210522kas0041

Absurdalny mecz! Lech pokonał Vikingura!

Od kolejnej kompromitacji jeden krok! Lech poradził sobie z Vikingurem wygrywając 4:1 po niewytłumaczalnej grze w końcówce drugiej części meczu. Jedyne co cieszy, to awans do IV rundy LKE.

Przed rozegraniem tego dwumeczu, mówiło się że Lech jest zdecydowanym faworytem. Nie mogło być innych głosów, skoro zespół mistrza Islandii jest złożonych z zawodników, którzy poza graniem w piłkę, pracują w przemysłach niezwiązanych ze sportem. Rzeczywistość okazała się inna. Po wstydliwej porażce w Islandii, niewiele brakowało, żeby doszło do kolejnej porażki i sensacji.

Lechici rozpoczęli spotkanie bardzo naładowani, co skutkowało bardzo chaotyczną grą. Po pierwszych piętnastu minutach mogło być 2:0 dla gości, tylko dzięki szczęściu i braku odpowiednich umiejętności mogli zawdzięczać że nie stracili bramek. Na trybunach było słychać pierwsze gwizdy i prześmiewcze przyśpiewki, które pobudziły zawodników van den Broma. W 32. minucie świetne podanie po linii Pereiry do Velde, ten podał do niepilnowanego Ishaka i było 1:0. Przed przerwą, najbardziej wygwizdywany Velde podwyższył wynik na 2:0. Bardzo dobre, kolejne dogranie Pereiry za plecy obrońców i straty były odrobione z nawiązką.

Druga połowa była pokazem nieskuteczności i bezmyślności w szeregach lechitów. Niestety, brak myślenia skutkuje niepotrzebnymi problemami. Lech mógł spokojnie „zamknąć” ten mecz w ostatnim kwadransie. Tyle klarownych sytuacji mieć i ich nie wykorzystać to samo mówi za siebie. Vikingur pokazał Lechowi jak się gra skutecznie. Mając jedną bramkową akcję w drugiej połowie, ją wykorzystali. Szkoda, że było to w piątej doliczonej minucie gry, co było równoznaczne z dogrywką. Można to określić jednym słowem- koszmar. Cytując klasyka: „Jak do tego doszło, nie wiem.” Gdyby nie zniesienie bramki „na wyjeździe”, Lech odpadłby z mistrzem Islandii.

I tak rozpoczęła się długo wyczekiwana dogrywka. Wreszcie doczekaliśmy się strzału z dystansu ze strony Lecha. Efekt? Bramka Marchwińskiego i ponownie dwubramkowa przewaga w dwumeczu. W ostatnich trzech minutach drugiej części dogrywki, byliśmy świadkami kolejnych niewytłumaczalnych sytuacji. Po zagraniu piłki ręką, Lech miał rzut karny. Sousa uderzył tak słabo, że piłka ledwo doturlała się do bramkarza. Minutę później, wspomniany Sousa zrehabilitował się i zakończył ten szalony mecz.

Dawno nie oglądaliśmy bardziej absurdalnego spotkania. Obowiązek- czyli awans, z trudem wykonany. To jedyny pozytywny wniosek po tym meczu. Następnym rywalem Kolejorza- zawsze mocny i nieprzewidywalny- F91 Dudelange.

Lech Poznań 4:1 Vikingur Rejkiawik
1:0- Ishak 32′
2:0- Velde 45′
2:1- Djurić 90+5′
3:1- Marchwiński 96′
4:1- Sousa 119′

Lech: Bednarek- Pereira, Czerwiński, Milić (50′ Dagertal), Rebocho (100′ Douglas)- Velde (68′ Kvekveskiri), Murawski (87′ Marchwiński), Karlstroem, Skóraś- Amaral (87′ Sousa)- Ishak (101′ Szymczak)

Vikingur: Jonsson- Gunnarsson, Ekorth, McLagan, Tomasson (46′ Atlason)- Agnarsson, Magnusson, Punyed, Andrasson (74′ Ingason)- Sigurpalsson (114′ Gudjohnsen), Gudjonsson (46′ Djurić)