58dee626f3824

Kuchy king! Legia wraca na fotel lidera!

Legia Warszawa nie zwalnia tempa. Mistrzowie Polski zasłużenie pokonali przed własną publicznością Pogoń Szczecin 2:0, a gole dla gospodarzy zdobyli Michał Kucharczyk i Vadis Odjidja-Ofoe. Warszawianie mogli spokojnie wyżej wygrać to spotkanie, ale zabrakło im skuteczności.

Pierwszy mecz po zmianie władz przy Łazienkowskiej nie był wielkim spektaklem. Można powiedzieć więcej, momentami – patrząc na jakość zagrań – odnosiliśmy wrażenie, że cały ten mecz należałoby określić mianem żartu, w końcu mieliśmy Prima Aprilis. Z drugiej jednak strony sytuacje były, piłka zatrzepotała w siatce, więc w ogólnym rozrachunku tragedii nie było.

Początek meczu zaczął się od lekkiej dominacji gości, lecz poźniej do głosu doszła Legia. Jak podkreślał przed meczem Jacek Magiera, który zapowiadał przed spotkaniem, że mecz z Pogonią należy już do tych kluczowych, w których nie ma miejsca na błędy i chce mieć do dyspozycji wszystkich piłkarzy w najlepszej formie. W sobotę okazało się jednak, że nie będzie mógł skorzystać z najpewniejszego punktu defensywy w ostatnich tygodniach, czyli Michała Pazdana, który po wczorajszym treningu zgłosił lekki uraz a zastąpił go Rzeźniczak.

Za emocje w meczu należy głównie podziękować Kucharczykowi. To właśnie on otworzył wynik około 65 minuty. Radović podał w pole karne do wbiegającego z lewej strony Hlouska, ten dośrodkował na czwarty metr do Kucharczyka, a były napastnik Świtu Nowy Mazowiecki dopełnił tylko formalności i doprowadził stadion przy Łazienkowskiej do wybuchu radości.

Legia uzyskała przygniatającą przewagę i już po 12 minutach wynik ustalono na 2:0 dla Legii. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka spadła pod nogi Ofoe, który uderzył z 22. metrów, futbolówka odbiła się jeszcze przed Słowikiem i po jego rękach wylądowała w bramce.

Podsumowując, ekipa Magiery zasłużenie pokonała Pogoń przed własną publicznością i przynajmniej do jutra będzie się cieszyć z pozycji lidera (remis Wisła-Lech a Jaga gra jutro). Mistrzowie Polski mieli całe spotkanie pod kontrolą, a 2:0 to najniższy wymiar kary, jaki Portowcy mogli sobie życzyć.