170734913_10159011887262068_8301931816021878743_n

Bořek Dočkal – brakujący element polskich klubów?

Już niedługo koniec sezonu. Podczas wakacji cztery polskie kluby stoczą bój o udział w europejskich pucharach. Jaki jest jednak ich największy mankament i czego może im brakować? Co może dać im większe szansę i pomóc wykorzystać potencjał całej drużyny? Czy patrząc na naszych sąsiadów jesteśmy w stanie zapożyczyć od nich coś dobrego? 

 

Czechy są ostatnio dosyć popularne, szczególnie po przygodzie Slavii w Lidze Europy. Tam jednak są pieniądze od zagranicznego inwestora. W tym samym mieście niedaleko królewskiego zamku możemy jednak znaleźć kolejny klub regularnie grający w Europie. Dopiero wychodzi z kryzysu, ale był w stanie dwukrotnie ograć Celtic i postawić się Milanowi i Lille pomimo wielu ubytków w kadrze. Jaki może być więc klucz i droga do lepszych wyników? Czy jeden piłkarz może wpłynąć na resztę? 

Pamiętne czasy 

Na początku tego stulecia Sparta zachodziła wysoko w pucharach. Była nawet w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Kilkukrotnie zdobywali mistrzostwo kraju. To ostatnie w 2014. Potem nastąpił kryzys, ale dziś z tego wychodzą, a zawodnikiem pamiętającym ostatni tytuł jest Bořek Dočkal. 32-letni Czech grał również w lidze norweskiej czy MLS. W reprezentacji odnotował 43 występy. Jego doświadczenie widać na boisku. U rywala zza miedzy można się takiego lidera doszukiwać patrząc na Stanciu (byłego zawodnika Sparty zresztą), ale przez wspomniane finansowanie lepiej skupić się na samym Bořku. Czemu jest więc aż tak ważny? 

Lepiej podawać niż strzelać 

W ostatnim wywiadzie możemy usłyszeć jak ojciec Dočkala narzekał, że ten nie strzela na bramkę i zamiast tego podaje do kolegów z drużyny. Sam stwierdził, że taki jest jego styl. I to widać też w tym sezonie, gdyż wykonuje średnio 64 podania na mecz. Jednak ich wartość jest widoczna jak spojrzymy w statystyki kluczowych podań. W 27 spotkaniach Czech stworzył 60 szans swoim kolegom. Dla porównania Luke Shaw w 29 meczach ma ich 66, a też 66 ma Leo Messi w 30 występach. Oczywiście poziom lig jest inny, jednak przenosząc wszystko w odpowiedniej proporcji i doliczając problemy kadrowe i nie tylko przez większą część sezonu, ta statystyka robi wrażenie. Tak samo jak doświadczenie. 

Oglądając mecze można zauważyć, że trudno jednoznacznie określić pozycję Bořka. Z jednej strony jest to “dziesiątka”, ale jednak jest on wszędzie. Wspiera młodszych kolegów (w ataku gra 18-letni Hložek, a w obronie również 18-letni Vitik) i uzupełnia braki tych starszych. Miewa oczywiście słabsze mecze, ale ma się wrażenie, że każda akcja musiała przejść przez niego. Mankamentem jest niewykorzystywanie sytuacji przez cały zespół, ale jego obecność jest nieoceniona. 

Bořek Dočkal ma już najwięcej kluczowych podań w historii ligi (304) i jest drugim asystentem w historii (73 asysty). Pewne jest, że Czech nie przebywał za wiele poza krajem, ale nie grał też w najsłabszej lidze. Odpowiednio dobrany do składu lider może dać nieodzowną jakość. Polityka czeskich drużyn i Sparty, która ma prawdopodobnie najlepszą obecnie akademię w kraju, sprawia że opakowany młodymi, krajowymi i też jakościowymi zawodnikami Dočkal, może spokojnie wznosić resztę na wyższy poziom. Nieodzowna jest ręka trenera, ale i on potrzebuje czasem pomocników. 

Atakujmy będąc w defensywie 

Poszukajmy więc kogoś podobnego w naszej lidze. Bartosz Kapustka? Młody, szukający formy, często też uznawany za półskrzydłowego. Jest ważny, ale brakuje mu bycia liderem pokroju Jędrzejczyka. Tiba? Zdecydowanie bardziej defensywny piłkarz, który też skupia się bardziej na wyprowadzeniu i przeprowadzeniu piłki od bramki niż samym dostarczaniu. Stefan Savić? Póki co niespełnione marzenie Wisły. Najlepiej więc można się kogoś takiego doszukać w Łukaszu Trałce. Tak, brzmi absurdalnie, ale tak. 

Warta jest rewelacją rozgrywek i zajmuje obecnie 4 miejsce. Jednak jej skład na papierze stawiał ją bardziej do walki o utrzymanie niż o puchary. A jednak, pomysł z Poznania sprawdził się, a całość jest dopięta dzięki 36-letniemu Łukaszowi Trałce. Często wykonuje on stałe fragmenty, wyprowadza piłkę spod własnej bramki i rozprowadza ją pod polem karnym rywala. Widać, że zamieniając go z kimś innym bez bardzo precyzyjnego dobrania, całość mogłaby się rozpaść. Tylko właśnie on pasuje do takiej Warty, a nie Legii.  

Lubimy starszyznę 

Kucharczyk, Gorgon, Sheridan, Boruc, Angulo. Co jakiś czas do naszej ligi trafiają już doświadczeni zawodnicy, często Polacy zbliżający się ku końcowi swojej kariery, jak Waldemar Sobota. Czemu więc ściągani zawodnicy nie uzupełniają całej układanki? 

Często ściąga się ich bez większego pomysłu. Jako zadaniowca, kogoś na konkretną pozycję. Zapomina się przez to o możliwości wykorzystania doświadczenia takiego piłkarza. Nie musi być to “dziesiątka”. Choćby w Śląsku można takiego lidera znaleźć w osobie Krzystofa Mączyńskiego. Ma od przed sobą młodego Praszelika lub Zyllę, którzy kreują sytuację. Jednak to stary wyga ich ubezpiecza i czasem robi to czego oni nie są w stanie. Jednak Wojskowym cały czas brakuje odpowiedniego opakowania.  

Można mieć już starszego zawodnika, który będzie pchał zespół do przodu, ale sam wszystkiego nie zrobi. Maciej Domański bez wątpienia jest kimś kto robi wszystko by Stal mogła się utrzymać. Jednak często jego koledzy nie dojeżdżają i potem mamy obraz drużyny, która w tym roku mogła wygrać i to wysoko, wiele spotkań, a mimo to drży o byt. Niewykorzystane sytuacje się mszczą, a pociąg bez węgla nie pojedzie nawet z najlepszym maszynistą. 

Pieniądze, jeszcze więcej pieniędzy 

Zwiększają się zyski z praw telewizyjnych i rosną kwoty za młodych Polaków. Szuka się więc wspomnianych uzupełnień do tych młodych. Czasem bierze się kogoś z naszej ligi, czasem zza granicy. Głównie jednak marzy się o pucharach i pragnie zysku z młodych. A może na pierwszy tor trzeba postawić sukces sportowy? Zamiast wydać na kolejnych młodych z kraju, którzy są często brani na podstawie chwilowych zachwytów, warto przeznaczyć większe pieniądze na solidnego obcokrajowca w wieku 27 – 30 lat? Albo ściągnąć regularnie grającego rodaka? Wykładając więcej można uzyskać kogoś lepszego i wtedy dokooptować młodzież i resztę.  

Weźmy takiego Lecha obecnie. Są pieniądze, są młodzi. Co jakby znaleźć kogoś w miejsce Ramireza za spore pieniądze? Czy tak trudno zamiast sprowadzać kilku zawodników mających rywalizować lub być tymi dobrymi zawodnikami, nie lepiej sprowadzić jednego wybitnego i 2/3 solidnych? Tylko wtedy trzeba mieć pomysł, uzbroić się w cierpliwość. Nie można wszystkich kupić od razu. Więc może być tak, że przyjdzie tylko przyszły lider w danym okienku. On podniesie od razu tylko o kilka procent jakość zespołu, ale za rok się to uzupełni i będzie działać. Tylko raz trzeba sięgnąć głębiej do kieszeni. No i znaleźć kogoś odpowiedniego. 

Skauting? A na co to komu? 

Głównym problemem w znalezieniu odpowiedniego zawodnika podobnego do Bořka Dočkala może być skauting. Niewiele klubów ma zdecydowanie dobre transfery. Spora część z nich jest niewypałami. Do tego cały czas mamy w pamięci szukanie piłkarzy poprzez oglądanie wideo w Jagiellonii. Wszystko więc wymaga sporej przebudowy. Owszem, jest szansa, że raz się uda, ale co potem? Lech awansował i teraz walczy o pierwszą ósemkę.  

Dlatego warto się może poświęcić i raz wyskautować tego “kozaka” i zatrzymując go poprzez jasny plan na kolejne lata z czasem poobstawiać go pozostałymi. Nie musi tu grać całą karierę. Wystarczą nawet 2/3 lata. Wtedy tyko należy mieć dobrze dobranego następcę i stopniowo odnawiać i ulepszać lokomotywę. Wymienić węgiel na lepszy, mieć lepszego maszynistę i nowe części maszyny.  

Szukaj i wierz 

Obecnie możemy stawiać na drużynę i jej spójność. Jednak nawet wśród najlepszych potrzeba kogoś dyrygującego. Bo gdzie byłby Manchester City bez Gündogana w tym sezonie? Jak wyglądałby United bez Fernandesa? Czy Real byłby królewski bez Krosa? Raczej nie. Bo można mieć świetnych zawodników, nawet dobry i zgrany zespół, ale będzie potrzeba kogoś kto to poprowadzi.  

Bořek Dočkal wydaje się prezentować typ piłkarza jaki potrzebuje praktycznie każdy klub z Ekstraklasy. By go jednak zdobyć, raczej będzie trzeba podjąć pewne ryzyko i opuścić słynną strefę komfortu. Czy polskie kluby będzie kiedyś na to stać? A może ten rok przyniesie odmianę w pucharach i zobaczymy tam nasze drużyny? Odpowiedzi nadejdą już za parę miesięcy. Jednak całą strategię będzie można ocenić dopiero po kilku latach. Oby tym razem była właściwa. 

 

fot. AC Sparta Praha