statystykijagpod

Nienasycona Jagiellonia

Jagiellonia Białystok zremisowała z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:2. Mecz ten do pewnego momentu mógł się podobać kibicom. Dopóki Jagiellonia miała siły, tempo spotkania było zawrotne, zważywszy na poziom naszej ligi. Ostatnie 30 minut ligowej rąbanki nie może jednak całkowicie przysłonić tego co dobre.

Jagiellonia zaczęła mecz z przytupem. Dowodem strzał z rzutu wolnego Martina Pospisila, który wylądował na poprzeczce. Podbeskidzie rzadko zapuszczało się na połowę rywala, czekając na błąd przeciwnika. Takowy przydarzył się w 17. minucie, który bezlitośnie wykorzystał Kamil Biliński. To już 3. gol w sezonie doświadczonego napastnika „Górali”. Czy ktoś spodziewał się takiej skuteczności tego zawodnika jeszcze przed sezonem? Gospodarze ruszyli do wściekłego ataku i naprawdę zasługiwała na bramkę. Najpierw Imaz z dogodnej oddał strzał prosto w Polacka, następnie fatalnym pudłem popisał się Pjulić (choć należy przyznać, że miał trudną piłkę do przyjęcia). Pudło Chorwata było jednak niczym przy tym co zrobił Augustyn, który nie strzelił z kilku metrów na pustą bramkę. Tu już nie ma co szukać usprawiedliwienia. Niedługo potem doszło do prawdziwego oblężenia bramki Polacka. Jednak najpierw Pospisil, a następnie Pjulić uderzyli zaledwie w słupek. Czy ktoś mógł się spodziewać, że minutę po tych akcjach, Podbeskidzie podwyższy prowadzenie? A jednak. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Sierpiny, wykorzystał Rzuchowski, który wyskoczył najwyżej. Sierpina zaliczył już 3. asystę w tym sezonie, czyli tyle samo, co uzbierał w ciągu 60 występów w latach 2012-2016 w barwach Korony Kielce.

To co nie udało się w pierwszej połowie, udało się od razu po zmianie stron. Dośrodkowanie Makuszewskiego na gola zamienił Pjulić. Czy Podbeskidzie się zamurowało po tej bramce? Nawet nie zdążyli, bo chwilę po bramce kontaktowej, już był remis. Jesus Imaz strzelił bramkę z najbliższej odległości, po dośrodkowaniu Olszewskiego. Prawy obrońca białostoczan w dzisiejszym meczu potwierdził swoją rosnącą formę. Dwie szybko strzelone bramki tak jakby uśpiły gospodarzy. Poza okazją Romanczuka tuż po golu na 2:2 nie stwarzali sobie okazji do strzelenia zwycięskiej bramki. Po 60. minucie inicjatywę przejęli goście. „Górale” byli blisko strzelenia drugiego gola z rzutu rożnego, jednak strzał Komora został kapitalnie obroniony przez Steinborsa. Niezłe okazje mieli także Biliński i Figiel, jednak w obu przypadkach zabrakło tak zwanej kropki nad i. Mimo bezbarwnej końcówki w wykonaniu gospodarzy, mogli jedną akcją zapewnić sobie wygraną. Piłkę meczową zmarnował Pjulić, który uderzył jednak za mocno.

Podbeskidzie powinno uszanować ten rezulat, zwłaszcza że mieli znacznie mniej okazji, niż rywale. Beniaminek pokazał to, z czego słynął w swojej pierwszej przygodzie z Ekstraklasą, czyli góralskiego charakteru. Z takim zaangażowaniem pierwsze zwycięstwo przyjdzie prędzej, niż później. Najbliższą okazją ku temu będzie domowe starcie z Rakowem Częstochowa. „Jaga” za to może pluć sobie w brodę. Stworzyła tyle okazji, aby wygrać dzisiejszy mecz. Tak się jednak nie stało. Postępem w stosunku do dwóch pierwszych meczy ligowych, może być fakt, że Jagiellonia zagrała dobre 60 minut, a nie tylko pierwszą połowę. Wciąż jednak jest to za mało, aby myśleć o czymś poważnym w tym sezonie. Tym bardziej, że potencjał jest. Patrząc na zmiany w końcówce (prawy obrońca Kadlec wchodzący w zamian za zmęczonego Makuszewskiego), należy koniecznie wzmocnić boki pomocy. Tym bardziej z otwartymi ramionami zostanie przyjęty Fiodor Cernych. Czy już w wyjazdowym pojedynku z Piastem Gliwice wybiegnie w żółto-czerwonej koszulce? Na odpowiedź będzie trzeba poczekać.