statystyki

Kolejna pełna pula Michniewicza

Dziś w Szczecinie nowy trener Pogoni po raz kolejny zgarnął ze swoim zespołem komplet punktów wygrywając 3:1 z Górnikiem Zabrze. Wprawdzie tym razem nie udało się zagrać na zero z tyłu, ale trzy punkty to bardzo cenny łup na ostatniej prostej rundy zasadniczej.

Trzy poprzednie mecze obu drużyn to trzy remisy. Dziś seria ta została przerwana, choć przez całą pierwszą połowę mało wskazywało na to, że będziemy oglądać bramki w tym spotkaniu. Stała ona raczej pod znakiem rozgrywania piłki w środku pola, gdzie wędrowała ona od jednej linii pomocy do przeciwnej. Pod samymi bramkami działo się niewiele, napastnicy nie mieli więc za dużo do roboty, bramkarze również. Tempo gry też nie mogło zachwycić.

Obu zespołom przydarzały się ewidentne wpadki i błędy. I tak w 18. minucie Zwoliński skierował głową piłkę w kierunku bramki po podaniu z lewej strony po akcji, w której Górnik nie radził sobie z upilnowaniem przeciwników. Z kolei w 24. minucie to Pogoń zbyt łatwo pozwoliła zabrzanom rozegrać piłkę, którą Grendel niebezpiecznie podawał Kosznikowi.

Po 30 minutach gospodarze wycofali się na własną połowę, a goście rozgrywali spokojne, ale nieskuteczne ataki pozycyjne. Sytuację ożywili dopiero w 39 minucie Zwoliński i Frączczak, którzy po pomyłce Augustyna mieli okazję otworzyć wynik spotkania znajdując się w sytuacji 2 na 2. Frączczak podjął jednak złą decyzję i nie odegrał piłki do Zwolińskiego w odpowiednim momencie, przez co akcja spełzła na niczym. Dopiero tuż przed ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy kibice gospodarzy zostali poderwani z miejsc, kiedy po podaniu od Nunesa futbolówka trafiła do Murawskiego, który zagrał ją do Frączczaka. Ten wślizgiem umieścił ją w siatce. Bramkarz gości wybijał ją jeszcze, ale zrobił to już spoza linii bramkowej.

Zdobycie gola dobrze zrobiło szczecińskiemu widowisku, które ożywiło się nieco w drugiej połowie. Zabrzanie zaczęli grać skrzydłami, gra nabrała odrobinę szybszego tempa i lepszego kolorytu. Jednak wysiłki gości by doprowadzić do wyrównania na nic się nie zdały, a ewidentne błędy w obronie przyniosły kolejny powód do radości Pogoni. W 59. minucie po doskonałej asyście Nunesa drugą bramkę dla szczecinian zdobył Zwoliński.

Na swój moment zabrzanie musieli poczekać jeszcze szesnaście minut. Wtedy to po faulu (ukaranego żółtą kartką) Huberta Matyni, Mariusz Magiera precyzyjnie wykonał rzut wolny przenosząc piłkę ponad murem prosto do siatki. Janukiewicz był bez szans.

Bramka kontaktowa zmusiła zespół Michniewicza do szukania kolejnych szans. Jedną z nich zmarnował w 80. minucie Frączczak, który nie ruszył do dogrania od Nunesa i piłka ostatecznie przeleciała obok bramki. Chwilę potem  próbował Robak, ale pozostawiony przez kolegów nie miał za wielu opcji na wykończenie akcji. Zabrzanie próbowali odpowiedzieć w 88. minucie gdy sprawnie rozgrywali piłkę z jednej strony boiska na drugą doprowadzając ostatecznie do zamieszania w polu karnym Janukiewicza, jednak trudna piłka uderzona przez Skrzypczaka trafiła obok bramki.

W 90. minucie Pogoń rozwiała resztkę wątpliwości zdobywając trzeciego gola. Po stracie futbolówki przez Dancha udało się gospodarzom przeprowadzić ładną akcję zakończoną pięknym strzałem z dystansu Maksymiliana Rogalskiego. Trzy punkty zasłużenie trafiły tym samym do podopiecznych Czesława Michniewicza, czyniąc bardzo realnymi ich szanse na pozostanie w pierwszej ósemce.