Omar Santana, Jagiellonia, Taras Romanczuk

Jagiellońskie falowanie

Białostocki zespół w rundzie jesiennej sezonu 2021/2022 ciężko jest jednoznacznie ocenić. Świetny początek zwiastował walkę o puchary – trzy mecze i 7 punktów. Potem coś się wysypało, a wręcz z hukiem rozpadło – 5 meczów i 2 punkty. Ale, ale! Następnie Jaga gra z liderem z Poznania i wygrywa,a tydzień później zabiera 3 punkty z Lubina! Hej, mówią kibice w Białymstoku teraz wracamy na właściwe tory. Nic bardziej mylnego. W 9 ostatnich meczach drużyna Ireneusza Mamrota zdobywa 9 punktów i na półmetku zajmuje 11 miejsce z marną przewagą 8 punktów od miejsca spadkowego. Na ostatni mecz jedzie do Częstochowy, gdzie czeka ją niejako  spotkanie weryfikujące jesienne zmagania. Rozbity w Białymstoku 3:0  Raków (grający w sierpniu w osłabionym składzie) pała rządzą rewanżu i wrzuca żółto czerwonym 5 bramek wszystkie w drugiej połowie. Białostocczanie mogą się tylko przyglądać śmigającym w ich polu karnym rywalom. Jak się potem okaże wynik ten ma kolosalny wpływ na dalsze losy trenera oraz prezes klubu. Kibice Jagiellonii dostają pod choinkę „njusa” o zwolnieniu Ireneusza Mamrota oraz Agnieszki Syczewskiej.

Do poprawy

Znamienny w grze Pszczółek był fakt, że zaczynali grać dopiero w drugich połowach, kiedy wynik był już mocno nie w porządku. Ślamazarne wchodzenie w mecz piłkarzy Jagi można przyrównać do zimowego snu niedźwiedzia który budzi się wiosną i dopiero zaczyna swoje harce. Zaczynając od bramki – Pavels Steinbors choć to uznany fachowiec, ale wieku nie da się oszukać i w tym sezonie częściej się kurował, niż występował na boisku. Zastępował go młody Xavier Dziekoński, chłopak utalentowany z dużym refleksem jednak  nie ustrzegł się katastrofalnych błędów, które kosztowały zespół kilka punktów. Gra obrońców też nie należała do udanych. Bardzo wolni Augustyn z Puerto często nie nadążali za napastnikami,co skutkowało kartkami i utratą bramek. W pomocy brak było rozgrywającego, bo kreowany na playmakera Pospisil zamiast rozgrywać z uporem maniaka biegał  z piłką w poprzek boiska i odgrywał bezpiecznie do tyłu.  Jeżeli dodamy do tego kontuzję Imaza i kompletny brak napadziora z krwi i kości wychodzi nam, że projekt Mamrota nie mógł się udać. Wydaje się że w każdej formacji przyda się nowy zawodnik. W bramce doświadczony, nie podatny na kontuzje golkiper. W obronie szybki skrzydłowy, w pomocy ktoś do rozgrywania. W ataku potrzeba największych wzmocnień. Trubeha jeszcze nie dorósł do Ekstraklasy, Cernych nie jest typowym egzekutorem, a Żyro ma duże problemy  ze skutecznością .

Na plus

Niewątpliwie bardzo udaną rundę zanotowali Taras Romańczuk, Michał Pazdan i Jesus Imaz. Pierwszy z nich kapitan zespołu to człowiek instytucja na boisku. Odbierał piłkę, rozgrywał, strzelał gole, podpowiadał, ale też ochrzanił kiedy potrzeba. Pazdan podobnie – garściami czerpał z doświadczenia jakie nabył przez lata gry i bez jego świetnego przeglądu pola, asekuracji Jaga miałaby teraz punktowy ból głowy. Imaza natomiast nie trzeba nikomu przedstawiać. Wyróżniał się kulturą gry, techniką, nastrzelał 7 bramek, a gdyby nie kontuzja byłoby więcej. Momentami było widać ogromną przepaść między umiejętnościami jego, a kolegów z zespołu. Momentami do dyspozycji Hiszpana dołączał się Prikril, ale u niego denerwujące są duże wahania formy.