Euro?”. Wtedy – dyskusja dość zasadna, wszakże był głównym napędowym Cracovii, która zakwalifikowała się do europejskich pucharów – 13 goli, 12 asyst, ten wynik musiał robić wrażenie.

Maj 2018: Cetnarski kończy wypożyczenie w Sandecji, z którą zleciał z ligi. Strzelił 2 bramki, zaliczył 1 asystę, generalnie – nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w drużynie, która na nadmiar kreatywnych graczy nie cierpi.

Tak, 2 lata w piłce nożnej to bardzo dużo czasu.

Najlepszy mecz: Lechia Gdańsk 2:3 Sandecja, 6. kolejka

Łooo, co tam się działo! Od 2:0, przez 2:2, po 2:3. Dwie bramki… BARTŁOMIEJA DUDZICA, z czego ta druga zdobyta po akcji typu „tiki-taka że palce lizać”. Wiadomo – 2:0 to niebezpieczny wynik, dlatego 10 minut po rozpoczęciu drugiej części gry było już 2:2. Ostatnie słowo należało jednak do Trochima, który 12 minut przed końcem regulaminowego czasu gry strzałem z dystansu wyprowadził Sączersów po raz drugi na prowadzenie – tym razem Lechia nie odpowiedziała.

Najgorszy mecz:

Arka Gdynia 5:0 Sandecja, 17.kolejka

Zostajemy w Trójmieście, zostajemy w roku 2017. VARiacki mecz. Nieczęsto się zdarza, żeby do 15. minuty na tablicy wyników widniało 3:0. To wszystko, niestety, okraszone bardzo przeciętnym sędziowaniem. Uwierzcie – 5:0 to był najniższy wymiar kary. Gdyby Arka musiała wygrać 8:0 – przy tak grającej Sandecji, zrobiłaby to.

Widoki na przyszłość:

Ciężko stwierdzić. Na samym początku wspominałem o Górniku Łęczna, który również grał poza domem, spadł z ligi i do tego swojego domu wrócił. Ekipa z województwa lubelskiego dramatycznie jednak walczy o uniknięcie drugiej z rzędu degradacji. Czy sądeczanie podzielą losy Górnika? Czy stadion Sandecji będzie gotowy na inaugurację rozgrywek? Niby ma być, ale w tym roku Sączersi mieli już grać na zupełnie nowym obiekcie. Z pewnością odejdą czołowi piłkarze, Kolew ma kilka ofert z Ekstraklasy, Piszczek wylądował w Cracovii, może tam też trafić Danek, nie zdziwiłbym się też, gdyby taki Benga lub Trochim znaleźli zatrudnienie w zespołach z dolnej części Ekstraklasy. Ten spadek może zarówno wyjść im na dobre (swego rodzaju oczyszczenie), jak i może być gwoździem do trumny. Z ciekawością można będzie śledzić ich losy, które na razie wydają się być mocno niewiadome.