Reprezentacja

Wygrywamy w czarnogórskim „piekiełku” i umacniamy się na pierwszym miejscu w tabeli!

Czarnogóra była jedyną drużyną z Europy, której nie potrafiliśmy pokonać. Była do dzisiaj. Polska wygrywa w Podgoricy i znacznie przybliża się do wyjazdu na mundial do Rosji.

Powiedzieć, że pierwsza połowa nie porywała, to nic nie powiedzieć. Byłaby ona do jak najszybszego zapomnienia, gdyby nie cudowna bramka Lewego. Nasz kapitan po raz kolejny pokazał jednak, że jest zawodnikiem k o m p l e t n y m. Bezpośrednio z rzutu wolnego – strzał idealny. Bramkarz nie drgnął, a my zbieraliśmy szczęki z podłogi. Przebieg gry nie wyglądał szczerze mówiąc jakoś zaskakująco – mieliśmy z gry niewiele, Czarnogórcy przeważali głównie w klasyfikacji fauli, ogólnie walka, walka, walka, czyli coś, co Kazimierz Węgrzyn kocha najbardziej.

Drugą oglądało się już znacznie przyjemniej, choć niestety nasze Orły znów zapewniły nam niesamowitą nerwówkę. Zaczęło się od dwóch setek w… jednej akcji. Piszczek niesamowitym rajdem wypracował setkę Lewandowskiemu, a ten zupełnie nie w swoim stylu ją zmarnował. Kilkanaście sekund później lekki strzał z kilku metrów prosto w bramkarza. A że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, to już dwie minuty potem mieliśmy 1:1 zamiast 2:0. Dorzut z prawego skrzydła, nasza obrona stoi w miejscu, Mugosa głową pokonuje Fabiańskiego. Tomasz Hajto co prawda domagał się odgwizdania spalonego, ale niesłusznie. Czarnogórcy poczuli krew, zaczęło się robić coraz groźniej pod naszym polem karnym. Sprawdziło się to, o czym wiedzieli piłkarze, eksperci, kibice i Pani Grażyna z Żabki – z Czarnogórą będziemy mieć problem przy defensywnych stałych fragmentach gry. I mieliśmy. 71 minuta, rzut rożny, do piłki dopada niekryty Sofranac, który z kilku metrów strzela obok bramki. Na nasze szczęście.

Decydujący cios zadali jednak Biało-Czerwoni. Zieliński podał do Piszczka, a grający świetny mecz prawy obrońca przepięknym lobem pokonał bramkarza rywali. Piłka w dodatku odbiła się jeszcze od słupka! Klasa światowa. Napisalibyśmy, że Piszczu zachował się jak rasowy snajper, gdyby nie to, że… on przecież był napastnikiem.

Do końca meczu wynik na szczęście nie uległ zmianie i po raz pierwszy w historii udało nam się pokonać Czarnogórę, w dodatku na jej gorącym terenie. Dodając do tego remis Rumunii z Danią – mundial w Rosji coraz bliżej!