Reprezentacja

Polska wygrywa z Kazachstanem, ale szału nie było

Polacy wygrali 3:0 z Kazachstanem, zdobyli 3 punkty, ale czy plama po Danii została w pełni zmazana? No tak średnio bym powiedział.

Polacy mieli problem z wymianą kilku dokładnych podań. Głupie błędy w obronie (do czego niestety nas ostatnio zdołali przyzwyczaić), jak za słabe zgranie Glika głową do Fabiańskiego, które zakończyło się podaniem do napastnika Kazachstanu. Strzelanie rozpoczęło się szybko, bo w 11 minucie. Znakomita akcja trójki rezerwowych z meczu z Danią – dobra wrzutka Rybusa, jeszcze lepsze odegranie Makuszewskiego i pewny gol (pierwszy w tych eliminacjach) Milika. Polacy wydawali się być w miarę zadowoleni tym rezultatem, bo swoje akcje mieli potem Kazachowie. Prawdziwą setkę zmarnował jednak (podobnie jak w meczu przed rokiem) Milik – Lewandowski fenomenalnym zagraniem piętą wypuścił go sam na sam z bramkarzem, ale napastnik Napoli uderzył ponad bramką. Prawdziwe show robił tradycyjnie Tomasz Hajto, który przez długi czas myślał, że gramy z Gruzinami, a sędziemu zmienił narodowość z łotewskiej na litewską.

Druga połowa zaczęła się od ciosu w twarz. Bramka na 1:1. Całe szczęście sędzia dopatrzył się spalonego, ale… Sygnał ostrzegawczy i to bardzo głośny. Dużo wiatru zrobiło wejście Błaszczykowskiego. Kilka minut po wejściu świetna akcja z Lewandowskim, Błaszczykowski wychodzi na dobrą okazję, ale zagrywa do Milika, który ma sytuację 200%, a ten… nie spodziewał się piłki. Pomimo bramki napastnik Napoli raczej nie zaliczy tego meczu do udanych. Najciekawiej działo się jednak 20 minut przed końcem. Najpierw Robert Lewandowski zdobył z rzutu wolnego gola, którego sędzia… nie uznał, mimo iż piłka była dobre kilkanaście centymetrów za linią bramkową. Piłkę w siatce widzieli kibice na stadionie, przed telewizorami, piłkarze, komentatorzy, ale… nie sędziowie. Bramkę na 2:0 udało się jednak mimo to zdobyć – Kamil Glik głową wpakował piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Co sędziowie zabrali nam wcześniej, dali nam po kilku minutach – Lewandowski przy delikatnym popchnięciu poleciał na kilka metrów, 9/10 sędziów przeszłoby obok tego obojętnie, ale… nie ten sędzia, który najwidoczniej chciał nam oddać bramkę, jak to mówił Tomasz Hajto. Do piłki podszedł sam poszkodowany i mieliśmy 3:0. Tak też ten mecz się zakończył – wynik cieszy, ale gra wcale taka wybitna nie była.