Zagłębie uratowało Mazka z „Klubu Kokosa”. Kolejny nieczysty ruch chorzowian?

Okienko transferowe w naszej lidze dobiegło wczoraj końca. Wszystkie kluby podomykały swoje kadry i skupiają się na walce o ligowe trofea. Ostatniego dnia okienka byliśmy świadkami kilku transferów, jednak najszczęśliwszym piłkarzem, który zmienił klub wydaje się być Kamil Mazek.

W 2011 roku przy Konwiktorskiej w Warszawie powstał prekursor zamieszania, które sporadycznie występuje do dnia dzisiejszego w naszym kraju. Wtedy w zespole Polonii Warszawa utworzono tzw. Klub Kokosa, pochodzący od nazwiska piłkarza, który go tworzył – Daniela Kokosińskiego. Duch „Kokosa” mimo upływu 6 lat unosi się nad Ekstraklasą do dzisiaj. W Chorzowie postanowiono utworzyć swój własny Klub Kokosa umieszczając w nim Kamila Mazka, karając go niejako za to, że odważył się podpisać kontrakt od lipca z Zagłębiem Lubin, czyli od momentu kiedy wygaśnie mu umowa z chorzowianami. Młody, perspektywiczny gracz reprezentacji młodzieżowej, podstawowy jesienią zawodnik Ruchu Chorzów, znalazł się poza zespołem tuż po tym jak parafował umowę z Miedziowymi. Niebiescy tym samym (po raz kolejny) pokazali jak bardzo poziomem prowadzenia klubu i zarządzania zespołem są za plecami reszty Ekstraklasy. Od kilku lat przypadki tego typu zdarzeń są coraz rzadsze, w dodatku bardzo piętnowane, dlaczego więc mocno poobijany medialnie Ruch zdecydował się na takie zagranie?

Tego chyba nikt nie wie. Klub będący bankrutem, którego ratują pożyczki miejskie i przychylność Komisji Licencyjnej już dawno, na zdrowy rozum, powinien znajdować się poza najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Ile jest profesjonalnie zarządzanych klubów w 1.lidze, które zdecydowanie bardziej zdrowo zarządzają swoimi finansami? Pewnie sporo i to w dodatku nie odbiegających poziomem sportowym. Dlaczego, niesprawiedliwie, w Ekstraklasie gra właśnie Ruch Chorzów, który dopuszcza się  kombinacji licencyjnych zmuszając piłkarzy do podpisywania umów z Fundacją Ruchu Chorzów? Dlaczego gra klub, który nie tylko nie potrafi rozsądnie wydawać pieniędzy wyrzuca z pierwszej drużyny piłkarzy, którzy zdecydowali się odejść z Chorzowa? Lincz medialny (zasłużony) jest spory, po co więc włodarze tego klubu po raz kolejny dają pożywkę mediom, aby te nakręcały „złą spiralę” wokół zespołu? Tego chyba nikt nie rozumie łącznie z osobami pracującymi w Ruchu.

Znalazł się jednak wybawiciel Mazka, jego nowy klub – Zagłębie Lubin. Postanowiono pozyskać zawodnika już teraz, jednak musiało to być równoległe z rozwiązaniem kontraktu z byłym już pracodawcą. Lubinianie, prowokacyjnie, wrzucili zdjęcia z podpisania umowy z pomocnikiem, na którym widać druk rezygnacji ze wszystkich pensji Mazka w Chorzowie, czyli innymi słowy rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron. Była to ponoć jedyna droga ucieczki skrzydłowego z Ruch w tym okienku transferowym. Dlaczego ten ruch wydaje się absurdalny? Klub, który obarczony jest zakazem transferowym raczej musi dbać o to by z długów wyjść, ale także by kadra zapewniała wystarczający poziom, który pozwoli się utrzymać w lidze na kolejny sezon.

Jakie by było rozsądne wyjście z tej sytuacji? Zatrzymać gracza jeszcze na te pół roku w pierwszej drużynie i dać mu występować jak do tej pory (zakładamy, że zawodnik dalej by był podstawowym graczem), bądź sprzedać go już teraz nawet za mniejsze pieniądze, co sprawi, że klub powoli zacznie wychodzić z długów. Co zrobił Ruch? Przesunął zawodnika do drugiej drużyny, dalej płacąc mu pensje i nie zarabiając na nim nic, dzięki czemu zniechęcony gracz wniósł o rozwiązanie kontraktu. Chorzowianie nie zarobili nic, do tego nie mają w swoim zespole solidnego i perspektywicznego grajka, który być może zagra na Euro U21 w Polsce.

Celem nadrzędnym Mazka była regularna gra, przez którą będzie miał szansę uzyskać powołanie na turniej. Na ten jednak pojedzie już jako gracz Zagłębia, które na pewno na tym posunięciu nie straci. A co z chorzowianami? Pokazali swój „profesjonalizm” i kolejny raz zostają już z ręką w nocniku. Mimo dobrej gry na początku wiosny, dalej na koncie mają cztery ujemne punkty, które klub stracił przez brak rozgarnięcia swoich włodarzy. Kolejne cztery by zostały odebrane gdyby nie Euro 2016 i rekompensata za udział w turnieju Mariusza Stępińskiego, czym spłacono zaległości wobec Fundacji Ruchu Chorzów. Czy tak prosperujący klub powinien dalej prezentować się w Ekstraklasie? Odpowiedzcie sobie sami.