Podbeskidzie Łęczna staty

Górale załatwili Łęcznian w pięć minut!

Śnieg – główny temat poruszany przy dzisiejszych meczach Ekstraklasy. Nie inaczej było w Bielsku-Białej. Z tą różnicą, że spotkanie pomiędzy Podbeskidziem a Górnikiem Łęczna się odbyło. Drużyna Roberta Podolińskiego wygrała 2-0.

Mimo fatalnych warunków atmosferycznych i piłki, która ledwo toczyła się po murawie pojedynek ten stał na wysokim poziomie. Przez pierwsze dziesięć minut obie ekipy wymieniały się ciosami. W dwunastej minucie pierwszą okazję do zdobycia gola mieli gospodarze. Z mniej więcej 20 metrów silny strzał oddał Adam Mójta. Piłkę przed siebie wybił golkiper Górnika Džiugas Bartkus. Na całe szczęście dla Litwina żaden z bielskich zawodników nie dopadł do futbolówki. Kolejne dwadzieścia minut, to przewaga Podbeskidzia. Piętnaście minut przed końcem pierwszej połowy, zespół Jurija Szatałowa wreszcie poważnie „zakotłował” w polu karnym gospodarzy. Strzał Świerczoka trafił jednak w jednego z defensorów drużyny przeciwnej. Do końca pierwszej odsłony oba kluby próbowały jeszcze coś zdziałać. Bez skutku.

Drugie 45 minut z przytupem rozpoczęli piłkarze z Łęcznej. Już sześć minut po gwizdku sędziego prawdziwy „kocioł” zgotowali Bielszczanom Jakub Świerczok i Radosław Pruchnik. Oba strzały powstrzymali jednak odpowiednio Kato i Piacek. Do 84. minuty niewiele działo się na grząskim boisku w Bielsku-Białej. Jednak właśnie w tym momencie żwawą akcję przeprowadzili podopieczni Podolińskiego. Zwieńczeniem było uderzenie Mateusza Możdżenia, które minimalnie minęło bramkę strzeżoną przez Bartkusa. Chwilę później ze zdwojoną siłą odpowiedzieli Górnicy. Po dobrym dośrodkowaniu z rzutu rożnego, główka Łukasza Mierzejewskiego trafiła w słupek. „Słupek, co to dla nas?” – pomyśleli piłkarze w granatowo-czerwono-białych koszulkach. W 89. minucie wynik spotkania otworzył Mateusz Szczepaniak. Pomógł mu co prawda rykoszet, jednak gol to gol.  „1-0? Mało!” Niefrasobliwość litewskiego bramkarza na kilka sekund przed końcem wykorzystał bramkostrzelny defensor gospodarzy Adam Mójta, dobijając tym samym w pięć minut Górnik Łęczna.

Trzecie zwycięstwo z rzędu daje dla Bielszczan dziewiątą pozycję. Łęcznianie są ich sąsiadami z taką samą ilością punktów, jednak z gorszym bilansem bramkowym. Pamiętajmy jednak, że to dopiero początek 25. kolejki i tabela jeszcze wielokrotnie będzie ulegała zmianie.