statystykiŚLĄJAG

Śląsk nie daje Jagiellonii żadnych szans!

Vitezslav Lavicka buduje twierdzę Wrocław? Trzeci mecz w stolicy Dolnego Śląska pod batutą Czecha, kończy się trzecią wygraną jego zespołu. Jagiellonia zaś nie wygrywa już trzeciego kolejnego meczu i co gorsza, jeśli widać jakieś zmiany, to jedynie na gorsze.

Co ciekawe, w mecz lepiej weszli goście. Kto wie co by było gdyby Jesus Imaz lepiej podał do Arviydasa Novikovasa? Chwilę potem jednak z prowadzenia cieszyli się gospodarze. Z niegroźnego dośrodkowania Picha, Mitrović stworzył potężne zagrożenie swojej bramki. Najpierw omal nie pokonał własnego bramkarza, a gdy ten obronił jego „strzał”, wówczas piłkę zabrał Chrapek, a temu wystarczyło strzelić obok leżącego Sandomierskiego. Gol kuriozalny, nawet jak na standardy Ekstraklasy. Szansę na wyrównanie miał Novikovas z rzutu wolnego, jednak Słowik obronił jego strzał. Jak się później okazało, to była najlepsza okazja Jagiellonii w tym meczu. W 25. minucie było już 2:0. Najpierw milion okazji na wybicie piłki zmarnował Scepović, co sprawiło że Chrapek miał dużo czasu i miejsca na dośrodkowanie, a dla Marcina Robaka obecność Mitrovicia wcale nie przeszkadzała. Ta akcja ponownie pokazała bezradność defensywy gości, która w normalnych okolicznościach powinna zażegnać niebezpieczeństwo w zarodku. Wrocławianie na tyle poczuli się pewnie, że Krzysztof Mączyński postanowił zabawić się w Kazimierza Deynę. Bezpośredni strzał z rzutu rożnego zatrzymał się jednak na poprzeczce.

W drugiej połowie kompletnie nic się nie działo. Jedyny zryw Jagiellonii w drugiej połowie to sprawka Martina Kostala, jednak i jego strzał nie miał prawa zaskoczyć Słowika. Kiedy już wszystko było jasne, Sandomierski postanowił trochę podgrzać kibiców. Postanowił wybić piłkę poza własnym polem karnym. VAR nie pozostawił wątpliwości, więc arbiter Raczkowski odesłał bramkarza Jagiellonii do szatni. Ireneusz Mamrot już dużo wcześniej wykorzystał komplet zmian, więc w bramce gości stanął Taras Romanczuk. Co ciekawe, zachował czyste konto, ale nie zdążył się wykazać jakąś bramkarską paradą. Śląsk zdeklasował wręcz Jagiellonię, co bardzo źle świadczy o drużynie walczącej o mistrzostwo. Właściwie to już nie o mistrzostwo, a o europejskie puchary, jednak i ten cel się oddala, zważywszy na to, że „Jaga” po tej kolejce może spaść nawet na 6. miejsce. Śląsk zaś spokojnie oddala się od strefy spadkowej. Jagiellonia już we wtorek w Opolu zagra o półfinał Pucharu Polski z miejscową Odrą, a Śląsk w następnej kolejce ligowej jedzie na Łazienkowską.