statystykijaglpo

Nieudana próba generalna

Jagiellonia Białystok pokonała Lecha Poznań 2:1. Poza tym dała znakomity materiał do analizy następnemu rywalowi „K0lejorza”. Obnażyła braki w stałych fragmentach gry oraz problemy personalne na środku obrony. Białostoczanie oddali inicjatywę naszemu pucharowiczowi, ale to gospodarze wyglądali na tych, którzy wiedzą co robią. Z gośćmi nie było tak różowo. Jeśli Benfica ma się porządnie napocić, aby pokonać drużynę z Polski – musi nastąpić natychmiastowa poprawa.

Pierwsza bramka padła błyskawicznie. Już w 2. minucie z gola cieszył się Taras Romanczuk, który w najlepszy możliwy sposób uczcił jubileuszowy 200. występ w Ekstraklasie. „Asystę” przy tym golu zaliczył Ishak, od którego odbiła się piłka, dezorientując przy tym obronę swojego zespołu. To kolejny stracony gol z rzutu rożnego – na pewno analitycy Benfiki zwrócą na to uwagę. Na odpowiedź Lecha nie trzeba było długo czekać. Ramirez zgrał do Kamińskiego, a ten umieścił piłkę w siatce. Bramka nie została jednak uznana, bo strzelec był na minimalnym spalonym. Wydawało się, że gości ta akcja mocno rozbuja. Było wręcz odwrotnie. Dominacja gospodarzy wydawała się być niepodważalna. Świetną okazję zmarnował Makuszewski, perfekcyjnie obsłużony przez Romanczuka, który zresztą przed przerwą mógł się pokusić o drugiego gola. Jego strzał zza pola karnego minął jednak słupek bramki strzeżonej przez Bednarka. Dobry mecz rozgrywał debiutujący w Jagiellonii Ferran Lopez. Były piłkarz Gabali mógł zaliczyć asystę, jednak Prikryl minimalnie się spóźnił i nie zdążył dostawić nogi.

„Kolejorz” w drugiej połowie trochę się obudził, choć sytuacji stuprocentowych właściwie nie kreował. „Jaga” się cofnęła i ta strategia się opłaciła. Głupia strata Lecha, skończyła się bramką byłego zawodnika drużyny z Poznania, oczywiście mowa o Macieju Makuszewskim. Należy odnotować przy tym kapitalną asystę Imaza. Za tą akcję bura należy się Dejewskiemu, który w ostatniej chwili wskoczył do składu w miejsce Rogne. Norweg doznał urazu na rozgrzewce, przez co sytuacja na pozycji środkowego obrońcy robi się naprawdę nieciekawa. Duet Dejewski – Satka nie wystraszył Jagiellonii, więc nie wystraszy też Benfiki. Tym bardziej, że ten drugi będzie pauzować za kartki. Tak tak, Lech na czwartkowy mecz został jedynie z Dejewskim.

Jagiellonia w pełni kontrolowała mecz i wydawało się, że zwycięstwo jest niczym niezagrożone. O emocje zadbał Bodvar Bodvarsson, który w niegroźnej sytuacji sfaulował w polu karnym Pedro Tibę. Jedenastkę pewnie wykorzystał Jakub Moder. Gospodarze podobnie jak w meczu z Legią przyjęli ultradefensywną taktykę i było to słuszne posunięcie. Poza strzałem Tiby, kibice z Białegostoku nie odczuwali nadmiernego stresu. „Żółto-czerwoni” po raz pierwszy w tym sezonie mogli się cieszyć z trzech punktów na własnym boisku.

Następny mecz Jagiellonia zagra na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. Lech zaś po spotkaniu z Benficą, zagra na własnym stadionie z Cracovią.