Przetasowań na podium ciąg dalszy! Tym razem punkty straciła Jagiellonia. Poza tym Legia wstydliwie poległa w Radomiu, Puszcza przełamała się w ważnym spotkaniu w kontekście utrzymania, a beniaminkowie w bezpośrednim starciu zrobili show. Zapraszam na podsumowanie wszystkich wydarzeń 22. kolejki Ekstraklasy w ramach MADEJki, czyli Magazynu Autorskich Dociekań Ekstraklasowej Jakości!
Absurdalny mecz
Początek 22. kolejki odbył się w Gliwicach, gdzie o punkty walczył Piast ze Stalą Mielec. Dlaczego było to spotkanie absurdalne? Chodzi o sam przebieg meczu. Gospodarze od początku bardzo mocno napierali, dążąc do otwarcia wyniku, ale mimo stworzenia wielu świetnych okazji, żadnej nie udało się zamienić na bramkę. Taka niemoc została jeszcze w pierwszej połowie wykorzystana przez Stal, która wyszła na prowadzenie za sprawą Getingera. W drugiej połowie Piast miał ochotę szybko odrabiać straty, ale zamiast minimalizować je, Stal zdołała powiększyć prowadzenie do dwubramkowej zaliczki po rzucie karnym wykorzystanym przez Piotra Wlazło. Kiedy już zaczynano się godzić ze swoim marnym losem w Gliwicach, do życia podłączył Piast nikt inny, jak Jorge Felix, strzelając kontaktową bramkę. Nadzieje znowu odżyły, a niecały kwadrans po pierwszej bramce, drugą dołożył Chrapek i był remis. Gospodarze mieli jeszcze ochotę na zaatakowanie i wbicie trzeciej bramki, ale zabrakło im czasu, więc obie drużyny podzieliły się punktami. Paradoksalnie – żadna nie może być do końca zadowolona. Piast – owszem, wykaraskał się z dwóch bramek deficytu, ale w planach były 3 punkty. Stal znowu wypuściła sporą zaliczkę, którą powinna utrzymać do końca, nawet biorąc pod uwagę, że rywal był tego popołudnia lepszy pod względem stworzonego zagrożenia pod bramką.
Raków w pełnej okazałości
Chyba zdążyliśmy się przyzwyczaić do takiego obrazu Medalików, który zaprezentowali nam w piątkowy wieczór. Szczelna, solidna defensywna i szukanie luk w tercji ataku, które bezlitośnie byłyby wykorzystane. Pierwsza połowa to pokaz gry w środku pola, bez większych okazji bramkowych. Gdy jednak komentatorzy zaczęli martwić się o człowieka odpowiedzialnego za skrót pierwszej połowy, że nie będzie miał materiału do montażu, stał się cud! Groźna sytuacja, niepilnowany Kochergin uderzył i trafił! Raków schodził więc do szatni z jednobramkowym prowadzeniem, które zdołał utrzymać do końca. Po zmianie stron bowiem nie padła już żadna bramka, a sam mecz również nie zachwycał ogromem emocji, czy sytuacji strzeleckich.
Ostatni gasi światło?
Po zeszłotygodniowej wygranej Śląska, ponownie we Wrocławiu tliła się nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, sprawa jest do uratowania. Potrzebna była jednak do tego seria zwycięstw, która podłączyłaby klub w tabeli do tych miejsc, dających ligowy byt na przyszły sezon. Punktów szukali w Kielcach, gdzie mierzyli się z innym zespołem, walczącym o utrzymanie, choć w zupełnie innej formie. Korona w tym roku zachwyca, widać rękę trenera Jacka Zielińskiego, który poukładał zespół i przede wszystkim sprawił, że Koroniarze zaczęli punktować i dość solidnie uciekli na chwilę obecną ze strefy bezpośredniego zagrożenia. W sobotę wrocławskim katem okazał się Dalmau, który najpierw zdobył bramkę do szatni w doliczonym czasie pierwszej połowy, a następnie w drugiej wykorzystał rzut karny, ustalając wynik spotkania. Kielczanie są już więc 4 punkty nad kreską, ale przede wszystkim nie wyglądają na drużynę, która miałaby spaść z ligi. Jest bowiem kilku innych kandydatów, gdzie albo sytuacja jest dramatyczna albo obecna forma odstaje mocno od ligowych wymagań i po prostu obrano kurs w dolne rejony tabeli (jak choćby Widzew).
Wysoka porażka i pożegnanie Myśliwca
Wspomniany Widzew prezentuje się po przerwie zimowej fatalnie, spokojne miejsce w środku tabeli jest już historią i bliżej im teraz do rozpaczliwej walki o Ekstraklasę na kolejny sezon. Do Łodzi przyjechała rozpędzona Pogoń, której przestało robić różnicę, czy gra u siebie, czy w delegacji. W tym roku wszędzie, gdzie się pojawia, wygrywa swoje mecze. Nie inaczej było w sobotę, gdzie bardzo zdecydowanie i wysoko pokonała Łódzki Widzew. Ponownie w drużynie błyszczy Grosicki, a także Koulouris przypomniał o sobie, notując w ten weekend hattricka i dając mnóstwo radości kibicom oraz graczom, którzy postawili na Greka w Fantasy Ekstraklasie (w tym mnie!). Wysoka porażka i całościowa postawa drużyna w ostatnich meczach skłoniła władze klubu do pożegnania się z trenerem Myśliwcem. Przed jego następcą trudne zadanie – przywrócić równowagę w drużynie i sprawić, aby ponownie uwierzyli w siebie. Czasu na naprawę nie ma zbyt wiele, a już w piątek kolejny ligowy mecz – na wyjeździe z Radomiakiem, który obudził się w ten weekend…
Klęska Wojskowych w meczu przyjaźni
Choć nie wiadomo, czy to było prawdziwe i stałe przebudzenie, czy tylko jednorazowy wyskok, szczególnie, że w sobotni wieczór wybitnie swoją postawą nie pomógł drużynie Vladan Kovacević. Były bramkarz Rakowa, obecnie wypożyczony do Legii, miał wprowadzić do bramki spokój i pewność siebie. Zamiast tego nie popisał się przy każdej z trzech straconych przez Legię bramek w Radomiu. Grająca na trzech frontach Legia wymagała, aby mieć kilku równorzędnych zawodników na każdą pozycję. Po części udało się to na pozycji bramkarza, ale gorsza wiadomość jest taka, że każdy z nich w kadrze Legii jest niepewny i może popisać się świetnymi interwencjami, a może też zawalić mecz – typowy rzut ruletką. Radomiakowi trzeba jednak oddać, że rozegrał w końcu dobry mecz, a wypracowane spodziewane gole gospodarzy wyniosły w tym meczu aż 3,77! Dla Legii dobrą wiadomością może być forma Bartosza Kapustki – kolejna bramka na pewno doda jeszcze więcej pewności siebie, tak bardzo potrzebnej w najbliższym czasie. Już jutro bowiem Legia zagra o półfinał Pucharu Polski z Jagiellonią. Prestiżowy mecz naszych pucharowiczów zapowiada się arcyciekawie!
Przełamanie w kluczowym momencie!
Lechia mimo problemów właścicielskich i finansowych, na boisku w tym roku wygląda bardzo solidnie – 7/9 punktów mówiło przed kolejką wszystko. Może to kolejny dowód na to, że problemy w klubie jeszcze bardziej scalają wszystkich i łatwiej wtedy o dobry wynik sportowy? W każdym razie do Gdańska przyjechała Puszcza, która to znowu po przerwie zimowej nie zachwycała. Na wybrzeże przyjechała jednak z konkretnym planem, którego nie wahali się wprowadzić w życie. Co najważniejsze dla nich – wypracowaną przewagę zdołali przekłuć na bramkę jeszcze w pierwszej połowie. W drugiej mimo okazji z obu stron, to ponownie goście zdobyli bramkę i tej dwubramkowej zaliczki nie oddali już do końcowego gwizdka. Arcyważne trzy punkty powędrowały do Niepołomic, a samą Puszczę czeka intensywny tydzień – najpierw ćwierćfinał Pucharu Polski w Warszawie z Polonią, a już w niedzielę wyczekiwany powrót do Niepołomic, gdzie na własnym stadionie po raz pierwszy zagrają ekstraklasowy mecz, a ich przeciwnikiem będzie Motor Lublin.
Wyszarpany remis
W Krakowie odbył się mecz Cracovii z Jagiellonią. Mistrzowie Polski mieli w nim przewagę i wyszli na dwubramkowe prowadzenie, a w pierwszej połowie Pasy nie oddały nawet jednego strzału w kierunku bramki Abramowicza. Po przerwie długo wynik się nie zmieniał, ale obraz gry wskazywał na pobudkę Cracovii. Gdy Fabian Bzdyl kapitalnie uderzył z dystansu, nadzieje wróciły, a dzieła powrotu dokonał Van Buren. Podział punktów w Krakowie mimo wszystko niespodziewany, szczególnie analizując, jak ten mecz przebiegał.
Więcej o meczu możecie przeczytać w relacji pomeczowej:
http://www.tylkoekstraklasa.pl/udany-poscig-pasow/
Powrót na zwycięską ścieżkę
Wiele mówiło się o formie Kolejorza, który zaczął tracić punkty i już wcale nie jest wyraźnym kandydatem do mistrzostwa. Do Poznania w niedzielę przyjechało Zagłębie, które także nie prezentowało swojej najwyższej formy. Spotkanie dla Lecha zaczęło się najlepiej, jak to możliwej – Walemark z rzutu wolnego pięknym strzałem dał prowadzenie gospodarzom już w drugiej minucie. Nie minął jednak kwadrans, a już był remis. Intensywny początek meczu zwiastował emocje, a Zagłębie nie wyglądało na drużynę, która miałaby prosić o najmniejszy wymiar kary. Zawodziła jednak skuteczność, którą ponownie popisał się Walemark, dając prowadzenie Kolejorzowi do przerwy. W drugiej połowie Miedziowi próbowali doprowadzić do wyrównania, ale nieudane próby skończyły się trzecią bramką dla Lecha, która uspokoiła już nastroje na ławce trenerskiej i trybunach. Kolejorz wygrał, odzyskał fotel lidera, a w weeekend pojedzie na trudny teren do Szczecina, gdzie zapowiada się kapitalne widowisko z wygrywającą wszystko w 2025 roku Pogonią!
Beniaminkowie dali popis!
Na koniec kolejki dostaliśmy starcie beniaminków – Motoru Lublin z GKS Katowice. Obie drużyny świetnie odnalazły się w ekstraklasowej rzeczywistości. Termin meczu wskazywał raczej na spodziewane małe emocje meczowe, ale było zgoła odmiennie! 5 bramek, mnóstwo okazji. Strzelanie rozpoczęli goście, ale jeszcze do przerwy schodzili przegrywając 1:2. W drugiej połowie szybko wyrównali goście za sprawą Galana, ale ostatnie słowo należało do Mraza i Motoru. Napastnik gospodarzy wreszcie się przełamał i trafił do siatki, zapewniając komplet punktów w meczu.