18052209_1000557566740875_808141616_o

(Bez)Ruch w Poznaniu!

Pogrążony w kryzysie Ruch Chorzów w kiepskim stylu przegrywa trzecie ligowe spotkanie z rzędu. Tym razem dużo lepszy od chorzowian okazał się poznański Lech.

Pierwszą połowę tego meczu w fantastycznym stylu mogli rozpocząć skazywani na pożarcie gracze Ruchu Chorzów. Już w 4 minucie wspaniałym podaniem do Jarosława Niezgody popisał się Bartosz Nowak, ale napastnik gości posłał futbolówkę wysoko nad bramką strzeżoną przez Matusa Putnockiego. Dogodna sytuacja gości rozdrażniła Kolejorza, który od razu rzucił się do ataku, a jedna z akcji ofensywnych prędko zamieniła się w zdobycz bramkową. W 8 minucie piłkę w pole karne posłał Tomasz Kędziora, ta zaś została skierowana pod poprzeczkę bramki chorzowian przez… Łukasza Surmę. To pierwszy gol, który padł w tym meczu, a zarazem drugie samobójcze trafienie pomocnika Ruchu podczas jego występów w Ekstraklasie. Po zdobytej przez Lecha bramce gra toczyła się głównie w środku pola, przez co widowisko wyraźnie osłabło. Jednak po dłuższej chwili do odrabiania strat ruszyli goście. Uzyskanej przewagi dwukrotnie nie zdołał udokumentować Łukasz Moneta, gdyż jego pierwszy strzał w 27 minucie instynktownie obronił Putnocky, a chwilę później uderzona przez niego piłka minęła lewy słupek bramki Lecha. 4 minuty później bliski szczęścia był Niezgoda, ale z zamieszania w polu karnym obronną ręką wyszli defensorzy Kolejorza. Z kolei Lech mógł przerwać milczenie w najlepszy możliwy sposób. W 34 minucie oko w oko z Liborem Hrdlicką stanął Marcin Robak, ale ten pojedynek zakończył się nieudaną próba przerzucenia piłki nad golkiperem Ruchu. Następnie swoich sił spróbowali jeszcze jeszcze Darko Jevtić i ponownie Robak, ale sztuka umieszczenia piłki w siatce powiodła się jedynie… Maciejowi Gajosowi. W 41 minucie „Gajowy” wysokiej jakości strzałem z woleja wykończył doskonałe podanie Wołodymyra Kostewycza. Takim sposobem zawodnicy obu drużyn schodzili do szatni przy wyniku 2:0 dla gospodarzy.

Drużyny zamieniły się stronami, ale z pewnością zmianie nie uległ obraz gry tego spotkania. Od początku wydarzenia na boisku zaczęli kontrolować podopieczni Nenada Bjelicy, nie pozwalając Niebieskim na skonstruowanie jakiejkolwiek akcji ofensywnej. W 54 minucie kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Bułgarskiej widząc oddającego strzał Gajosa, mieli nadzieję na podwyższenie prowadzenia, ale pomocnik Lecha tym razem nieznacznie się pomylił. Wydawało się, że zwieńczenie dominacji Kolejorza za pomocą zdobycia kolejnej bramki jest jedynie kwestią czasu i tak też się stało w 63 minucie tego spotkania. W polu karnym zimną krew zachował Jevtić i pakując piłkę pod poprzeczkę, zmienił rezultat tego spotkania na 3:0. W jaki sposób na to trafienie odpowiedzieli goście? W żaden. W dalszym ciągu to Lech tworzył widowisko, dla którego zespół Waldemara Fornalika był jedynie tłem. Do końca spotkania Kolejorz grał bardzo rozważnie i skupiał się głównie na tym, by nie pozwolić rywalowi na stworzenie dogodnej sytuacji strzeleckiej. W 88 minucie w polu karnym gości padł wprowadzony na boisko 20 minut wcześniej Maciej Makuszewski, ale sędzia nie zdecydował się podyktować „jedenastki” dla Lecha. Rezultat ostatecznie nie uległ zmianie. Spotkanie zakończyło się pewnym i w pełni zasłużonym zwycięstwem gospodarzy.

autor: Mateusz Gajdas