statystykistmrad

Stal zaskakuje! Radomiak okradziony? – Stal Mielec 1:0 Radomiak Radom

Niespodzianka w Mielcu! Stal wygrywa z Radomiakiem Radom i zdobywa niezwykle ważne 3 punkty w ligowej tabeli. Drużyna trenera Banasika z pewnością nie zagrała na miarę oczekiwań, ale czy wynik dobrze oddaje rzeczywisty obraz meczu? – zdania są podzielone.

Pierwsza połowa zdecydowanie dla Stali

W pierwszej części spotkania Radomiak prowadził grę. Wyższe posiadanie piłki czy liczba podań nie wystarczą, aby wygrać mecz – przede wszystkim trzeba dobrze wykorzystać ten czas z piłką przy nodze, a drużyna z Radomia miała z tym spore problemy. Tacy piłkarze, jak: Kozak, Leandro, Angielski, czy też Machado zupełnie zniknęli nam z radaru. Byli bierni, niewidocznie, mieli ogromne problemy ze wzięciem gry na siebie. Sytuacja zupełnie odwrotna miała miejsce w Stali. Pomimo tego, że drużyna trenera Majewskiego nie miała piłki przy nogach tak często, jak Radomiak potrafili wykorzystać każdą chwilę. Opierali grę na niezwykle groźnych kontratakach, z którymi nie radzili sobie obrońcy Radomiaka. Piłki posyłane przez zawodników Stali rzadko były przecinane, defensywa była zupełnie zdezorganizowana, co ma prawo dziwić, patrząc na poprzednie spotkania w jej wykonaniu. Rolę rozgrywającego przejął dziś Fabian Piasecki, który potrafił prostym, niekoniecznie górnolotnym zagraniem, totalnie oszukać piłkarzy Radomiaka.

Filip Majchrowicz – najbardziej nieprzewidywalny bramkarz ekstraklasy

Filip Majchrowicz to zawodnik, który sprawia ogromny problem jeżeli chodzi o ocenianie jego występów. Problem ów polega na tym, że w jednym spotkaniu potrafi zarówno uratować swoją drużynę, jak i popełnić fatalny błąd często kończący się bramką dla przeciwnika. Tak było ostatni w meczu ze Śląskiem Wrocław i tak było też dziś. W 5 minucie Fabian Piasecki zgrał piłkę głową do Mateusza Maka, a ten miał przed sobą tylko bramkarza Radomiaka. Piłkarz Stali huknął na bramkę, ale niesamowitą interwencją popisał się Majchrowicz. Pretensję do Maka są, jak najbardziej uzasadnione, ponieważ mógł wykończyć tę akcję o wiele lepiej, ale należy też docenić instynkt młodzieżowca Radomiaka. Pod koniec pierwszej połowy Majchrowicz zaznaczył swoją obecność na boisku w trochę mniej pozytywny sposób. Ewidentnie sfaulował w polu karnym napastnika Stali i sprokurował jedenastkę. Karnego pewnie wykorzystał Grzegorz Tomasiewicz i mieliśmy już 1-0.

Majchrowicz to piłkarz, któremu brakuje doświadczenia, ale równocześnie nadrabia ten brak swoim instynktem i szczęściem (cechą, która wbrew pozorom dla bramkarza jest dosyć istotna). Musi on pamiętać, że ma on silnego konkurenta – Mateusza Kochalskiego, który tylko czeka na to, aż popełni najmniejszy błąd, aby wrócić do pierwszego składu.

Kontrowersje sędziowskie

Jeżeli jesteśmy już przy rzutach karnych należałoby wspomnieć o sytuacji z 25 minuty. Po strzale na bramkę, chcąc zablokować piłkę, obrońca Stali – Mateusz Żyro został nią trafiony w rękę. Oczywiście nie miał on złych intencji, ale w tym wypadku nie bardzo ma to jakiekolwiek znaczenie. Piłka leciała wprost w światło bramki, a ręką obrońcy stanęła jej na drodze. Osobiście nie widzę tutaj żadnej innej racjonalnej decyzji niż rzut karny. Sędzia Piotr Lasyk miał na ten temat jednak trochę inne zdanie i postanowił puścić grę dalej. Decyzji nie zmienił nawet po interwencji VAR-u. Interpretację lekko mówiąc trochę niespodziewana – szczerze, nie dziwię się kibicom Radomiaka, którzy czują się okradzeni. Poza tą jedną sytuacją arbiter miał jeszcze kilka innych, mniejszych możliwych pomyłek, ale ta jest na pewno najbardziej kontrowersyjna. 242986756_454032282568438_6657658472718856874_n

Obrona Częstochowy

Tak można określić drugą połowę w wykonaniu Stali. Radomiak po przerwie wziął się w garść i w końcu zaczął stwarzać realne zagrożenie. Wciąż nie stwarzali sytuacji sam na sam, ale z minuty na minutę coraz bardziej naciskali gospodarzy. Za sprawą mającego problemy z powrotami do formacji defensywnej Maksymiliana Sitka, mieli oni spore problemy z uszczelnieniem prawej strony. Szybko sobie jednak z nimi poradzili, przesuwając go wyżej, ale nie dało im to wytchnienia. Radomiak wciąż nacierał, a wchodzący z ławki Mario Rondon stał na czele tego natarcia. W 68 minucie po długim podaniu Wenezuelczyk próbował pokonać bramkarza Stali uderzeniem głową, ale piłka wylądowała ponad poprzeczką. W 82 minucie zgubił obrońców i lekkim strzałem z woleja skierował piłkę w stronę bramki, tym razem trafiając wprost w metalowy pręt. Radomiak rozkręcał się coraz bardziej i bardziej. Pod koniec meczu Stal broniła się przed prawdziwą nawałnicą ataków i zapewne straciłaby bramkę, gdyby nie jedna osoba.

Rafał Strączek – ściana nie do przebicia

Choć od początku meczu nie miał zbyt wielu okazji, żeby się wykazać, pod koniec skradł całe show. Od 70 minuty zaliczał interwencję za interwencją, ale jego obrona w ostatniej minucie doliczonego czasu gry to po prostu coś pięknego. Po wrzutce jeden z piłkarzy Radomiaka posłał niezwykle silną piłkę z główki wprost pod poprzeczkę. Mimo ogromnej presji Strączek zdołał przenieść tą piłkę ponad poprzeczką i uratował komplet oczek dla swojego zespołu. Mimo tego, że wielu piłkarzy Stali zasługuje dziś na pochwałę, w mojej opinii to właśnie on powinien zostać wybrany najlepszym zawodnikiem tego meczu. Myślę, że po takim meczu nie musi się już martwić o to, że Michał Gliwa zajmie jego miejsce w pierwszym składzie 😉.

Stal Mielec 1:0 Radomiak Radom – 45+1’ Grzegorz Tomasiewicz