statystykigkłwpł

Takiego Górnika chcemy oglądać! – Górnik Łęczna 3:2 Wisła Płock

Cóż za COMEBACK! Górnik Łęczna po stracie dwóch bramek był w stanie się odbudować i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Gospodarze swoją grą zaskoczyli dosłownie wszystkich, ponieważ po bardzo słabym początku nikt nie spodziewał się, że potrafią tak dobrze grać w piłkę na poziomie ekstraklasy.

Trener Kamil Kiereś miał dużo czasu na przemyślenia podczas przerwy reprezentacyjnej, co objawiło się w wyborze pierwszej jedenastki. W składzie doszło aż do 7 zmian na tle meczu ze Stalą Mielec, a wśród licznych roszad znalazło się miejsce dla 2 debiutantów – Jaysona Eyenga-Lokilo i młodzieżowca Łukasza Szramowskiego.

Od początku zarówno jednej, jak i drugiej ekipie brakowało dokładności. Głupie błędy, straty piłki, kończenie akcji w bezsensowny sposób. Widać było jednak lekką dominację gospodarzy, która potwierdziła się w 15 minucie, gdy Damian Rasak po zgraniu Mateusza Szwocha popisał się świetnym strzałem po ziemi wprost w dolny róg bramki. Gostomski nie miał najmniejszych szans na obronę i stracił swoją 4 bramkę sprzed pola karnego w tym sezonie. Górnik starał się być stroną, która rozgrywa piłkę, co oddają statystyki, ponieważ przez większość pierwszej połowy, to właśnie oni mieli w znacznie większe posiadanie piłki. Problem polega na tym, że gospodarze nie do końca wiedzieli co z tą piłką robić. Rozgrywali po osi, starali się rozpoczynać atak pozycyjny na własnej połowie, ale gdy tylko podchodzili wyżej, od razu tracili futbolówkę. Jedynym piłkarzem, który starał się dynamizować akcję drużyny z Łęcznej, był Damian Gąska. Jeden piłkarz nie wystarcza jednak, aby tworzyć akcję bramkowe przez, co gospodarze swój pierwszy celny strzał oddali dopiero w 33 minucie. Ok. 40 minuty taki stan rzeczy zaczął się powoli zmieniać. Górnik się obudził i w końcu był w stanie kreować całkiem groźne sytuacje pod bramką rywala. Widać było zaangażowanie w rozegraniu ze strony między innymi Śpiączki, który o wiele częściej pokazywał się do gry.

Podczas pierwszej połowy Górnik Łęczna był przede wszystkim jakiś. Owszem, widoczne było miejscami niezrozumienie między piłkarzami, indywidualne błędy zawodników  takich, jak m.in. Maciej Orłowski, które uniemożliwiały skuteczne rozgrywanie piłki, ale generalnie trzeba przyznać, że ich gra w tym sezonie wyglądała bardzo często o wiele gorzej. Wisła Płock za to mimo tego, że prowadziła, zdecydowanie utraciła kontrolę nad tym spotkaniem. Po strzelaniu bramki wyglądali raczej na skupionych, aby nie stracić prowadzenie, niżeli zmotywowanych do jego powiększenia.

Druga połowę zaczęliśmy od przewinienia ze strony piłkarza Górnika Łęczna. Tomasz Wajda po interwencji VAR-u stwierdził, że Damian Gąska podczas próby wybicia piłki, spóźnił się i kopnął w stopę Damiana Warchoła. Decyzja, jak najbardziej słuszna, młody grajek popełnił rażący błąd, spóźnił się, a arbiter podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Mateusz Szwoch i mieliśmy już dwubramkowe prowadzenie gości. Do gry przebiła się powrotem Wisła Płock, a sam Górnik w pewnym stopniu stracił motywację. Byli bierni, anemiczni i wydawało się, że są pogodzeni z porażką. Trener Kiereś miał jednak nieco inne plany na to spotkanie i postanowił wpuścić 3 świeżych zawodników z ławki, aby odwrócili losy meczu – Krykuna, Wędrychowskiego i Drewniaka. Rezerwowi skrzydłowi Górnika dawali z siebie wszystko, praktycznie bez przerwy pracując w pressingu. Wejście Drewniaka i przesunięcie wyżej Janusza Gola także okazało się bardzo trafne. W końcu w 69 minucie dostaliśmy tego efekty i po wrzutce Orłowskiego piłkę do siatki wpakował Bartosz Śpiączka. Goście zaczęli czuć spory niepokój, jak się potem okazało, całkiem słusznie. Już 4 minuty po trafieniu kontaktowym Damian Gąska wypuścił Śpiączkę, a ten po raz kolejny pewnie wykończył i zaliczył dublet w tym spotkaniu. Górnik po zmianach był zupełnie inną ekipą, Wisła Płock praktycznie przestała istnieć na boisku, a ekipa trenera Kieresia grała koncert, angażowali się aż do samego końca i widać było, że nie chcą poprzestać na remisie. W 1 minucie doliczonego czasu gry stało się coś, czego nikt nie byłby w stanie przewidzieć jeszcze na początku drugiej połowy. Debiutant wchodzący z ławki – Alex Serrano podał piłkę w polu karnym do Janusza Gola, doświadczony pomocnik przepuścił ją do młodego Wędrychowskiego, a ten wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie i tym samym zakończył zdecydowanie najlepszy mecz Górnika w tym sezonie.

Górnik Łęczna pokazał, że mimo fali nieprzychylnych opinii na temat tego, że po prostu nie nadają się do ekstraklasy, jest w stanie dać nam solidne show. Pierwsze zwycięstwo w sezonie i pierwszy mecz drużyny trenera Kieresia, po którym możemy z czystym sumieniem powiedzieć – „Wow! To naprawdę przyjemnie się ogląda”. O ile momentami widać było, że taktyka Górnika wymaga jeszcze sporej ilości pracy, tak ostatecznie gospodarze pokazali, że odrobili pracę domową podczas przerwy reprezentacyjnej. Co do Wisły Płock. Analogicznie dla Górnika – to był ich najgorszy mecz w tym sezonie. Bramki, które strzelali wynikały w dużej mierz ze sporego szczęścia, niżeli rozpracowania rywala. Tak naprawdę w porównaniu do gospodarzy nie stwarzali prawie żadnych groźnych akcji ofensywnych. Następny mecz grają z Jagiellonią i z pewnością będzie to spotkanie, które po raz kolejny da nam szansę weryfikacji projektu trenera Bartoszka.

Górnik Łęczna 3:2 Wisła Płock