Trening kadry

Zieliński w kadrze. Kiedy w końcu odpali?

Pierwsza przerwa na kadrę od 10 miesięcy zakończona. Bilans – wygrana i porażka. Mogło być lepiej, ale też nie było tragedii. My jednak skupiliśmy się tym razem na jednym z zawodników, a nie całej drużynie, który nosi miano wielkiego talentu i w kadrze miewa tylko przebłyski swojego potencjału. Kiedy Piotr Zieliński w końcu odpali i czy w ogóle będzie miał na to szansę w kadrze Jerzego Brzęczka?

Obiecujące początki

26-latek, który swoją karierę zaczynał w zespołach juniorskich Zagłębia Lubin, przez Udinese i Empoli trafił w sierpniu 2016 roku do Napoli, jednego z włoskich potentatów. Przyszedł tam z łatką bardzo zdolnego młodzieżowca, który gra regularnie w kadrze U21 i stopniowo wchodzi do pierwszej kadry Waldemara Fornalika, a później Adama Nawałki. Tą łatkę dalej ma, dodatkowo dziennikarze-eksperci od ligi włoskiej nieustannie widzą w nim wielką perełkę polskiej piłki, gracza o niesamowitym potencjale i technice, który już za chwilę, już za moment, nie tylko zbawi środek reprezentacji Polski, ale także stanie się gwiazdą europejskiego futbolu w topowym klubie na Starym Kontynencie. I ta chwila trwa już ładne 3-4 lata.

Kadra to jednak wysokie progi

Rzeczywistość jest jednak bardziej brutalna dla Zielińskiego. Na Euro 2016 zagrał tylko bardzo słabe 45 minut z Ukrainą. Jeśli chodzi o eliminacje więcej zagrał za czasów Fornalika w eliminacjach do mundialu 2014 (222 minuty) niż u Nawałki przed Euro (24 minuty z Gibraltarem), nie pasował wtedy do koncepcji, gdzie świetnie grali ze sobą Milik z Lewandowskim, szans miał jednak sporo, ale tylko w sparingach gdzie nie powalał na kolana, dobre spotkanie zanotował tylko przeciwko Islandii w listopadzie 2015 roku.

Zmiana nastąpiła od eliminacji do rosyjskiego mundialu, chwilę po transferze do Neapolu. W hierarchii Nawałki znalazł się nieco wyżej przez to stał się podstawowym graczem naszej kadry. Jednak na tamten moment jego bilans w reprezentacji nie powalał na kolana – 16 meczów, 3 gole i 2 asysty, co jak na ofensywnego pomocnika z taką laurką wystawianą przez media jest dość kiepskim wynikiem.

Chwilowy przełom

Przełomowy mógł okazać się 2017 rok, wtedy powoli w klubie stawał się coraz ważniejszym ogniwem, jednak trener w Neapolu ciągle szukał dla niego miejsca w składzie by ten grał jak najwięcej, a to już nie brzmi najlepiej. Z łatki super talentu powoli zaczęło się o nim mówić jak o zapchajdziurze, która zawsze musiała grać właśnie przez swój mityczny potencjał. To mu nieco pomogło, w klubie grał nieco niżej gdzie lepiej się czuł, przez co mógł zdobywać więcej doświadczenia, które wpływało na poziom prezentowany w kadrze. Na początku eliminacji do mundialu 2018 Nawałka również ustawiał go niżej w parze z Krychowiakiem za plecami duetu Milik-Lewandowski, co z meczu na mecz procentowało. Nawet zmiana ustawienia w trakcie eliminacji i gra za plecami Lewandowskiego tego nie zmieniła. 2017 rok to był czas, w którym Zielu wszedł na wyższy poziom i przebłyski swojego legendarnego geniuszu pokazywał nieco częściej. 6 meczów eliminacyjnych i 6 asyst (głównie grając na „10”), słabo zagrał tylko w Kopenhadze, gdzie cała drużyna zawaliła spotkanie. Jednak im bliżej mundialu tym było gorzej, Nawałka widząc gorszą dyspozycję Piotrka zaczął szukać dla niego inego miejsca na boisku. W meczach towarzyskich przed mundialem i na samym mundialu zagrał odpowiednio:

  • z Urugwajem na „8”
  • z Meksykiem na lewym skrzydle
  • z Nigerią na „10”
  • z Koreą Południową na prawym skrzydle
  • z Chile na „10”
  • z Litwą na „8”
  • z Senegalem na „8”
  • z Kolumbią na prawym skrzydle
  • z Japonią na prawym skrzydle

Trzy z tych meczów wygraliśmy, z Koreą i Chile nawet Zieliński zdobył gole, jednak powoli forma spadała i ten dobry czas się dla niego kończył. Trzymanie na siłę na boisku tego gracza przynosiło coraz więcej szkód niż pożytku dla wyników zespołu. Zieliński standardowo nie mógł się odnaleźć, a tylko przebłyski, jak kapitalny strzał z dystansu w końcówce meczu z Koreą, były tymi dobrymi momentami gdzie wszyscy mogli na niego cmokać z podziwem.

Nieustanne głaskanie Piotrka po głowie mu nie pomagało i nie pomaga, bo tak można interpretować jego grę. Coraz więcej kibiców nieustannie zastanawia się czemu jest on na siłę wstawiany do zespołu, który z nim dobrze nie funkcjonuje. Nie daje zbyt wielu piłek do przodu, co w klubie jest jego mocną stroną, w defensywie notuje sporo strat, do tego dochodzi fatalna skuteczność pod bramką rywali – tak można opisywać dalsze losy Ziela w kadrze.

Powolny zjazd formy

Czas miedzy Euro 2016, a mundialem w Rosji Zieliński przepracował bardzo dobrze. W kadrze coraz więcej dawał zespołowi, w Napoli z gracza wchodzącego z ławki przeistaczał się w podstawowego zawodnika. Ostatnie dwa sezonu we Włoszech to już znacznie więcej minut w Serie A (16/17 – 1853′ – 5g/6a, 17/18 – 1661′ – 4g/1a, 18/19 – 2881′ – 6g/2a, 19/20 – 2926′ – 2g/4a), statystyki były może nieco gorsze, ale Zieliński na stałe został przesunięty z „10” lub lewej pomocy na pozycję „8” lub nawet na „6”. Tym samym ponownie, kolejny trener znalazł dla niego miejsce na boisku kosztem innych graczy wierząc w jego potencjał i licząc na przebłyski, które niekiedy się pojawiały i to z silnymi rywalami jak Inter czy Juventus, co świadczyło o nim dobrze.

Jednak w kadrze było coraz gorzej, Brzęczek zabetonował myślenie o Zielińskim jako o graczu bardzo ofensywnym, na siłę wystawiając go w składzie na takich pozycjach. Złote dziecko polskiego futbolu nie mogło jednak liczyć na wsparcie selekcjonera i ustawienie go na nowej pozycji, jaką ma od ponad roku w klubie, ponieważ gra tam inny pewniak do pierwszego składu Grzegorz Krychowiak. Chłopak jednak dalej jest promowany i czeka się na jego złote zagrania wystawiając go nie na jego pozycji, która wyewoluowała z kaprysami gracza w Neapolu. Ten w zależności od tego jak się czuje i jak sobie radzi, bądź gdzie nie ma konkurencji, tam gra lepiej lub może gorzej. Zasadnicze pytanie wygląda następująco – po więc nam taki gracz? Pojedyncze przebłyski, czy nawet pojedyncze udane zagrania w ciągu 90 minut to za mało jak na poziom reprezentacyjny i zawodników jakich mamy do dyspozycji. Wyciąganie ze składu Krychowiaka to także głupota, a jednak gdzieś Piotrka na siłę trzeba dawać, bo tak mówią eksperci i media.

Zobrazujmy sobie degrengoladę Zielińskiego po Mundialu w Rosji:

degrengolada

Na screenie nie załapał się jedyny dobry mecz poza tym z Izraelem w erze Brzęczka, spotkanie w Lidze Narodów z Włochami, gdzie Zielu strzelił gola, jednak to spotkanie było jeszcze efektem pracy z kadrą Nawałki i stylu gry poprzedniego wcielenia kadry (dodatkowo – było także spotkanie z Irlandią gdzie Zieliński nie zagrał).

16 spotkań za kadry z odciśniętym piętnem nowego selekcjonera, tylko w czterech z nich Zieliński nie grał w pełnym wymiarze czasowym. Co przez ten czas pokazał? JEDNĄ asystę. JEDNĄ! Oczywiście, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że w klubie zmieniono mu pozycję, jak wspomnieliśmy wcześniej, i nie jest on ofensywnym graczem, ale do cholery! On przez rok czy dwa nie zapomniał jak się gra na tej pozycji, zwłaszcza gdy mówi się o nim jako o wielkim talencie i o gościu z największymi umiejętnościami po Robercie Lewandowskim. Może jednak właśnie tak nie jest, co potwierdza powyższa grafika? Dobry gracz powinien potrafić grać też na innych pozycjach, zwłaszcza na tych, na których piłkarsko się wychowywał i grał większość kariery… Powiedzmy sobie szczerze, pozycja „8” od „10” różni się głównie zwiększoną ilością pracy, która trzeba włożyć w defensywę, a tam przecież Zieliński także nie powala, w kadrze niejednokrotnie pokazywał, że wręcz się do tego nie nadaje popełniając sporo błędów. W tym miejscu trzeba nieco usprawiedliwić selekcjonera – Zieliński nie daje gwarancji dobrej gry na pozycji „8” – biorąc pod uwagę też to, że mamy tam innego gracza o wysokich umiejętnościach zarówno ofensywnych i defensywnych – jakby to powiedział Adam Nawałka – dlatego gra wyżej.

Głowa nie nadąża za nogami

Nie oszukujmy się, u Zielińskiego głównym problemem jest głowa. Strona mentalna to zdecydowanie najsłabszy element w rzemiośle piłkarskim naszego pomocnika, a za razem najważniejszy. Mówi się o jego inteligencji boiskowej, ale jak ma ją przekazywać na grę w piłkę gdy mentalnie nie daje rady? Gdy nieustannie trzeba mu szukać miejsca i pozycji na boisku gdzie będzie czuł się dobrze, może nawet bez konkurencji. A on i tak dalej będzie zawodził… Z Holandią zagraliśmy jako zespół słabo, nastawienie ultradefensywne zabiło naszą grę, brakowało na boisku impulsu od lidera, który pociągnąłby zespół do odrabiania strat, nim powinien być Zieliński. Ten jednak zagrał dwa razy dobrze piłkę do przodu, co docenili i piali nad nim nawet znani dziennikarze portalu Weszło. Poważne Panowie?

Weryfikacja tego liderowania nastąpiła dosyć szybko, bo w poniedziałek. Z Bośnią Zieliński znów był skryty, przepchnął kilka piłek do ofensywy, jednak błysku nie było, zagrał tylko nieźle, ale też bez szału. Piłki z rzutów rożnych dogrywał Grosicki, co kiedyś częściej robił Zieliński, nawet stałe fragmenty gry mu zabrano. Przypomnijmy, że w tych meczach dalej grał jako „10”, czyli gracz ofensywny, który powinien nie tylko otwierać drogę do bramki rywali, ale także samemu próbować zaskoczyć rywali strzałami. Jak było w rzeczywistości? Więcej otwierających piłek zagrał zamordysta środka pola, ultradefensywny Góralski, w ofensywie nie widzieliśmy ŻADNEGO udanego zagrania, bądź strzału Zielińskiego, jednym słowem SŁABIZNA!

Zresztą tak było w ostatnich ośmiu spotkaniach i w 16 na 18 spotkań za kadencji Brzęczka. Nie pomogło nawet szukanie dla niego miejsca na placu gry, czego także spróbował pięciokrotnie Brzęczek wystawiając go na skrzydle. Niżej w środku pola nie ma opcji by mógł grać przy naszym stylu gry. Jeśli więc w ofensywie nie jest w stanie dać wiele, albo po prostu nie daje nic, to po co zabierać miejsca w składzie innemu graczowi? Kiedyś w moich oczach uchodził on za dobrego jokera, który wejdzie na zmęczonego rywala, błyśnie w jednej-dwóch akcjach i „domknie” spotkanie na świeżości, teraz stał się graczem, który męczy bułę razem z kolegami, a styl gry kadry Brzęczka właśnie jest takim męczeniem buły, jednak to już temat na inny felieton.

Konkluzja – w obecnym systemie gry męczymy Zielińskiego i Zieliński męczy nas, dajmy sobie spokój z graniem z nim na „10”, jeśli zapomniał jak to się robi. Postawmy na sprawdzony duet napastników za czasów którego graliśmy najlepszą piłkę od 30 lat, albo po prostu zmieńmy styl gry, jednak do tego prawdopodobnie potrzebna by była zmiana selekcjonera, a tej chyba się nie doczekamy w najbliższym czasie.