JAGLEG

Czy Jagiellonia tradycyjnie ulegnie presji?

Już o 20:30 prawdziwy hit Ekstraklasy. Zmierzą się aktualnie dwa najlepsze zespoły w kraju, czyli Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa. Jak zwykle trudno wskazać faworyta, jednak dzisiaj jest to zupełnie karkołomne zadanie. Oby widowisko było lepsze niż ostatnio, kiedy bezbramkowy remis należał się obu zespołom jak psu buda.

Gospodarze tego spotkania przystępują po ważnym zwycięstwie z Pogonią Szczecin. Ważnym, ponieważ przerwał zadyszkę zapoczątkowaną kompromitującą porażką ze Śląskiem Wrocław. Pokonanie Pogoni Jagiellonia okupiła stratą Jakuba Wójcickiego. Musiało to bardzo zmartwić Ireneusza Mamrota, który już wcześniej nie mógł korzystać z Łukasza Burligi. Wprawdzie na pozycji prawego obrońcy świetne spotkanie zagrał Przemysław Frankowski, jednak szkoleniowiec „Jagi” nie ukrywa, że jest bardziej potrzebny na skrzydle. Szansa na to jest, ponieważ Burliga wrócił już do treningów i jedynie kwestia dyspozycji przesądzi o jego obecności w podstawowym składzie. Ważną informacją dla „żółto-czerwonych” jest powrót Tarasa Romanczuka, który wraca po kartkowej banicji. Samo spotkanie zostanie okraszone jubileuszem. Ireneusz Mamrot rozegra 50 ligowe spotkanie jako trener „Jagi”. Czy „pięćdziesiątka” okaże się szczęśliwa? Jubileusz przypadł na bardzo ważne spotkanie. Generalnie Jagiellonia lubi grać z mocnymi tej ligi, jednak w sytuacji gdy przewodzi ligowej tabeli, nawet słabeusze okazują się być mocarzami. Ostatnie liderowanie skończyło się tym, że odniesiono najwyższą domową porażkę od ćwierćwiecza oraz remisem z drużyną, która w dwóch poprzednich sezonach z białostoczanami przegrała aż pięć razy. Jednak korzystny splot zdarzeń wywindował ponownie „Dumę Podlasia” na szczyt tabeli. Czy drużyna Mamrota wreszcie podoła presji? Jak wiemy, w ostatnim sezonie to właśnie ten czynnik przeważył w ostatecznym rozrachunku na korzyść dzisiejszego rywala.

Dzisiejszy rywal białostoczan zaś już od dwóch miesięcy nie zaznał smaku porażki. W ubiegłym tygodniu było blisko, jednak Carlitos uratował zespół „Wojskowych” przed porażką z jego byłym klubem. Szkoleniowiec Legii, Ricardo Sa Pinto wie jednak, że dzisiaj poprzeczka zawieszona jest jeszcze wyżej. Portugalczyka może cieszyć kapitalna forma Dominika Nagya, Cafu czy nawet Carlitosa, który meczem z Wisłą Kraków udowodnił, że nie można go nazwać niewypałem transferowym. Sa Pinto nadal nie może skorzystać z takich graczy, jak Niezgoda, Hamalainen, Radović czy Remy. Na ten moment jednak jedynie Remy mógłby się przydać „Wojskowym”, którzy meczem z Wisłą pokazali, że koncentracja w obronie, kolokwialnie mówiąc, leży. W Warszawie poza kwestiami sportowymi ma się dobrze „afera” kibicowska, która ciągnie się od kilku lat, jednak z każdym kolejnym meczem w Białymstoku atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Legioniści uważają, że brak możliwości wniesienia flag jest niezgodne z Konstytucją  niezgodne z regulaminem ligi. Białostoczanie zaś ewidentnie chcą uniknąć prowokacji, więc szukają jakichkolwiek środków, by jej uniknąć. Co jest kością niezgody? Flagi Jagiellonii, skradzione przed kilkoma laty przez legionistów. Spalenie ich na oczach 20-tysięcznej białostockiej publiki, skończyłyby się niemal na pewno burdami i to nie takimi groteskowymi jak w meczu Piast – Górnik z minionego sezonu. Wówczas straty finansowe i wizerunkowe byłyby ogromne, a ci sami dziennikarze, co dzisiaj opowiadają się za wpuszczeniem (takich) kibiców Legii, lamentowaliby jak do tego mogło dojść. Poza tym, kto wygra dzisiejszy mecz, możemy sobie zadać takie pytanie – czy legioniści znowu przyjadą do Białegostoku w celu odwiedzenia korony stadionu? Odpowiedź na te pytanie poznamy o 20:30, wówczas sędzia Mariusz Złotek odgwiżdże początek meczu.