Missing image

Rutyna, spryt, umiejętności – Legia blisko 4 rundy!

Tak to miało wyglądać. Trencin miał biegać, atakować, strzelać, przeważać i… przegrać. Będąca w kryzysie Legia miała wykorzystać wszystkie inne atuty piłkarskie i zrobiła to. Choć do pełnego obrazu widowiska potrzebne było też szczęście. Szczęście na szczęście tego dnia też było po stronie „Wojskowych”

Pierwsza połowa to ogólnie ofensywny chaos jednych i drugich. Akcja goniła akcję. Każdą kolejną minutą na miano bohatera Legii wyrastał Arkadiusz Malarz i momentami Michał Pazdan. Reszta drużyny nie wyszła na boisko. Pudło Kucharczyka da się jeszcze wyjaśnić, bo to niemal tradycja, ale nieskuteczność Nikolicia była nowością. Trencin udowodnił, że ofensywnie gra znakomicie. Brakło skuteczności. W defensywie zaś popełnia gigantyczne błędy. Niestety Legia w tej połowie była niemrawa w obu przypadkach. Za przykład niech posłuży posiadanie piłki, które 39 minucie wyniosło 68 do 32 procent dla gospodarzy.

 

Druga połowa taka sama, choć tempo meczu nieco spadło. Na szczęście dla Legii, Malarz miał dzień kota, a doświadczenie przypomniało sobie o piłkarzach stołecznej drużyny i w porę zaczęli oni wykorzystywać swoje jedyne atuty w tym meczu, czyli ustawienie w obronie, indywidualne umiejętności i sprawdzone schematy. W 70 minucie temu wszystkiemu dopomogło szczęście. Kucharczyk uciekł lewą stroną, wyłożył piłkę Nikoliciowi i cała Warszawa uwierzyła w Ligę Mistrzów jeszcze bardziej. 1-0. Do końca meczu obraz gry się nie zmienił. Talenty Trencina nadal „robiły” z Legią co chciały, ale mecz zakończył się wygraną ekipy Hasiego.

Zaliczka bardzo dobra przed rewanżem. Czas też chyba sprzymierzeńcem Legii. Awans na wyciągnięcie nogi. Jednak trzeba przyznać, że jak te „chłopaczki z Trencina” odpalą, to może być pozamiatane. Wigoru, zapału im nie brakuje. Talent do piłki wykazują. Na Łazienkowskiej rywala absolutnie zlekceważyć nie wolno.