statystykicralgd

Cracovia wraca do żywych

Lechia była dzisiaj w formie jak z finału Pucharu Polski. Każdy kto oglądał tamten mecz, to wie, że takie stwierdzenie raczej nie jest prognostykiem trzęsących się ze strachu kostek u rywali. Jeśli dodamy do tego zaledwie trzy dni odpoczynku, no to wychodzi, że Cracovia musiała pewnie wygrać. I to właśnie piłkarze Michała Probierza zrobili.

 

Nie było w tym meczu żadnego momentu, jaki można byłoby nazwać przejęciem przewagi przez Lechię. Goście nie oddali dzisiaj żadnego celnego strzału, oprócz kilku dośrodkowań praktycznie nie dawali szans na rozgrzanie się Michalowi Peskoviciowi. Wszystkie znane w tym sezonie atuty Lechii zostały przez Cracovię skutecznie stłamszone, ze środkiem pola na czele. Inną sprawą jest to, że trudno było nie odnieść wrażenia, że więcej niż remis za bardzo Lechii w tym meczu po prostu nie interesował.

Właśnie, o środku pola Cracovii warto napisać kilka słów, bo to był klucz do zwycięstwa dla zespołu Michała Probierza. Trójka Gol, Dimun, Dąbrowski bardzo dobrze się uzupełniała, dobrze uwypuklając swoje najlepsze cechy – krótka, „futsalowa” gra Gola, przegląd pola i dobre prostopadłe podanie Dąbrowskiego i wreszcie wydolność konia pociągowego w wykonaniu Dimuna. Bardzo chętnie zobaczylibyśmy jeszcze kilka meczów z właśnie takim zestawieniem pasiastej linii pomocy.

Jeżeli ktoś zastanawiał się jak może wyglądać ofensywa Pasów bez Javiego Hernandeza i Airama Cabrery, to druga połowa dzisiejszego meczu pokazała jedno – da się. I to jeszcze jak. Nie była to może najbardziej imponujące 45 minut Cracovii w tym sezonie, ale naprawdę momentami oglądało się to z przyjemnością. Widać w tym było pracę włożoną w rozwój tej drużyny przez Probierza. Jego piłkarze byli przede wszystkim powtarzalni. To poskutkowało golem Dimuna, a chwilę później po bliźniaczej akcji powinno również zakończyć się trafieniem Wdowiaka, ale jego strzał kapitalnie odbił Alomerović.

Piotr Stokowiec niemal od razu po wygranym meczu na Stadionie Narodowym narzekał na to, jak mało czasu będzie mieć jego drużyna by przygotować się do starcia z Cracovią. Finał z Jagiellonią nie był co prawda porywającym widowiskiem, ale z pewnością kosztował jego piłkarzy wiele zdrowia. To było dzisiaj widać. Lechia przegrywała wiele przebitek, często była spóźniona przy zbieraniu bezpańskich piłek – a takich było, szczególnie w pierwszej połowie, bardzo dużo. Pasy z kolei po swoim maratonie w pierwszych meczach rundy mistrzowskiej miały wreszcie trochę czasu by odsapnąć i od razu widać to było w grze zespołu.