CRALEG

Lechia puchar już ma, Cracovia chce jeszcze o puchary powalczyć

W Krakowie nikt tego co prawda głośno nie mówił, ale w finale Pucharu Polski pewnie po cichu trzymano kciuki za Lechię Gdańsk. Nie z powodu jakichś wielkich zażyłości czy sympatii, spojrzenie było raczej bardziej pragmatyczne – dzięki temu Pasy mają jeszcze wyraźną stawkę o którą mogą grać w tym sezonie. Do zgarnięcia wciąż jest miejsce w eliminacjach Ligi Europy.

W przypadku innego wyniku czwartkowego finału ten sezon tak naprawdę dla Pasów już by się w praktyce skończył. Do dogrania zostałyby oczywiście cztery mecze, ale ich wynik mógłby się okazać sprawą może nie tyle drugorzędną, co wyłącznie prestiżową. Teraz do gry wróciła stawka bardzo namacalna – „Mamy trzy punkty straty do czwartego miejsca, ciągle jesteśmy w grze. Chcemy walczyć o puchary” – zapowiada otwarcie Michał Probierz. Cracovia ma już zreszstą doświadczenie ze „sprawdzaniem” zwycięzców Pucharu Polski. 2 lata temu Pasy, prowadzone wtedy przez Jacka Zielińskiego, grały w takich warunkach z Arką Gdynia i pewnie wygrały 2-0. Taki wynik w niedzielę każdy przy Kałuży wziąłby w ciemno.

Lechia ma już w tym momencie pewien komfort, wykonała bowiem swój plan minimum na końcówkę tego sezonu – ma już przynajmniej jedno trofeum. Zresztą gdyby cofnąć się do okresu przygotowawczego przed trwającymi rozgrywkami i zapowiedzieć kibicom z Gdańka, że ich klub na obecnym etapie sezonu będzie miał już Puchar Polski w kieszeni i ciągle będzie w grze o Mistrzostwo Polski, to zapewne zapytaliby jakie środki należy przyjmować, by mieć tak kreatywne sny. Aby ten sen mógł ciągle trwać, Lechia musi w niedzielę wygrać z Cracovią. Nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek i wrócenie do porządku dziennego po pucharowej euforii, ale finał w Warszawie pokazał bardzo ważną rzecz – Stokowiec umie zarządzać swoją kadrą. Po pierwsze pod względem czysto praktycznym, vide wejście Artura Sobiecha, a po drugie pod względem mentalnym. Pozornie błahy zakład dotyczący ścięcia włosów przez wszystkich piłkarzy po wygranym finale tak naprawdę pokazuje jak zgrana ze sobą jest gdańska szatnia.
Mecz poprowadzi Jarosław Przybył z Kluczborka.